-->

środa, 23 kwietnia 2014

Zmartwychwstanie Jezusa wydarzyło się naprawdę, bo...

W swojej znakomitej książce Surprised by Hope N.T. Wright wylicza kilka powodów, dla których świadectwa Ewangelii o zmartwychwstaniu najprawdopodobniej są bardzo wczesnymi i prawdziwymi relacjami zdarzeń. Powody te są zaskakujące i warto je poznać.

Po pierwsze, sekcje mówiące o zmartwychwstaniu Jezusa są najbardziej pozbawione odniesień, cytatów z Pisma Świętego. Jakie ma to znaczenie? Pozostała treść Ewangelii została przez autorów nasycona licznymi odwołaniami do Biblii, okraszona spełnionymi zapowiedziami prorockimi. Są to teksty dobrze opracowane, głęboko przemyślane, prześwietlone biblijną teologią, teksty, które zdołały dojrzeć w Kościele czytającym Pisma w poszukiwaniu w nich Chrystusa. Wraz z brzaskiem "pierwszego dnia po szabacie" nagle te biblijne echa w Ewangeliach milkną. Wprawdzie Chrystus upomina Apostołów, że wszystkie Pisma Święte świadczą o Nim, ale to już nie to samo, co wcześniej. Nagle z kart Ewangelii wyziera nagi fakt Zmartwychwstania, sam w sobie wprawiający w oszołomienie, nie dający się łatwo wpleść w biblicyzowaną narrację. Wydaje się, że jeśli chodzi o zmartwychwstanie, Ewangelie po prostu przekazują pierwotne opowieści, być może relacje naocznych świadków w dość surowej formie, nieopracowane. Są to teksty przechowujące wrażenia uczniów jeszcze zanim zdążyli usiąść i nad nimi pomyśleć, a zwłaszcza podumać nad Prawem, Prorokami i Psalmami. Zmartwychwstanie nie jawi się w nich jako coś spodziewanego (a takie byłoby gdyby wziąć pod uwagę proroctwa), ale jako zupełne zaskoczenie, rzeczywistość, z którą dopiero po jej zaistnieniu, trzeba sobie jakoś poradzić.

Po drugie, uderzające jest jak w Ewangeliach pierwszymi świadkami zmartwychwstania są kobiety. Żaden poważny człowiek chcący być poważnie traktowanym przez starożytną publiczność nie przedstawiałby kobiet jako pierwotnych świadków wydarzenia, które miałoby wstrząsnąć światem. Kobiety dla starożytnych były niewiarygodne, a ich słowo znaczyło tyle co nic. Wiedział o tym Paweł, gdy relacjonował ukazywanie się Jezusa po powstaniu z martwych w 15 rozdziale Pierwszego Listu do Koryntian – w jego wyliczeniu nie pojawia się żadna kobieta, tylko Apostołowie, Kefas, Jakub, 500 braci i sam Paweł. Paweł wiedział, że to są poważni świadkowie; historia zmartwychwstania Jezusa została już przez Pawła opowiedziana tak, by nie raziła odbiorców. Tymczasem w Ewangeliach znowu napotykamy na być może wstydliwy, ale trudny do ukrycia fakt – pierwsze żyjącego Jezusa spotkały kobiety. To jest zupełnie nieugrzeczniona wersja wydarzeń i dlatego prawdziwa. Jeśli ktoś tę historię zmyślił, to umiejscawiając kobiety przy pustym grobie strzelił sobie w stopę na samym wstępie.

Po trzecie, jeśli ewangeliczne relacje o zmartwychwstaniu miałyby powstać późno, pod koniec I wieku, to znowu są bardzo nieudane. Jeśli jednym z głównych problemów Kościoła w owym okresie był doketyzm (głoszący, że tylko wydawało się, iż Jezus był człowiekiem i miał ciało), to obraz Jezusa przenikającego przez drzwi nie był najszczęśliwszym do walki z tą herezją. Z drugiej strony Jezus jest zaskakująco zwyczajny, Maria Magdalena łatwo myli go z ogrodnikiem, a uczniowie idący do Emaus z przypadkowym wędrowcem. Jezus zwyczajnie spożywa z uczniami posiłki. Nie brzmi to jak coś nieziemsko chwalebnego, bardziej porażający jest już opis Przemienienia. Słowem powstały z martwych Jezus w Ewangeliach nie bardzo wpisuje się w jakiekolwiek spójne konstrukcje, jakie ktoś mógłby budować usiłując wyobrazić sobie zmartwychwstanie. To wskazuje, że mamy znowu do czynienia z opisem czegoś na tyle rzeczywistego, namacalnego, czego doświadczyli uczniowie, że nie poddawało się to żadnej manipulacji. Tak jakby Ewangelia mówiła: taki był Jezus po zmartwychwstaniu - taki, a nie taki jakiego byście chcieli go widzieć i musicie się z tym pogodzić.

Po czwarte, relacje o zmartwychwstaniu Chrystusa nie wspominają słowem o powszechnym zmartwychwstaniu. Związek pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami zaczął się wyłaniać w głowach i myślach Apostołów dopiero potem, gdy w modlitwie i czytaniu Pisma dochodzili do tego, co zmartwychwstanie Jezusa w zasadzie znaczy. Ewangeliczne opowieści o ukazywaniu się Jezusa po jego wskrzeszeniu skupiają się wyłącznie na tym oszałamiającym fakcie jego zmartwychwzbudzenia – przesłania ono wszelką inną perspektywę. Żywy Jezus w Ewangeliach nie zostawia miejsca na powszechne zmartwychwstanie i tego należałoby się spodziewać po pierwszych wrażeniach tych, którzy Go widzieli. Gdyby te opowieści ułożono pod koniec I wieku, nauka o powszechnym zmartwychwstaniu byłaby tutaj fundamentalna, tymczasem nie ma jej w ogóle.

Słowem z kart Ewangelii wychodzi nam naprzeciw żywy Jezus, dziwny, oszałamiający, niezrozumiały, nie dający się wpisać w żadne z góry przygotowane teologiczne ramy. Zmartwychwstanie w Ewangeliach jest rażące, wstydliwe, nieoswojone. Dlatego właśnie relacje Ewangelii są bardzo wczesne, a pusty grób i żywy Jezus nie mógł zostać wymyślony przez żadnego rozsądnego człowieka. To jest uderzająca rzeczywistość.