-->

wtorek, 20 sierpnia 2013

Jan z Damaszku o Drzewie Poznania

W II Księdze, 9 rozdziale Wykładu wiary prawosławnej św. Jan z Damaszku pisząc o raju omawia dwa drzewa zasadzone w ogrodzie. Gdy opisuje Drzewo Poznania nie skupia się tyle na kwestii złamaniu nakazu, co na nieco innej sprawie:
W pośrodku raju zasadził Bóg „drzewo życia” oraz „drzewo poznania”. Drzewo poznania miało odegrać rolę jak gdyby pokusy i próby dla człowieka i stać się sprawdzianem [gymnasion] jego posłuszeństwa lub nieposłuszeństwa [wobec Boga]. Dlatego to nazwane zostało „drzewem rozpoznania dobra i zła”, albo też dlatego nosiło tę nazwę, że tym którzy by z niego spożywali, miało dawać zdolność poznania własnej natury. Takie jednak poznanie bywa dobre dla doskonałych, ale zgubne stać się może dla zbyt mało wyrobionych i za bardzo na nie łakomych, podobnie jak twardy pokarm dla niemowląt, potrzebujących jeszcze mleka. 
Raj okazuje się być nie tylko „jak gdyby królewską rezydencją”, jak pisze nieco Jan wcześniej, ale również areną, polem ćwiczeń, gimnazjonem, w którym charakter człowieka miał być wypróbowany. Z drugiej strony święty zauważa, że jeśli owoc Drzewa Poznania miał dawać człowiekowi wiedzę o jego własnej naturze, to był zgubny ze względu na stan niemowlęctwa człowieka. Ma to bardzo praktyczne zastosowanie dzisiaj – o ile bardziej ci, którzy żyją po Upadku, potrzebują ćwiczenia swojego posłuszeństwa, prawdziwej ascezy i odmawiania sobie różnych rzeczy, choć są łatwo dostępne. Z drugiej uwagi aplikacja może być taka – być może powołanie człowieka jest wielkie i wielka jest chwała, która ma się objawić (1P 5:1), ale na dzień dzisiejszy pojęcie tych rzeczy mogło by być zgubne dla człowieka, dlatego Bóg zwleka z tym, tymczasem na tym świecie i w tym życiu ćwiczy ludzi, by osiągnęli doskonałość i byli zdolni przyjąć stosowne poznanie (Ef 4:13, Kol 1:28, Hbr 12:23, 1J 4:17).
Nie chciał bowiem Bóg, który nas stworzył, byśmy się poddawali niespokojnej trosce o „zbyt wiele” [merimnan kai peri polla tyrbazesthai], zasępiali się i martwili już naprzód o nasze życie. A temu właśnie uległ Adam. Toteż skoro tylko zjadł z owego drzewa, spostrzegł, że był nagi [gymnos], i sporządził sobie okrycie, biorąc liście figowego drzewa i opasując się nimi. A przedtem „byli nadzy oboje”, tj. Adam i Ewa, „i nie odczuwali wstydu” [Rdz 2:25]. Chciał bowiem Bóg, żebyśmy w tych sprawach byli opanowani [apatheis] – a potrzebne jest tu całkowite opanowanie [apatheias] – i beztroscy, a dbali o jedną tylko sprawę, o tę, która pochłania aniołów: byśmy nieustannie i nieprzerwanie wielbili Stwórcę i rozkoszowali się Jego kontemplacją [theoria], wszelkie nasze troski Jemu powierzając.
Św. Jan w czynie Adama widzi istotę problemu człowieka – troskę o samego siebie i nieufność wobec Boga, tj. niezawierzenie się Mu. Adam wziął sprawę w swoje ręce, najpierw spożył owoc, który nie nadawał się dla niego, ale najwyraźniej sam uznał inaczej, a potem zamiast szukać Boga i Jego rozwiązania dla problemu, sam postarał się o zaradzenie swej nagości. Adam zaczął się troszczyć, zaczął być miotany namiętnościami (pathe), podczas gdy miał być opanowany (apathes), ufny i beztroski. Przeznaczeniem człowieka było oglądanie (theoria) Boga, ale uwaga Adama została rozproszona i przylgnęła do różnych rzeczy, którym Adam nie miał jej poświęcać.
Sam przecież wezwał nas do tego przez proroka Dawida w owych słowach: „Zrzuć na Pana swoją troskę, a on cię wyżywi” [Ps 54:23]. I w Ewangeliach tak upomina swoich uczniów: „Nie troszczcie się o życie wasze, co byście jedli, ani o ciało wasze, w co byście się odziewali” [Mt 6:25]. A dalej mówi: „Szukajcie Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a tamto wszystko będzie wam dostarczone” [Mt 6:33]. I jeszcze do Marty tak powiedział: „Marto, Marto, troszczysz się i zabiegasz [merimnas kai tyrbaze] o wiele, a jedno jest potrzebne. Maria obrała cząstkę dobrą, która nie będzie jej odebrana” [Łk 10:41n]. Obrała mianowicie przesiadywanie u stóp Pana i wsłuchiwanie się w Jego słowa.
Znowu sytuacja z raju ma zastosowanie w czasie obecnym, bo problem jest uniwersalny. Przesłaniem Ewangelii jest właśnie odwrócenie tej przypadłości człowieka – uczniowie Chrystusa mają odrzucić wszelką troskę, a wybrać w zamian to jedno – wsłuchiwanie się w słowo Pańskie, kontemplację Jego samego, szukanie Jego Królestwa. Odrzucenie troski to zwycięstwo nad błędem Adama, powrót do raju, dlatego przy wniesieniu Darów Chleba i Wina w trakcie Liturgii św. Jana Chryzostoma śpiewany jest Hymn Cherubinów o tej treści:
My, którzy Cherubinów tajemnie przedstawiamy,
i życiodajnej Trójcy trójświętą pieśń śpiewamy,
odrzućmy teraz wszelką życia troskę.

Abyśmy przyjęli Króla wszystkich,
którego niosą niewidzialne zastępy anielskie.
Alleluja, alleluja, alleluja!

środa, 14 sierpnia 2013

Obłok świadków, obłok Bożego synostwa

Obłok jest znakiem obecności Boga w Piśmie Świętym, znakiem obecności Ducha Świętego. Dlatego Apostoł Paweł pisze: „A chcę, bracia, abyście dobrze wiedzieli, że ojcowie nasi wszyscy byli pod obłokiem i wszyscy przez morze przeszli, i wszyscy w Mojżesza ochrzczeni zostali w obłoku i w morzu” (1Ko 10:1-2), w czym porównuje doświadczenie Exodusu Izraelitów z nowym narodzeniem z wody i Ducha w Chrzcie (Jan 3:5) - woda odpowiada morzu, a Duch – obłokowi.

Kiedy Piotr, Jakub i Jan poszli z Jezusem na szczyt pewnej góry, ukazał im się w chwale, ale nie sam – byli z Nim Mojżesz i Eliasz. Wkrótce „oto obłok jasny okrył ich i oto rozległ się głos z obłoku: Ten jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem, jego słuchajcie!” (Mat 17:5). Mojżesz i Eliasz musieli wydawać się istotami nie z tego świata – byli przecież martwi od setek lat. Ale obłok w dziwny sposób połączył Mojżesza i Eliasza z Piotrem, Jakubem i Janem, zacienił ich wszystkich razem z Jezusem. Głos, który z obłoku doszedł ich uszu, był głosem obwieszczającym Boże synostwo Tego, który uczynił to niezwykłe spotkanie możliwym. To jednak coś więcej – pośród obłoku światło zostaje rozproszone, granice rozmyte, cała ta scena jest jakby zapowiedzią, znakiem wskazującym na niedaleką przyszłość, w której synowie ludzcy, jak Mojżesz i Piotr, staną się synami Bożymi przez Chrystusa, którego Światłość i Obłok ogarnie wszystkich. Nadejdzie chwila, gdy Bóg powie: Oto synowie moi umiłowani!

Choć autorstwo Listu do Hebrajczyków jest do dzisiaj niepewne, wydaje się, że jego autor żył tradycją Przemienienia Pańskiego. Po tym, jak wyliczył w 11 rozdziale różnych starotestamentowych świadków wiary, postanowił odnieść ich wszystkich razem do wiary chrześcijan. Pisząc o nich, miał do wyboru różne słowa: mógł napisać o tłumie, o rzeszy. Wybrał jednak słowo obłok: „Przeto i my, mając około siebie tak wielki obłok świadków, złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami, Patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary, który zamiast doznać należytej mu radości, wycierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i usiadł na prawicy tronu Bożego.” (Heb 12:1-2). Brzmi to jak słowa człowieka, który głęboko przeżył prawdę Przemienienia Pańskiego: gdy jesteśmy z Chrystusem w chwale, zacienia nas Obłok, Duch Święty, nie jesteśmy sami, ale ze wszystkimi świadkami-męczennikami (gr. martyres), którzy spoczęli już po swym boju, a teraz śledzą nasze losy. Kulminacją tego obrazu jest fragment, który znowu zabiera nas na szczyt góry, tym razem Góry Syjon:
Lecz wy podeszliście do góry Syjon i do miasta Boga żywego, do Jeruzalem niebieskiego i do niezliczonej rzeszy aniołów, do uroczystego zgromadzenia i zebrania pierworodnych, którzy są zapisani w niebie, i do Boga, sędziego wszystkich, i do duchów ludzi sprawiedliwych, którzy osiągnęli doskonałość, i do pośrednika nowego przymierza, Jezusa, i do krwi, którą się kropi, a która przemawia lepiej niż krew Abla.” (Heb 12:22-24).

To już nie tylko Mojżesz, Eliasz, Piotr, Jakub i Jan, ale wielkie zgromadzenie synów Bożych, ludzi i aniołów. Została wzniesiona żywa Świątynia Boża na Górze zacieniona Obłokiem.
I widziałem, a oto Baranek stał na górze Syjon, a z nim sto czterdzieści cztery tysiące tych, którzy mieli wypisane jego imię na czole i imię jego Ojca.” (Ap 14:1)
Imię Ojca na ich czołach i imię Ojca na ich ustach, za sprawą Ducha Świętego, który z ich serc woła: Abba! (Ga 4:6) głosem umiłowanego Syna. Jedno serce, jedne usta, jeden głos, czy woła Mojżesz, czy Piotr, czy my, sławimy Ojca, Syna i Ducha Świętego, którzy uczynili nas wszystkich uczestnikami Boga.