-->

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Nowy adres bloga: http://nasyjon.pl

Dla tych, którzy subskrybują tego bloga, a nie odnotowali przekierowania, pragnę przekazać informację, że blog został przeniesiony na inny serwer i inny adres. Zapraszam serdecznie na:


piątek, 21 listopada 2014

Wprowadzenie Bogurodzicy: Obwieszczenie powrotu Jahwe do swojego ludu

Poniższy post jest tłumaczeniem artykułu ze strony Erica Jobe’a pt. Departing Horeb

Wprowadzenie Bogurodzicy: Obwieszczenie powrotu Jahwe do swojego ludu


21 listopada Kościół prawosławny obchodzi raczej osobliwe święto, jedno z tych, których nie znajdziemy w Piśmie Świętym, przez co może się wydawać ono pobożną legendą. Przeważająca część materiału tematycznego dla święta Wprowadzenia Bogurodzicy do Świątyni pochodzi z datowanego na połowę lub drugą połowę II wieku apokryficznego dzieła znanego jako Proto-Ewangelia Jakuba (również nazywanej Ewangelią Dzieciństwa Jakuba). Ogólna narracja opowiada o małej Marii, która jest oddawana do Świątyni przez swoich rodziców w podobny sposób jak Hanna (gr. Anna) i jej mąż Elkana oddali małego Samuela do Przybytku w Szilo (1 Sam 1-2). Później w owym dziele jest powiedziane, że mieszkała ona w Świętym Świętych. Znaczących badań nad historycznym prawdopodobieństwem takiego postępowania zdołała dokonać MeganNutzman z Old Dominion University, która odnotowuje odniesienia do instytucji dziewic świątynnych w źródłach żydowskich.

Powrót chwały Jahwe
Pomijając kwestię historyczności tej opowieści, zauważamy, że teologiczne konsekwencje tego święta są ogromne. W ostatnim czasie emerytowany anglikański biskup i znany badacz Nowego Testamentu N.T. Wright brał udział w dyskusji panelowej w Duke Divinity School, w której podkreślał jeden z najważniejszych elementów jego wkładu w badania nad Nowym Testamentem, mianowicie to, iż Nowy Testament często przedstawia Jezusa Chrystusa w kategoriach motywu Powrotu Chwały Jahwe do Jego Ludu.

Ez 10 przedstawia wizję proroka, w której widzi on chwałę Jahwe odchodzącą ze Świątyni na żywym, cherubińskim tronie na krótko przed zniszczeniem Świątyni przez Babilończyków. Należy pamiętać, że w Świętym Świętych, najbardziej wewnętrznym pomieszczeniu Świątyni, znajdowała się Arka Przymierza, zaś na wierzchu Arki były dwa złote cherubiny z rozłożonymi skrzydłami. Posągi te tworzyły tron Jahwe znany jako merkaba, „tron-rydwan” lub przebłagalnia, miejsce gdzie obecność i chwała Jahwe w sposób niewidzialny zamieszkiwała pośród Jego ludu. Idea tronu tworzonego przez cherubiny, skrzydlate hybrydy, była dość powszechna na starożytnym Bliskim Wschodzie, zwłaszcza w Egipcie. Egipski motyw z takim właśnie tronem został odnaleziony pośród rzeźb z kości słoniowej z Megiddo w Dolinie Jezreel w północnym Izraelu. Można na nim wyraźnie dostrzec króla zasiadającego na tronie z cherubów. W Starym Testamencie Jahwe jest dokładnie tytułowany יהוה צבאות היושב ההכרובים Jahwe Zastępów (Sabaoth) Który zasiada/mieszka między Cherubami (1 Sam 4,4; 2 Sam 6,2; Iz 37,16) oraz jako ten, który „jedzie na Cherubach” (2 Sam 22,11; Ps 18/17,11). Dlatego powinniśmy rozumieć odniesienia do Cherubinów, zwłaszcza wizje z Ezechiela 1 i 10 jako odniesienia do tronu-rydwanu (stąd „Koła” u Ezechiela) Jahwe, a w szczególności do obecności Jahwe pośród Jego ludu.

Gdy chwała Jahwe opuściła Świątynię przed jej zniszczeniem przez Babilończyków, Żydzi oczekiwali dnia, gdy powróci, gdy chwała Jahwe ponownie zamieszka na cherubińskim tronie w jerozolimskiej Świątyni. Ez 40-48 opisuje w szczegółach tę nową Świątynię i zstępującą na nią chwałę Jahwe. Kiedy wygnani Żydzi powrócili z Babilonu, zaczęli odbudowywać Świątynię, właśnie tą, do której przyprowadzili Bogurodzicę jej rodzice. A jednak chwała Jahwe nigdy nie wróciła do tej Świętyni. Nie było Arki w Świętym Świętych, a Żydzi nadal oczekiwali powrotu ich Boga, by zamieszkał pośród nich.

Cherubiński Tron
Teraz zatem możemy dostrzec znaczenie wprowadzenia Matki Bożej do Świątyni. Gdy mała Maria wspina się po stopniach ołtarza i wchodzi do Świętego Świętych, powinniśmy to rozumieć jako powrót Arki Przymierza, Nowego Przymierza, do Świątyni. Chrześcijanie od dawna interpretowali następujący werset, Ps 131/132,8, jako odnoszący się do Bogurodzicy:

Powstań, Panie, do miejsca Twego spoczynku,

Ty i Arka Twej świętości (MT: mocy).

Ten psalm był prawdopodobnie śpiewany w czasie procesji z Arką Przymierza. Gdy kapłani niosąc Arkę zbliżali się do stopni Świątyni, by wnieść Arkę do Świętego Świętych, możemy sobie wyobrazić, że właśnie ten werset był śpiewany. Zatem, gdy mała Maria wstępuje po schodach Świątyni, możemy w tym ujrzeć przygotowanie do z dawna oczekiwanego powrotu chwały Jahwe pośrodku Jego ludu.

Połączenie Bogurodzicy z Arką Przymierza jest niezbędne do naszego teologicznego zrozumienia jej zrodzenia. Oprócz utożsamienia jej z samą Arką, lub uznania, że Arka była jej typem i cieniem, możemy zidentyfikować Bogurodzicę z samym cherubińskim tronem, na którym spoczywał Jahwe. W naszej hymnografii śpiewamy dwa hymny do Matki Bożej w trakcie Boskiej Liturgii. W Liturgii św. Jana Chryzostoma śpiewamy następującą pieśń:
Czcigodniejszą od Cherubinów i bez porównania chwalebniejszą od Serafinów, któraś bez zmiany zrodziła Boga-Słowo, Ciebie, prawdziwą Bogurodzicę, wysławiamy.
W Liturgii św. Bazylego śpiewamy:
Wnętrzności bowiem Twoje tronem uczynił i łono Twoje większym było od nieba.
Hymny umiejscowione w tej części Boskiej Liturgii jasno przedstawiają Bogurodzicę zarówno w kategoriach anielskich sług Pańskich, jak i tronu. Jeśli zrozumiemy ideę cherubińskiego tronu opisaną powyżej, dostrzeżemy prawdziwe znaczenie tych hymnów, które będąc czymś więcej, niż zwykłym hiperbolicznym ozdobnikiem, ujmują Bogurodzicę jako sam cherubiński tron Jahwe, miejsce, gdzie Bóg mieszka pośród swego ludu. W istocie nawet nasza ikonografia przedstawia Chrystusa Emmanuela siedzącego na kolanach Jego Matki jak na tronie.

Mistyczne wstępowanie do niebieskiego tronu
Znaczenie tych idei znacznie przekracza zwykłą typologię, bowiem możemy w nich dostrzec prawdę mistycznego wstępowania do niebieskiej sali tronowej Boga, które ma miejsce w trakcie każdej celebracji Boskiej Liturgii. W żydowskiej mistyce mistyk modlił się specjalnymi hymnami i imionami Boga w nadziei, że zostanie mistycznie przeniesiony do górnych, niebieksich przybytków oraz że gdy dotrze tam i będzie mógł tam przebywać bez uszczerbku, zostanie mu darowana wizja merkaby, tronu-rydwanu, samej chwały Jahwe opisanej przez Ezechiela. To, że obiektem mistycznej kontemplacji w judaizmie jest tron-rydwan pomaga nam zrozumieć naszą własną kontemplację Bogurodzicy, która zajmuje to samo miejsce. W Boskiej Liturgii wszyscy wstępujemy mistycznie do górnej, niebieskiej Świątyni. Na początku Liturgii Wiernych śpiewamy „My, którzy cherubinów mistycznie przedstawiamy...” Dotarłszy do tego punktu w Liturgii, znajdujemy się mistycznie, to jest na sposób ukryty i duchowy, na miejscu anielskich sług sali tronowej Boga. Weszliśmy do wewnętrznego sanktuarium niebiańskiej Świątyni, gdzie oglądamy chwałę Jahwe. W tym sanktuarium dołączamy do chórów Serafinów śpiewających „Święty, Święty, Święty, Pan Sabaoth,” dary eucharystyczne są poświęcane i wtedy śpiewamy jeden z hymnów do Matki Bożej przytoczonych wyżej. W tym momencie zwracamy naszą kontemplację w stronę samego tronu Bożego, Matki Chrystusa.

Znaczenie tego liturgicznego aktu jest takie: skierowując nasza kontemplację ku Matce Bożej, Liturgia zabiera nas, jakby prowadząc nas za rękę, do cherubińskiego tronu Jahwe, Boga Izraela. I co tam znajdujemy? Niewidzialną obecność? Słup ognia lub obłoku? Nie, znajdujemy Dziewicę i jej Syna, Wcielonego Syna Bożego. Spełnienie mistycznej nadziei Żydów, długo oczekiwany powrót Jahwe do Jego ludu dokonał się przez zrodzenie z Dziewicy. Jahwe mieszka znowu pośród swego ludu, zasiadając na swym matczynym tronie.

Chociaż Syn Boży zstąpił, by narodzić się z Dziewicy, potem wstąpił również do nieba. Powrót Jahwe do swego ludu spełnił się nie tylko przez Jego przyjście, by zamieszkać z nami na ziemi, ale również przez to, że wznosi nas do góry, byśmy mieszkali z Nim w Jego niebieskiej chwale. W naszym mistycznym wstępowaniu w Boskiej Liturgii, zostajemy wzniesieni do nieba, do samej sali tronowej Boga i trwamy z Nim w eucharystycznej komunii.

Po odśpiewaniu hymnu do Matki Bożej, śpiewamy (lub odmawiamy) Modlitwe Pańską. Kontynuowaliśmy nasze wstępowanie nie zatrzymując się na samym tronie. Raczej odkrywamy, że my sami zasiadamy na tronach jako „współdziedzice” z Chrystusem (Rz 8,17). W Modlitwie Pańskiej „ośmielamy” się wzywać Boga jako „Ojca”, co czynimy tylko dlatego, że otrzymaliśmy miano synów i córek Boga poprzez usynowienie z łaski. Jesteśmy z Chrystusem współdziedzicami Królestwa Bożego, dlatego razem z Chrystusem modlimy się „Ojcze nasz”. Dopiero po tym przyjmujemy Komunię. Dopiero po kontemplowaniu niebieskiego tronu i naszego przybranego synostwa w Królestwie, realizujemy ową więź, albowiem jesteśmy przyjęci za synów i córki Boga, ponieważ jesteśmy jednym ciałem z Chrystusem. Jako członki Jego Ciała, panujemy i królujemy z Nim w Jego Królestwie.

Co należy zapamiętać
  • Arka Przymierza i cherubiński tron Jahwe są typem i cieniem Bogurodzicy.
  • Wprowadzenie Bogurodzicy do Świątyni oznaczało powrót Jahwe, by zamieszkać ze swym ludem, co spełniło się w narodzeniu Chrystusa, Wcielonego Boga.
  • Znaczenie Bogurodzicy jako cherubińskiego tronu okazuje się w naszym mistycznym wstępowaniu w Boskiej Liturgii.
  • Kontemplując jej miejsce jako tronu Bożego odkrywamy nasze własne miejsce jako przybranych synów i córek, współdziedziców z Chrystusem w Jego wiecznym Królestwie.
Święto Wprowadzenia Bogurodzicy do Świątyni obwieszcza powrót chwały Jahwe, którą to chwałę dostrzegamy w obliczu Chrystusa Emmanuela – Boga z Nami. On zasiada na swym tronie i wnosi nas ze sobą do niebieskiej Świątyni, gdzie możemy mieć komunię z Nim i królować z Nim w Jego Królestwie jako współdziedzice. Nie śpiewajmy więcej w ten sam sposób hymnów do Bogurodzicy. Gdy śpiewamy „Czcigodzniejszą od cherubinów”, rozmyślajmy nad prawdziwym znaczeniem tych słów i rozumiejmy, że zostajemy podniesieni z ziemi do nieba, by mieć wspólnotę z Tym, który zasiada na swym cherubińskim tronie, Dziewicy Marii.

wtorek, 18 listopada 2014

Walka z namiętnościami



Walka z namiętnościami
I.M. Kontzevich

Namiętności (pasje), jak cnoty, są również powiązane, podobnie jak „ogniwa jednego łańcucha” (św. Izaak z Nitrii), jedna jest odroślą drugiej. Jest ich osiem; w kolejności pochodzenia są to: 1) łakomstwo, 2) żądza, 3) zachłanność, 4) gniew, 5) zniechęcenie, 6) rozpacz, 7) próżność i 8) pycha.

To, co stanowi główną troskę ascezy Ojców, to nie zewnętrzne objawy grzechu, ani pojedyncze wystąpienia grzechu, ale raczej ich przyczyna, tj. wady i pasje zakorzenione w duszy lub choroby duszy i ukryte wewnętrzne grzeszne stany. Używając współczesnych terminów i pojęć, profesor Zarin wyjaśnia nauczanie świętych Ojców na temat psychologii namiętności i walki z nią. Oto krótkie streszczenie jego wykładu.

Myśl jest początkową chwilą pojawienia się namiętności; to moment wahania i najistotniejszy, centralny element tego psychologicznego stanu.[1] Istotą ascezy jest właściwie walka z myślami. Święci Ojcowie, asceci, rozpoznają sześć lub siedem etapów w rozwoju i wzroście pasji.

1. Prowokacja (sugestia)

Pierwszy bodziec prowadzący do pojawienia się zjawiska psychologicznego, które może przekształcić się w pasję, jest znany jako „prowokacja” lub „sugestia” (prilog).

To pojęcie przedmiotu lub działania odpowiadające jednej z nieczystych skłonności wewnątrz osoby. Pod wpływem zewnętrznych wrażeń lub w połączeniu z psychologicznym działaniem pamięci lub wyobraźni, zgodnie z prawami asocjacji, prowokacja ta wkracza do sfery ludzkiej świadomości. Ten pierwszy ruch ma miejsce niezależnie od wolnej woli człowieka, wbrew jego życzeniu, bez jego udziału, zgodnie z prawami psychologicznej nieuchronności – „spontaniczności” – i dlatego jest uważany za „niewinny” lub bez-namiętny. Nie czyni człowieka winnym grzechu, jeśli nie jest spowodowany przez jego „błądzące” myśli, jeśli nie jest wprowadzony świadomie i dobrowolnie oraz jeśli osoba nie jest względem niego beztroska. To papierek lakmusowy do sprawdzenia naszej woli, by zobaczyć czy jesteśmy skłonni do cnoty, czy też do występku. To w tym wyborze objawia się wolna wola człowieka.[2]

2. Podjęcie

Prowokacja wzbudza w odpowiedzi uczucie, które reaguje na wrażenie lub obraz wkraczający do świadomości albo „miłością”, albo „nienawiścią” (sympatią lub antypatią). Jest to najważniejsza chwila, ponieważ ona decyduje o losie prowokującej myśli: czy pozostanie ona, czy też ucieknie? Tylko pojawienie się tej myśli w świadomości ma miejsce bez względu na wolę człowieka. Jeśli nie jest natychmiastowo odrzucona i przeciąga się, to oznacza, że w naturze danej osoby znajduje zgodny grunt, co wyraża się w jej przyjaznej reakcji na prowokację. Przyjazne podejście pociąga za sobą uwagę, umożliwiając zasugerowanej myśli rosnąć i zamienić się w obraz fantazji ogarniający całą sferę świadomości oraz wypierający inne wrażenia i myśli. Uwaga trwa przy myśli, ponieważ człowiek czerpie z niej przyjemność. Ten drugi ruch jest nazywany podjęciem lub połączeniem (sochetanie). Św. Efrem Syryjczyk określa go jako „wolne przyjęcie myśli, jakby wzięcie jej pod uwagę i poprzestawanie z nią, któremu towarzyszy przyjemność”. We współczesnym języku psychologii oznacza to, że drugi ruch w rozwoju myśli polega na tym, że uwaga człowieka zostaje skierowana wyłącznie na nowo powstałe wrażenie lub wyobrażenie, co służy jako bodziec lub przyczyna do rozwoju całego zestawu powiązanych wyobrażeń. Te wyobrażenia dają człowiekowi uczucie przyjemności, które ma stanowić przedsmak przyjemności, jakiej doświadczy uzyskawszy obiekt wrażenia lub wyobrażenia. By przerwać tę sekwencję wrażeń, by usunąć ją ze świadomości oraz uciąć odczucie przyjemności, człowiek musi rozproszyć swoją uwagę. Musi aktywnie i niezachwianie zdecydować się odrzucić obrazy grzechu, które go atakują i nie powracać do nich znowu.

3. Połączenie

W innym wypadku, przy braku zdecydowanego odrzucenia napierających obrazów, powstaje trzeci ruch, gdy sama wola zostaje coraz bardziej pociągnięta przez myśl i w rezultacie staje się skłonna działać według tego, co myśl jej mówi i dążyć do satysfakcji ze współdziałania z nią. W tej chwili równowaga życia duchowego człowieka zostaje kompletnie zniszczona, dusza całkowicie poddaje się myśli i zabiega o to, by ją spełnić w celu doświadczenia jeszcze intensywniejszej przyjemności. Tym samym trzeci ruch charakteryzuje się skłonieniem woli ku obiektowi myśli poprzez jej zgodę i decyzję o tym, by zrealizować przyjemne fantazje. W konsekwencji w trzecim ruchu cała wola poddaje się myśli i teraz działa zgodnie z jej rozkazami, by spełnić jej fantastyczne zamiary. Ten ruch zwany połączeniem (slozhenie), jest współpracą woli, co stanowi deklarację zgody z pasją podszeptywaną przez myśl (św. Efrem Syryjczyk) lub przystanie duszy na to, co zostało jej przedstawione przez myśl połączone z przyjemnością (św. Jan Klimak). Ten stan już „zbliża się do grzesznego czynu i jest do niego podobny” (św. Efrem Syryjczyk). Powstaje zdecydowane postanowienie, by osiągnąć spełnienie obiektu pożądliwej myśli wszelkimi sposobami dostępnymi człowiekowi. Co do zasady podjęta już została decyzja o zaspokojeniu pasji. Grzech już został popełniony w zamiarze. Pozostaje tylko zaspokoić grzeszne pragnienie przekuwając je w konkretny czyn.

4. Walka

Czasami jednak przed ostateczną decyzją człowieka o przejściu do tego ostatniego ruchu lub nawet po tej decyzji, doświadcza on walki pomiędzy grzesznym pragnieniem a przeciwną skłonnością jego natury.

5. Nałóg (nawyk)

Jednakże ostatni psychologiczny ruch niepewnego wahania się woli pomiędzy przeciwnymi skłonnościami ma miejsce tylko, jeśli nawyk nie ukształtował się w duszy, mianowicie „zły nawyk” odpowiadania na złą myśl. Ma miejsce, gdy grzeszna skłonność nie przeniknęła jeszcze głęboko do natury człowieka i zamieniła się w stałą cechę jego charakteru, znajomy element jego usposobienia, gdy jego umysł jest nieustannie zajęty obiektem pożądliwego ponaglenia, gdy sama pasja nie została jeszcze całkowicie ukształtowana.

6. Niewola

W mocy namiętności człowiek chętnie i gwałtowanie pędzi, by zaspokoić swoją pasję, albo w ogóle bez żadnej walki, albo niemal bez oporu. Traci panującą, przewodzącą i kontrolującą władzę swojego ośrodka woli nad poszczególnymi skłonnościami i dobrowolnymi żądaniami. To już nie wola rządzi grzesznymi skłonnościami, ale one panują nad wolą, siłą i całkowicie zwodząc duszę, zmuszając jej całą rozumną i czynną energię do skupiania się na obiekcie namiętności. Ten stan nazywa się niewolą (plenenie). To jest ruch całkowitego rozwoju pasji, w pełni umocowanego stanu duszy, który przejawia się z wykorzystaniem wszelkiej energii.[3]

„Najlepsza i najskuteczniejsza walka ma miejsce wtedy, gdy myśl zostaje odcięta przez nieustającą modlitwę na samym początku [to modlitwa, o której ci pisałem – przyp. Kamil]. Bo, jak mówili Ojcowie, kto tylko sprzeciwia się początkowej myśli, tj. prowokacji, powstrzyma też od razu następujące po niej usposobienie. Mądry asceta niszczy matkę bezbożnych biesów, tj. podstępną prowokację (pierwsze myśli). W czasie modlitwy przede wszystkim umysł człowieka powinien być głuchy i niemy (św. Nil z Synaju), a jego serce opróżnione ze wszelkich myśli, nawet pozornie dobrej myśli (św. Hezychiusz z Jerozolimy). Doświadczenie pokazuje, że przyjęcie niewinnej myśli, tj. rozproszenie, pociąga za sobą pożądliwą myśl oraz że wejście jednej otwiera drzwi drugiej.”[4]

Ta wewnętrzna walka jest żywo zobrazowana dla nas przez św. Hezychiusza z Jerozolimy (V wiek), ucznia św Grzegorza Teologa:

145. Nasz umysł będąc czymś lekkim i niewinnym, łatwo oddaje się marzycielstwu i powstrzymanie naraża się na złe myśli, jeśli nie ma w sobie takiego pojęcia, które jak monarcha nad pasjami, trzymałoby go nieustannie pod kontrolą i narzucało mu pęta.

169. Kamienie służą do budowy fundamentów domu, ale dla ta cnoty (strzeżenia umysłu) zarówno fundamentem i korzeniem jest święte i czcigodne imię naszego Pana, Jezusa Chrystusa [znowu to jest nawiązanie do modlitwy „Panie Jezu Chryste...”; inaczej nazywa się ona Modlitwą Jezusową –przyp. Kamil]. Szybko i łatwo może głupi kapitan rozbić swój statek w czasie sztormu, jeśli odwoła marynarzy, wyrzuci żagle i wiosła do morza, a sam pójdzie spać; ale o wiele szybciej dusza może zostać pogrążona przez demony, jeśli gdy pojawiają się myśli, nie będzie strzec trzeźwości umysłu i wzywać imienia Jezusa Chrystusa.

94. Trzeźwość umysłu i Modlitwa Jezusowa wzmacniają się wzajemnie; bowiem ogromna czujność idzie w parze z nieustanną modlitwą, a modlitwa idzie w parze z trzeźwością i czujnością umysłu.

88. Wiele naszych myśli pochodzi z demonicznych sugestii i z nich pochodzą nasze złe czyny zewnętrzne. Jeśli z pomocą Jezusa natychmiastowo stłumimy myśl, unikniemy odpowiadającego jej działania. Wzbogacimy się słodkością Bożego poznania i tak odnajdziemy Boga, który jest wszędzie. Trzymając mocno lustro naszego umysłu skierowane na Boga, będziemy nieustannie rozświetleni jak czysta szklana tafla jest rozświetlona przez słońce. Wtedy w końcu umysł, osiągnąwszy cel swych pragnień, zaprzestanie w Nim wszelkich innych rozmyślań.[5]

Przypisy
1. Istnieją trzy główne ruchy 1) pojawienie się pojęcia, 2) dodanie do niego uczucia, 3) dodanie do niego woli. (Umysł, uczucie, wola: pojęcie, połączenie z uczuciem i z dodaniem woli.)
2. Są dwie przyczyny powstania „prowokacji”, przyczyny naturalne i złe duchy.
4. Św. Nil z Sory (Moskwa, 1869), p. 19.
5. Św. Hezychiusz z Jerozolimy, Wezwania do czujności i modlitwy (Moskwa, 1890).
Z The Acquisition of the Holy Spirit in Ancient Russia, I.M. Kontzevicha (Platina, CA: St. Herman of Alaska Brotherhood, 1988), rozdz. 2, str. 39-43. To współczesna klasyka i właściwie „podręcznik ascezy”.

sobota, 18 października 2014

Otworzyły się im oczy

Pierwszy posiłek wzmiankowany w Biblii to chwila, gdy Adam i Ewa spożywają zakazany owoc. Bezpośrednią jego konsekwencją jest nowa i niechciana wiedza: „otworzyły się oczy ich obojga i poznali, że są nadzy” (dienoichthesan hoi ophthalmoi ton duo kai egnosan hoti gymnoi esan, Rdz 3:7). Tym razem [w Ewangelii Łukasza - przyp. K.M.] inna para, Kleofas i jego towarzysz (najprawdopodobniej jego żona, jedna z wielu Marii w opowieści ewangelicznej) zasiadają przy stole i są skonfrontowani z nową i jakże głęboko pożądaną wiedzą: „otworzyły się ich oczy i rozpoznali Go” (auton de dienoichthesan hoi ophthalmoi, kai epegnosan auton, 24:31). To, mówi Łukasz, jest ostateczne odkupienie; to jest posiłek, który oznacza, że długie wygnanie rodzaju ludzkiego, nie tylko Izraela, jest wreszcie skończone. To jest początek nowego stworzenia. Właśnie dlatego „nawrócenie i odpuszczenie grzechów ma być głoszone wszystkim narodom” (24:47). Jeśli Earle Ellis ma rację, by upatrywać w scenie z Emmaus ósmego z kolei posiłku w Ewangelii, może działać tutaj numeryczny schemat, który ma podkreślić tę prawdę (która jak się okaże, jest podkreślona szczególnie przez Jana). To jest pierwszy dzień nowego tygodnia.
N.T. Wright, The Resurrection of the Son of God, str 652.

niedziela, 12 października 2014

Sola fide – fide Christi

Jedną z najbardziej charakterystycznych nauk protestanckich jest opozycja pomiędzy wiarą i uczynkami. Bywa ona bardziej zniuansowana, kiedy uznaje się nierozerwalny związek między wiarą a rodzonymi przez nią uczynkami, ale też bywa przedstawiana w postaci bardzo uproszczonej, kiedy neguje się wszelką wartość i znaczenie uczynków. Jednak w jakiejkolwiek postaci by tego nie przedstawiać, zdaje się, że w nauce tej traktuje się wiarę i uczynki, jako samodzielne, uniwersalne i abstrakcyjne zasady. Chodzi o generalną ludzką zdolność wierzenia i działania.

Naturalnie nauka o sola fide, czyli o usprawiedliwieniu przez samą wiarę, miała być wywiedziona z Biblii. Kiedy jednak przyjrzeć się temu zagadnieniu bliżej właśnie w Biblii, wydaje się, że sprawa wygląda nieco inaczej. Przede wszystkim zarówno wiara jak i uczynki są w Nowym Testamencie dookreślone. Kiedy mowa o wierze, mówi się w pełnym rozwinięciu o wierze Jezusa Chrystusa (pistis Iesou/Christou), kiedy natomiast mówi się o uczynkach, to w pełnym ich określeniem jest uczynki Prawa (erga tou nomou) i to nie byle jakiego Prawa, ale Prawa Mojżesza (nomos tou Moyseos). To sprawia, że zaczynamy mówić o konkretnej wierze i konkretnych uczynkach. Opozycja nabiera innego charakteru i staje się opozycją pomiędzy dwiema grupami ludzi zdefiniowanymi na dwa sposoby. Jedna grupa ludzi to grupa zdefiniowana przez uczynki Prawa Mojżesza, druga grupa ludzi to grupa zdefiniowana przez wiarę Jezusa Chrystusa.


Prawo Mojżesza stanowiło kodeks moralny społeczeństwa żydowskiego, określało ono wyznaczniki bycia Żydem, a co więcej podawało kryteria bycia dobrym Żydem. Przede wszystkim mówimy tutaj o rzeczach takich jak obrzezanie, święcenie szabatu, zachowywanie koszernej kuchni, obchodzenie świąt, sprawowanie kultu w jednym sanktuarium w Jerozolimie wraz ze wszystkimi przepisami, oddzielenie od czcicieli obcych bogów itd. Prawo Mojżesza ustanawiało pewną wspólnotę – Izrael, określało jej charakter, wyznaczało jej granice, nadawało jej pewien kierunek, stawiało przed nią zadania, którym musiała sprostać, by żyć według tego powołania i mieć się dobrze. Historia tej wspólnoty wyglądała tak, że nie sprostała ona swojemu powołaniu, spotkał ją sąd i rozpad, co objawiło się zniszczeniem Świątyni i Jerozolimy oraz deportacją do Babilonu. Prawo Mojżesza zawierało obietnice naprawy tej sytuacji, przywrócenia sprawiedliwości (usprawiedliwienia), ale pomimo tego, że Izrael powrócił do zachowywania wskazań Prawa Mojżesza, dalej żył w rozproszeniu, a we własnym kraju podlegał władzy obcych. Uwolnienie od owoców, jakie przyniosły narodowe grzechy, nie nadeszło. Przywrócenie sprawiedliwości nie miało miejsca. Spełnianie – nawet drobiazgowe – uczynków określających Izrael w Prawie Mojżeszowym, nie przyniosło wybawienia i odnowy.

Apostołowie i ich uczniowie przeciwstawiali moc uczynków Prawa Mojżesza moc wiary Jezusa Mesjasza. Opowiadali, że Jezus był wierny Bogu aż do śmierci, że został przez Boga wzbudzony z martwych i ustanowiony powszechnym Władcą i Panem. Pojawia się inna zasada organizowania rzeczywistości: wiara lub wierność Jezusa. Ap. Paweł przekonuje w jednej z synagog:
Niech będzie zatem wam wiadome, mężowie bracia, że odpuszczenie grzechów właśnie przez Niego [Jezusa] jest wam obwieszczane i ze wszystkich rzeczy, z których nie mogliście zostać zrehabilitowani [usprawiedliwieni] w Prawie Mojżesza, w Nim [Jezusie] każdy kto pokłada lojalną wiarę doznaje sprawiedliwej odnowy [usprawiedliwienia]. 
Dz 13:38n (tłum. własne)
Czasami apostołowie i pierwsi chrześcijanie mówili o Ewangelii jako „nowym Prawie” i w tym świetle to ma sens. Ewangelia, czyli Jezus i jego wierność w śmierci i zmartwychwstaniu jest nową kartą założycielską, nowym kodeksem definiującym nową wspólnotę, nowe jej wyznaczniki, nowe cele i powołanie. Ta wspólnota nie jest określona już przez uczynki Prawa Mojżesza, ponieważ nie przyniosły one wybawienia nawracającemu się ze swoich przewin Izraelowi, nie miały mocy przywrócić właściwego ładu. Ta nowa wspólnota jest określona przez wiarę/wierność Jezusa, którą okazał On w swoim życiu, ludzie stają się uczestnikami tej wspólnoty i trwają w niej za sprawą przyswojenia sobie tej wierności Jezusa we własnej osobie, naśladując Jezusa, idąc w Jego ślady, przyjmując Jego chrzest i pijąc z Jego kielicha (Mk 10:35-40).

Zatem: tak, tylko wiara Jezusa usprawiedliwia, tylko wierność Jezusa usprawiedliwia, tylko Jego życie, krzyż, grób i zmartwychwstanie usprawiedliwiają, tylko przyswojenie tej wierności Jezusa usprawiedliwia, tylko przyjęcie Jego chrztu i picie z Jego kielicha usprawiedliwia.
Teraz zaś niezależnie od Prawa została ujawniona niosąca odnowę sprawiedliwość Boga, o której świadczą Prawo i Prorocy, jednak jest to sprawiedliwość Boga za sprawą wierności Jezusa Mesjasza dla wszystkich i nad wszystkimi, którzy okazują wiarę. Nie ma bowiem różnicy: wszyscy przecież popełnili grzech i są pozbawieni chwały Boga, a doznają słusznej odnowy darmo, przez jego łaskę przez odkupienie, które jest w Jezusie Mesjaszu. Jego przedłożył Bóg jako oczyszczenie poprzez pokładanie lojalnej wiary w Jego krew, aby wskazać, że miał słuszność w kwestii pominięcia przeszłych grzechów, gdy Bóg je znosił, aby ukazać swoją niosącą odnowę sprawiedliwość w obecnym czasie tak, aby okazał się sprawiedliwym i sprawiedliwie odnawiającym tego, kto odznacza się wiernością Jezusa. Gdzie zatem zadufanie w sobie? Wykluczone. Jakim Prawem? Uczynków? Nie, ale Prawem wiary. Rozumujemy zatem, że to za sprawą lojalnej wiary dostępuje człowiek słusznej odnowy, bez uczynków Prawa, bo czy Bóg jest tylko Bogiem Żydów? Czyż nie także i nie-Żydów? Owszem, również nie-Żydów. Ponieważ jest jeden Bóg, który sprawi rehabilitację obrzezanych z powodu lojalnej wierności, jak i nieobrzezanych poprzez lojalną wierność.
Rz 3:21-30 (tłum. własne)

wtorek, 7 października 2014

Problem zła i Krzyż

W pewnym sensie grzech i śmierć nigdy nie miały wkroczyć na scenę, w innym sensie Bóg oczywiście od zawsze wiedział, że tak się stanie. Nas to dzisiaj bulwersuje bardziej, niż pierwszych chrześcijan, którzy przecież żyli w o wiele gorszym świecie i sami doświadczali jego brutalności w sposób niewyobrażalny. A mimo to, ci, którzy składali swoje ciała w dobrowolnej ofierze Bogu, śmiało pisali: Bóg wiedział, że grzech wejdzie na świat, ale była to jedyna droga do chwały, do której przeznaczył człowieka, chwały Bożego obrazu, podobieństwa do Syna Bożego. Bóg, który jest Panem wszystkiego, wybrał taką drogę wychowania człowieka do doskonałości dzieci Bożych. Być może jest to też tak dzisiaj dla nas bulwersujące, że w dużej mierze na Zachodzie, ale w pewnym sensie też w protestantyzmie (pod pozorem "pewności zbawienia") zapomniano o ważnym sensie sądu Bożego: Bóg, który powołuje istnienia z nicości, ma moc wynagrodzić wszystkim ofiarom wszelkie straty i to też uczyni. Sąd Ostateczny jest czymś dobrym, ponieważ jest nie tylko karą dla oprawców, ale również rehabilitacją uciśnionych. Jest sprawiedliwość na tym świecie, co poświadczył sam Bóg wskrzeszając niewinnego Jezusa z martwych odwracając wyrok ludzi. To trudna nauka, ale przecież wszyscy czytaliśmy wielokrotnie, że nie dla Ewy i Adama wszystko Bóg stworzył, ale dla – i przez – Chrystusa, dla całego Chrystusa, głowy i członków. Krzyż jest wyjaśnieniem zła – tylko przyjmując dobrowolnie Krzyż, ból, cierpienie, katastrofę, ucisk, smutek, można się nauczyć tego boskiego ogołocenia samego siebie, które objawił nam Chrystus; tylko w ten sposób można nauczyć się korzystać z wolnej woli na obraz Syna Bożego, tego całkowitego dobrowolnego wylania siebie na ofiarę, całkowitego daru z siebie, który stanowi istotę bycia Ojcem, i Synem, i Duchem Świętym, czyli osobową miłością.


Umiłowani, miłujmy się nawzajem, gdyż miłość jest z Boga, i każdy, kto miłuje, z Boga się narodził i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, gdyż Bóg jest miłością. W tym objawiła się miłość Boga do nas, iż Syna swego jednorodzonego posłał Bóg na świat, abyśmy przezeń żyli. Na tym polega miłość, że nie myśmy umiłowali Boga, lecz że On nas umiłował i posłał Syna swego jako ubłaganie za grzechy nasze. Umiłowani, jeżeli Bóg nas tak umiłował, i myśmy powinni nawzajem się miłować. Boga nikt nigdy nie widział; jeżeli nawzajem się miłujemy, Bóg mieszka w nas i miłość jego doszła w nas do doskonałości. Po tym poznajemy, że w nim mieszkamy, a On w nas, że z Ducha swojego nam udzielił. A my widzieliśmy i świadczymy, iż Ojciec posłał Syna jako Zbawiciela świata. Kto tedy wyzna, iż Jezus jest Synem Bożym, w tym mieszka Bóg, a On w Bogu. A myśmy poznali i uwierzyli w miłość, którą Bóg ma do nas. Bóg jest miłością, a kto mieszka w miłości, mieszka w Bogu, a Bóg w nim. W tym miłość do nas doszła do doskonałości, że możemy mieć niezachwianą ufność w dzień sądu, gdyż jaki On jest, tacy i my jesteśmy na tym świecie. W miłości nie ma bojaźni, wszak doskonała miłość usuwa bojaźń, gdyż bojaźń drży przed karą; kto się więc boi, nie jest doskonały w miłości. Miłujmy więc, gdyż On nas przedtem umiłował. Jeśli kto mówi: Miłuję Boga, a nienawidzi brata swego, kłamcą jest; albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. A to przykazanie mamy od niego, aby ten, kto miłuje Boga, miłował i brata swego.
1 Jana 4:7-21

środa, 20 sierpnia 2014

Glory to God for All Things: Ziemia zamarła


Poniższy post jest tłumaczeniem artykułu ze strony o. Stephena Freemana pt. Glory to God for All ThingsChwała Bogu za wszystko.

***

Ziemia zamarła


Prawosławni chrześcijanie obchodzą wspomnienie śmierci (Zaśnięcia) Dziewicy Marii w miesiącu sierpniu (w nowym kalendarzu 15-tego, w starym 28-ego). Tym, dla których takie święta są obce, łatwo jest błędnie zrozumieć, o co prawosławnym chodzi – i założyć, że jest to po prostu święto dla Marii, ponieważ lubimy tego rodzaju rzeczy. Takiej lekceważącej postawie łatwo umyka dostrzeżenie głębi tajemnicy naszego zbawienia. Zaśnięcie Matki Bożej jest jedną z bram do tej tajemnicy – z których wszystkie są Chrystusem, który jako jedyny jest naszym zbawieniem.

Życie chrześcijańskie, tak jak uczą o tym Pisma i Ojcowie, ma za fundament tajemnicę i rzeczywistość komunii. Nie istniejemy w oderwaniu, ani nie istniejemy zaledwie jako zbiorowisko. Nasze życie to komunia, wspólnota życia. Dzielimy się sobą nawzajem w sposób, który przenika cały nasz byt. Jestem wyjątkowy, a jednak jestem również dzieckiem Jima i Nancy, mężem Beth itd. Chociaż jestem wyjątkowy, tak wiele z tego, kim jestem i czym jestem stanowi ich własne życie i życie pokoleń istot ludzkich i kultury – nie tylko genetycznych krewnych, ale całej ludzkości. Bez tej wiedzy (świadomej lub nieświadomej), nie kochamy tak, jak powinniśmy, ani nie będziemy żyć tak, jak powinniśmy. Twoje życie jest moim życiem; Boże, dopomóż nam.

Wiara w to, że Bóg stał się człowiekiem we Wcieleniu Jezusa Chrystusa, nie ma sensu i posiada ograniczoną wartość w oderwaniu od rzeczywistości życia rozumianego jako komunia. Dlatego kluczowe jest to, że Credo wyznaje: „przyjął ciało z Marii Dziewicy i stał się człowiekiem.” Łono Dziewicy nie było „pożyczonym miejscem”, które Bóg zamieszkiwał do swego narodzenia. Łono Dziewicy jest również tym miejscem i tym źródłem, z którego Bóg „przyjął ciało z Marii Dziewicy.”

Istnieje wiele teologicznych opisów Chrystusa i Jego dzieła zbawienia, które skupiają się niemal wyłącznie na idei Chrystusa jako ofiary na Krzyżu, zapłaty za karę za nasze grzechy. Ten opis ma tendencję do bycia niepowiązanym z czymkolwiek innym. Nie ma nic istotnego w narodzeniu Chrystusa z Dziewicy dla takiego poglądu na Odkupienie. Również Dziewica nie jest postrzegana jako mająca jakikolwiek istotny związek ze zbawczymi dziełami Boga, które głoszą nam Pisma. W ten sposób ci, którzy wyznają jej dziewictwo w tym przypadku, czynią tak tylko dlatego, że jest ono zapisane w Piśmie – jednak nie robią tak dlatego, że rozumieją jego prawdziwą rolę w naszym zbawieniu. Wierzą w fakt jej dziewictwa, ale nie rozumieją jego tajemnicy.

Nasze zbawienie nie dokonuje się za sprawą obiektywnej zapłaty (nawet jeśli obraz zapłaty można znaleźć w Piśmie Świętym). Jednogłośnym nauczaniem Pism odnośnie Chrystusa jest to, że nasze zbawienie ma miejsce poprzez zjednoczenie z Nim, przez prawdziwą komunię, udział w Jego życiu.

Jego Wcielenie (Bóg-stał-się-człowiekiem) jest zatem fundamentalną rzeczywistością Bożego odnowienia naszej wspólnoty z Nim. Chrystus stał się uczestnikiem naszego życia, abyśmy mogli stać się uczestnikami Jego życia. Ta rzeczywistość staje się dogłębnie jasna w tym, że Bóg nie tylko przychodzi, by zamieszkać pośród nas, ale przychodzi, by uczynić to jako człowiek, przyjąwszy ciało z Dziewicy Marii. Staje się „ciałem z jej ciała i kością z jej kości” (Rdz 2:23). I jeszcze jeden obraz: „I miecz przeniknie także twoją własną duszę” (Łk 2:35). Maria jest zjednoczona z Chrystusem w ciele, jednak mistycznie również w swej duszy.

Jej rola w zbawieniu świata (przez zjednoczenie z Chrystusem) jest tak głęboka, że jest prorokowana w pierwszych rozdziałach Księgi Rodzaju (Dz 3:15). Ona, i dziewicze narodziny, są zapowiadane w obrazach wielokrotnie w Starym Testamencie (tak, jak wyjaśniają go Ojcowie). Istnieje tradycyjny hymn śpiewany w trakcie przywdziewania szat przez Biskupa, który odnosi się do małego wycinka takich obrazów:
Dawni Prorocy zawczasu zapowiadali cię,
Złote Naczynie, Laskę, Tablicę, Arkę,
Świecznik, Stół, Górę Nieciosaną,
Złoty Ołtarz Kadzidlany, Bramę Zapieczętowaną,
i Tron Króla,
ciebie Prorocy zapowiadali z dawna.

Prawdopodobnie największą kolekcję tego rodzaju odniesień można znaleźć w hymnie z VI wieku zwanym Akatystem do Bogurodzicy.

Te obrazy i ich obfite wykorzystanie u Ojców wypływa w całości z fundamentalnego zrozumienia zbawienia jako komunii. I tak ona, jako Matka Boga, ma udział z Chrystusem. Ona przynależy do Niego, jak Złote Naczynie przynależało do Manny (ona jest naczyniem, które nosiło Chleb z Nieba); ona ma się do Niego, jak Laska Aarona ma się do pączków, które z niej wyrosły (to, że On miałby się narodzić z jej dziewiczego łona jest jak życie, które zakwitło z pozbawionej życia Aaronowej laski); ona jest Tablicą, podczas gdy Chrystus to słowa na niej wyryte; ona jest świecznikiem, podczas gdy Chrystus jest Światłem itd.

Jak mówi nam Credo, Chrystus umarł według Pism. To nie oznacza „według ksiąg Ewangelii”, ale „według Pism Starego Testamentu” (pierwszy raz widzimy tę frazę w 1 Koryntian 15:3). Oczami Ojców i Tradycji Kościoła zaczynamy widzieć, że „według Pism” to coś więcej, niż kilka odniesień do zapłaty lub ofiary albo wskazujących na Krzyż. Ewangelia, która została nam dana, zawiera bardzo holistyczne rozumienie zbawienia i jego historii, które rozwija się od początku do końca.

Zjednoczenie z ciałem Dziewicy jest zjednoczeniem się z naszym człowieczeństwem – zaiste z całym stworzeniem. To, co Chrystus przyjmuje za swoje w tym akcie, niesie ze sobą w trakcie swej służby, zabierając to ze sobą na śmierć, do Hadesu i wzbudza to ze sobą trzeciego dnia. Dlatego św. Paweł może mówić:
Tak więc przyjmując chrzest jesteśmy wspólnie z Nim składani do grobu w Jego śmierci, abyśmy potem mogli chodzić w nowości życia, tak jak i Chrystus zmartwychwstał dzięki chwale Ojca. Jeżeli bowiem zrośliśmy się z Nim przez śmierć podobną do Jego śmierci, to będziemy również jedno z Nim przez podobne zmartwychwstanie. Wiemy przecież, że nasz stary człowiek wspólnie z Nim został ukrzyżowany po to, aby uległa zniszczeniu grzeszność ciała i żebyśmy już nie byli w niewoli grzechu.
Rzymian 6:4-6

Owe komentarze na temat śmierci i zmartwychwstania w kontekście Chrztu, w którym „zrośliśmy się z Nim”, mają sens tylko z rozumieniem zbawienia jako komunii.

Śmierć Matki Bożej (bowiem Ten, który narodził się z niej, był prawdziwie Bogiem jak i prawdziwie człowiekiem), wspominana w Święcie Zaśnięcia, jest czymś, w czym ma udział całe stworzenie. Bowiem celem Wcielenia nie było po prostu przyjęcie ciała z Dziewicy, ale zjednoczenie z całym stworzeniem. I tak stworzenie „jęczy i wzdycha” oczekując ostatecznego spełnienia naszego zbawienia (Rzymian 8). Lub jak śpiewa Kościół:
Tobą raduje się, Łaski Pełna, wszelkie stworzenie,
chóry Aniołów i ludzki ród.
O święta świątynio i raju duchowy,
dziewictwa chlubo,
w Ciebie wcielił się Bóg i Dzieckiem był
przedwieczny Bóg nasz.
Wnętrzności bowiem Twoje tronem uczynił
i łono Twoje większym było od nieba.
Tobą raduje się, Łaski Pełna, wszelkie stworzenie!

Jej Zaśnięcie jest zaiste dniem, w którym ziemia zamarła – bowiem Matka nas wszystkich przechodzi ze śmierci do życia.

środa, 23 kwietnia 2014

Zmartwychwstanie Jezusa wydarzyło się naprawdę, bo...

W swojej znakomitej książce Surprised by Hope N.T. Wright wylicza kilka powodów, dla których świadectwa Ewangelii o zmartwychwstaniu najprawdopodobniej są bardzo wczesnymi i prawdziwymi relacjami zdarzeń. Powody te są zaskakujące i warto je poznać.

Po pierwsze, sekcje mówiące o zmartwychwstaniu Jezusa są najbardziej pozbawione odniesień, cytatów z Pisma Świętego. Jakie ma to znaczenie? Pozostała treść Ewangelii została przez autorów nasycona licznymi odwołaniami do Biblii, okraszona spełnionymi zapowiedziami prorockimi. Są to teksty dobrze opracowane, głęboko przemyślane, prześwietlone biblijną teologią, teksty, które zdołały dojrzeć w Kościele czytającym Pisma w poszukiwaniu w nich Chrystusa. Wraz z brzaskiem "pierwszego dnia po szabacie" nagle te biblijne echa w Ewangeliach milkną. Wprawdzie Chrystus upomina Apostołów, że wszystkie Pisma Święte świadczą o Nim, ale to już nie to samo, co wcześniej. Nagle z kart Ewangelii wyziera nagi fakt Zmartwychwstania, sam w sobie wprawiający w oszołomienie, nie dający się łatwo wpleść w biblicyzowaną narrację. Wydaje się, że jeśli chodzi o zmartwychwstanie, Ewangelie po prostu przekazują pierwotne opowieści, być może relacje naocznych świadków w dość surowej formie, nieopracowane. Są to teksty przechowujące wrażenia uczniów jeszcze zanim zdążyli usiąść i nad nimi pomyśleć, a zwłaszcza podumać nad Prawem, Prorokami i Psalmami. Zmartwychwstanie nie jawi się w nich jako coś spodziewanego (a takie byłoby gdyby wziąć pod uwagę proroctwa), ale jako zupełne zaskoczenie, rzeczywistość, z którą dopiero po jej zaistnieniu, trzeba sobie jakoś poradzić.

Po drugie, uderzające jest jak w Ewangeliach pierwszymi świadkami zmartwychwstania są kobiety. Żaden poważny człowiek chcący być poważnie traktowanym przez starożytną publiczność nie przedstawiałby kobiet jako pierwotnych świadków wydarzenia, które miałoby wstrząsnąć światem. Kobiety dla starożytnych były niewiarygodne, a ich słowo znaczyło tyle co nic. Wiedział o tym Paweł, gdy relacjonował ukazywanie się Jezusa po powstaniu z martwych w 15 rozdziale Pierwszego Listu do Koryntian – w jego wyliczeniu nie pojawia się żadna kobieta, tylko Apostołowie, Kefas, Jakub, 500 braci i sam Paweł. Paweł wiedział, że to są poważni świadkowie; historia zmartwychwstania Jezusa została już przez Pawła opowiedziana tak, by nie raziła odbiorców. Tymczasem w Ewangeliach znowu napotykamy na być może wstydliwy, ale trudny do ukrycia fakt – pierwsze żyjącego Jezusa spotkały kobiety. To jest zupełnie nieugrzeczniona wersja wydarzeń i dlatego prawdziwa. Jeśli ktoś tę historię zmyślił, to umiejscawiając kobiety przy pustym grobie strzelił sobie w stopę na samym wstępie.

Po trzecie, jeśli ewangeliczne relacje o zmartwychwstaniu miałyby powstać późno, pod koniec I wieku, to znowu są bardzo nieudane. Jeśli jednym z głównych problemów Kościoła w owym okresie był doketyzm (głoszący, że tylko wydawało się, iż Jezus był człowiekiem i miał ciało), to obraz Jezusa przenikającego przez drzwi nie był najszczęśliwszym do walki z tą herezją. Z drugiej strony Jezus jest zaskakująco zwyczajny, Maria Magdalena łatwo myli go z ogrodnikiem, a uczniowie idący do Emaus z przypadkowym wędrowcem. Jezus zwyczajnie spożywa z uczniami posiłki. Nie brzmi to jak coś nieziemsko chwalebnego, bardziej porażający jest już opis Przemienienia. Słowem powstały z martwych Jezus w Ewangeliach nie bardzo wpisuje się w jakiekolwiek spójne konstrukcje, jakie ktoś mógłby budować usiłując wyobrazić sobie zmartwychwstanie. To wskazuje, że mamy znowu do czynienia z opisem czegoś na tyle rzeczywistego, namacalnego, czego doświadczyli uczniowie, że nie poddawało się to żadnej manipulacji. Tak jakby Ewangelia mówiła: taki był Jezus po zmartwychwstaniu - taki, a nie taki jakiego byście chcieli go widzieć i musicie się z tym pogodzić.

Po czwarte, relacje o zmartwychwstaniu Chrystusa nie wspominają słowem o powszechnym zmartwychwstaniu. Związek pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami zaczął się wyłaniać w głowach i myślach Apostołów dopiero potem, gdy w modlitwie i czytaniu Pisma dochodzili do tego, co zmartwychwstanie Jezusa w zasadzie znaczy. Ewangeliczne opowieści o ukazywaniu się Jezusa po jego wskrzeszeniu skupiają się wyłącznie na tym oszałamiającym fakcie jego zmartwychwzbudzenia – przesłania ono wszelką inną perspektywę. Żywy Jezus w Ewangeliach nie zostawia miejsca na powszechne zmartwychwstanie i tego należałoby się spodziewać po pierwszych wrażeniach tych, którzy Go widzieli. Gdyby te opowieści ułożono pod koniec I wieku, nauka o powszechnym zmartwychwstaniu byłaby tutaj fundamentalna, tymczasem nie ma jej w ogóle.

Słowem z kart Ewangelii wychodzi nam naprzeciw żywy Jezus, dziwny, oszałamiający, niezrozumiały, nie dający się wpisać w żadne z góry przygotowane teologiczne ramy. Zmartwychwstanie w Ewangeliach jest rażące, wstydliwe, nieoswojone. Dlatego właśnie relacje Ewangelii są bardzo wczesne, a pusty grób i żywy Jezus nie mógł zostać wymyślony przez żadnego rozsądnego człowieka. To jest uderzająca rzeczywistość.


czwartek, 13 lutego 2014

Księga Machabejska według św. Łukasza

Dwutomowe dzieło św. Łukasza – Ewangelia i Dzieje Apostolskie – jest znane z wykorzystywania motywów i obrazów starotestamentowych, jednak jest pewne źródło, które rzadko lub którego zgoła nigdy się nie wymienia pośród źródeł inspiracji Łukasza. Mowa o Księgach Machabejskich. Właściwie należałoby się go spodziewać – jeśli św. Łukasz podejmuje się pisać o losach współczesnego mu Izraela, to naturalnym punktem odniesienia (jednym z wielu oczywiście) jest jeden z najnowszych rozdziałów dramatycznej historii narodu, który głęboko wyrył się w pamięci i wyobraźni Żydów. Opowieść o Machabeuszach jest czymś bardzo żywym w Izraelu w I wieku – to o nich ma opowiadać tajemnicza Księga Daniela, która prorokuje również (jak sądzono) o czasach Jezusa, kiedy miało nastać podobne prześladowanie i wielkie zwycięstwo. W historii machabejskiej zawierały się problemy właściwego kultu świątynnego, czystości rytualnej, stosunku do pogan, ucisku okupanta – problemy bardzo na czasie na początku naszej ery w Judei. Do Machabeuszy odwoływali się pojawiający się co raz to nowi powstańcy, historia rewolty sprzed niewielu wieków wydawała się być niedokończona, nierozstrzygnięta, bez właściwego finału.

Św. Łukasz nie uniknął odwołania do wielkiej narodowej opowieści Izraela, do jego historii najnowszej. Odniesienia do niej mogą nie być widoczne na pierwszy rzut oka, podobnie jak fundamenty domu takimi pozostają. Wydaje się bowiem, że sam układ swoich dzieł Łukasz wzorował na dynamice pisma, które dzisiaj znamy jako Drugą Księgę Machabejską. Nie czynił tego niewolniczo, ale jednak.

Łukasz jest o tyle nietypowym ewangelistą, że zwraca się do czytelników we własnym imieniu zarówno w Ewangelii, jak i w Dziejach – podobnie czyni to autor 2Mchb na początku i w innych miejscach. W pierwszej części 2Mchb góruje nad wszystkim postać sprawiedliwego arcykapłana Oniasza, który zostaje zabity przez swych rodaków, podobny los w Ewangelii spotyka św. Jana Chrzciciela, również z rodu kapłańskiego. Przez cały czas w Ewangelii i 2Mch narasta napięcie, wzmagają się podstępy, nieprawość i uciski, aż dochodzi do kulminacji – wielkiego męczeństwa-ofiary. W 2Mchb wspaniałe świadectwo przed egzekucją składają Eleazar oraz siedmiu braci wraz z matką, są sprawiedliwymi, niejako figurami sprawiedliwości Izraela, jego mądrości i błogosławieństwa (siedmiu synów jako pełnia potomstwa), i jako tacy składają siebie w ofierze za ocalenie narodu. Co interesujące, idą na śmierć z głęboką wiarą w zmartwychwstanie. To wydarzenie to przełom w tej historii. Podobnie przełomowa jest męka i śmierć Sprawiedliwego – Mesjasza Jezusa w Ewangelii Łukasza.

Św. Męczennicy Machabejscy

To męczeństwo Chrystusa zmienia bieg dziejów, nie tylko losy Żydów, ale całego świata. O ile do chwili tej męczeńskiej ofiary gniew Boży ciążył nad wybranym narodem i wszystkimi narodami, o tyle dzięki Chrystusowi dokonuje się odkupienie, przebłaganie, odpuszczenie grzechów. Bracia-męczennicy w 2Mchb mówią o tym tak: „Jeżeli zaś żyjący Król nasz zagniewał się na krótki czas, aby nas ukarać i poprawić, to znów pojedna się ze swoimi sługami.” (2Mchb 7:33) lub „Ja, tak samo jak moi bracia, i ciało, i duszę oddaję za ojczyste prawa. Proszę przy tym Boga, aby wnet zmiłował się nad narodem, a ciebie doświadczeniami i karami zmusił do wyznania, że On jest jedynym Bogiem. Na mnie i na braciach moich niech zatrzyma się gniew Wszechmocnego, który sprawiedliwie spadł na cały nasz naród.” (2Mchb 7:37-38). I w istocie już w następnym rozdziale sytuacja się zmienia – oto wystąpili zwolennicy Judy Machabeusza:
„Błagali przy tym Pana, aby spojrzał na naród przez wszystkich prześladowany, aby okazał miłosierdzie świątyni, która jest zbezczeszczona przez bezbożnych ludzi, aby zlitował się nad miastem, które ginie i niedługo ma być zrównane z ziemią, aby wysłuchał krwi, która woła do Niego, aby wspomniał na przeciwne wszelkiej sprawiedliwości mordowanie niewinnych dzieci, wreszcie na bluźnierstwa wypowiadane przeciwko Jego imieniu, i okazał, że nienawidzi zła. Kiedy Machabeusz stanął na czele oddziału, już był dla pogan niezwyciężony - gniew bowiem Boży w litość się przemienił.” (2Mchb 8:2-5)
W Ewangelii i Dziejach Bóg wysłuchuje krwi Chrystusa, która woła do Niego i ujmuje się za sprawiedliwymi – wskrzesza Mesjasza z martwych i ustanawia Go wodzem zastępów uczniów. Chociaż wcześniej w Izraelu i wśród pogan panoszył się diabeł, teraz nowi Machabeusze – Apostołowie wyruszają w bój nie z mieczami, ale uzbrojeni w ogień Ducha Świętego, by rozświetlić ciemności i pokonać wroga. Głoszone jest Królowanie Boże tak, jak męczennicy machabejscy wyznawali Boga, jako Króla nad królami mającego ostateczną władzę, by zgubić oprawców i wywyższyć uciemiężonych.

Pozostaje jeszcze jedna kwestia – ponowne poświęcenie Świątyni. Jest to jeszcze jeden wątek, który silnie wiąże historię Machabejską z dziełem Łukasza. Chociaż Jezus kochał Świątynię, jako dom swego Ojca, jednocześnie obwieszczał jej skalanie, przemianę w jaskinię zbójców, a za tym – jej rychły marny koniec. To Jego ciało ma być prawdziwą Świątynią i ta Świątynia w Ewangelii św. Łukasza ulega zbezczeszczeniu poprzez mękę i śmierć, na które zostaje skazany Mesjasz. Interesujące jest, że ponowne poświęcenie tej Świątyni u Łukasza nie dokonuje się już przy wysiłkach walecznych ludzi, ale to sam Bóg walczy o swoją Świątynię. Bóg wskrzesza Chrystusa i to jest ponowna konsekracja przybytku Jego ciała. Jednak to nie koniec. Jak dobrze wiadomo tradycje związane z historią machabejską, tak pieczołowicie przechowywane w zwyczajach Chanuki, przekazują nam opowieść o cudownym rozmnożeniu poświęconej oliwy, której jednodniowy zapas płonął cudownie na menorze Świątyni przez osiem dni. Tym samym Chanuka staje się świętem światła.

Podobnie historia, którą opowiada nam Łukasz, nie kończy się na rekonsekracji Świątyni ciała Chrystusa, ale idzie dalej i opowiada o tym, jak ponownie zapłonęła Menora tej Świątyni:
„Kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden.” (Dz 2:1-3)
Uczniowie stają się nowym świecznikiem, napełnieni Oliwą, która nigdy nie gaśnie, która płonie nie siedem dni, w tygodniu doczesnego stworzenia, ale przez dni osiem sięgając aż do przyszłego wieku tak, jak Mesjasz został wzbudzony z martwych ósmego dnia. Machabejska Ewangelia wg św. Łukasza nie jest to zatem opowieść krwawym powstaniu, o obronie narodu, o odbiciu świętego miejsca z rąk nieczystych, ale o powstaniu duchowym, o wyzwoleniu wszystkich ludzi spod władzy ostatecznego pogańskiego Władcy, o rekonsekracji ludzkiej natury w Chrystusie, o poświęceniu Świątyni, która nie stoi w miejscu, ale rozszerza się po wszystkie krańce ziemi i o nigdy nie gasnącej Światłości, przez którą staje się to możliwe, a którą niosą we wszystkie ciemne miejsca lampy Świecznika, uczniowie Chrystusa, dzieci Kościoła, słudzy nowej Świątyni.

Chrystusowa Chanuka
Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą. Czyńcie wszystko bez szemrań i powątpiewań, abyście się stali bez zarzutu i bez winy jako nienaganne dzieci Boże pośród narodu zepsutego i przewrotnego. Między nimi jawicie się jako źródła światła w świecie. (Flp 2:13-15)

środa, 12 lutego 2014

Pokajania otwórz mi bramy, Dawco Życia



Sława Otcu i Synu i Swiatomu Duchu:
Pokajanija otwierzi mi dwieri, Żyznodawcze,
utrieniujet bo duch moj ko chramu swiatomu Twojemu,
chram nosiaj tielesnyj wies oskwiernien;

no jako Szczedr oczysti błahoutrobnoju Twojeju miłostiju.
I nynie i prisno i wo wieki wiekow, amiń:
Na spasienija stiezi nastawi mia, Bohorodice,
studnymi bo okalach duszu hriechmi
i w lenosti wsie żytije moje iżdich;
no Twoimi molitwami izbawi mia ot wsiakija nieczystoty.
Pomiłuj mia, Boże, po wielicej miłosti Twojej
i po mnożestwu szczedrot Twoich oczysti biezzakonije moje!
Mnożestwa sodiejannych mnoju lutych pomyszlaja okajannyj,
triepieszczu strasznaho dnie sudnaho,
no nadiejasia na miłost' błahoutrobija Twojeho,
jako Dawid wopiju Ti:
pomiłuj mia, Boże, po wielicej Twojej miłosti.


Chwała Ojcu i Synowi i Świętemu Duchowi:
Pokajania otwórz mi bramy, Dawco życia,
tęskni bowiem duch mój do świętego przybytku Twego,
przybytek cielesny nosząc cały zbezczeszczony;
lecz jako Szczodry oczyść go z litościwego miłosierdzia Twego.
I teraz i zawsze i na wieki wieków, amen:
Na zbawienia ścieżki skieruj mnie, Bogurodzico,
strasznymi bowiem skalałem duszę grzechami
i w lenistwie całe moje życie spędziłem;
lecz przez Twoje modlitwy wybaw mnie od wszelkiej zmazy.
Zmiłuj się nade mną, Boże, według wielkiego miłosierdzia Twego
i według mnóstwa szczodrości Twoich oczyść mnie z nieprawości mojej.
O mnóstwie dokonanych przeze mnie złych czynów myśląc nieszczęsny,
drżę przed strasznym dniem sądu,
jednak pokładając nadzieję w miłosierdziu litości Twojej,
jak Dawid wołam do Ciebie:
zmiłuj się nade mną, Boże, według wielkiego miłosierdzia Twego.
 ***
Liturgią zaczął kierować postny Triodion, a wraz z nim nieustanne wezwanie do pokajania, pokuty, metanoi, nawrócenia. Powyższy hymn usłyszeliśmy na Całonocnym Czuwaniu minionej soboty po raz pierwszy, ale będzie nam jeszcze towarzyszył przez długi czas. Warto się wsłuchać, kontemplować i... pokajać się, skoro Wielki Post świta.

wtorek, 11 lutego 2014

Niechaj milczy wszelkie ciało

Od XVIII do XX wieku anglikanie bardzo żywo interesowali się prawosławiem oraz myślą Ojców Greckich. Owocem tego były liczne teologiczne prace, pisma Wesleya i niezliczone hymny – tłumaczenia z greki. Myśl prawosławna wlała się wtedy szerokim strumieniem do protestantyzmu, nawet jeśli nie w czystej formie. Już długi czas temu natknąłem się w internecie na utwór Let all mortal flesh keep silence w aranżacji E. Bairstowa, teraz się nim podzielę. Ale wcześniej wypada wyjaśnić co to za hymn. Otóż jest to hymn pochodzący z Liturgii św. Jakuba, brata Pańskiego, z Jerozolimy – Liturgii bardzo starożytnej. Śpiewany jest on przy Wielkim Wejściu, tj. wniesieniu Darów na ołtarz, co oznacza, że odpowiada funkcjonalnie słynnemu hymnowi cherubińskiemu w Liturgii św. Jana Chryzostoma. Angielskie tłumaczenie tekstu jest bardzo wierne, a wykonanie wyśmienite i – jak mi się zdaje – prawdziwie godne Liturgii, nie ustępujące słynnym prawosławnym kompozytorom (Czajkowski, Rachmaninow, Czesnokow i in.). Zapraszam zatem do słuchania, poniżej polskie tłumaczenie nagrania (różni się nieznacznie od polskiego przekładu Liturgii św. Jakuba, który można znaleźć tutaj).


Niechaj milczy wszelkie ciało
i stoi z bojaźnią i drżeniem,
niech wzniesie się ponad wszelką ziemską myśl.
Bowiem królów Król i panów Pan,
Chrystus, nasz Bóg,
przybywa by być naszą ofiarą
i by dać siebie na pokarm wiernym.
Przed nim kroczą chóry aniołów
ze wszelką zwierzchnością i mocą,
cherubini wieloocy i skrzydlaci serafini,
kryjący swe twarze, wołając tryumfalnie hymn:
Alleluja! Alleluja! Alleluja!

środa, 29 stycznia 2014

55 wskazówek o. Thomasa Hopko dla chrześcijańskiego życia

Na znakomitym serwisie Ancient Faith Radio o. Thomas Hopko, znany amerykański duszpasterz i były dziekan Seminarium Św. Włodzimierza, ma swój podcast, a na tym podcaście wspaniałe audycje. Wśród nich znajduje się nagranie Wielki Post - Dziesięcina roku (Lent - The Tithe of the Year), w którym o. Hopko opowiadając o postnym przygotowaniu do Paschy, przedstawia 55 rad dla chrześcijańskiego życia, o które został poproszony. Ponieważ rady te cieszą się niegasnącą popularnością i rzeczywiście wypływają z wieloletniego doświadczenia duchowego życia i jego zmagań, postanowiłem przetłumaczyć je na polski, by udostępnić je polskim czytelnikom. Dla znających j. angielski polecam inne audycje, artykuły i wykłady o. Hopko, tymczasem zaś zapraszam do lektury 55 wskazówek dla chrześcijańskiego życia:
  1. Bądź zawsze z Chrystusem. Ufaj Bogu we wszystkim. Nigdy nie zapominaj o Bogu.
  2. Módl się, jak potrafisz, nie jak myślisz, że musisz. Módl się tak, jak Bóg skłania cię do modlitwy, nie jak byś chciał, ale jak Bóg daje. A dla chrześcijanina oznacza to: w swoim sercu, w swoim pokoju, w swoim Kościele.
  3. Miej regułę modlitwy, którą możesz zachować i którą będziesz wypełniać z dyscypliną. Nie możesz się po prostu modlić, jak ci się podoba. Musisz się modlić z dyscypliną, mieć pory dnia, w których będziesz wspominał Boga i odmawiał swoje modlitwy.
  4. Odmawiaj Modlitwę Pańską kilka razy na dzień – gdy wsiadasz do samochodu lub idziesz do biura albo do klasy, albo przed zjedzeniem posiłku, gdy budzisz się rano, gdy kładziesz się spać. Po prostu odmawiaj Modlitwę Pańską. Jest to modlitwa, którą przekazał Pan, modlitwa krótka, ale zawiera wszystko, o co człowiek potrzebuje się modlić, jeśli Chrystus został ukrzyżowany, wzbudzony z martwych i uwielbiony.
  5. Znajdź krótką modlitwę, którą możesz nieustannie powtarzać, gdy twój umysł nie jest zajęty czymś innym. Tą krótką modlitwą może być po prostu „Panie, zmiłuj się” albo „Panie Jezu Chryste, zmiłuj się.” Można po prostu mówić „Jezu.” Można mówić „Boże”, ale ma to być po prostu jakaś krótka modlitwa, która wypełnia umysł, gdy nie jest zajęty, by utrzymywać pamięć o Bogu w swoim życiu, w swoim sercu.
  6. Jako prawosławni moglibyśmy powiedzieć: rób prostracje, gdy się modlisz. Klękaj. Pochylaj się. Kłaniaj się. Używaj swego ciała. Jak mówi św. Efrem: „Jeśli twoje ciało się nie modli, gdy się modlisz, nie modlisz się tak naprawdę.” Modlitwa to nie tylko czynność umysłu i serca. To działanie całej osoby.
  7. Jedz dobre rzeczy z umiarem.
  8. Pość w dni postne i oczywiście w czasie Wielkiego Postu. Jednak jedz dobre rzeczy, nie takie, które mogą wyrządzić ci szkodę oraz jedz z umiarem, a gdy pościsz, pość w ukryciu.
  9. Ćwicz wyciszenie, wewnętrzne i zewnętrzne. Zwyczajnie siedź przez kilka minut dziennie w ciszy. Wyłącz wszystkie urządzenia. Otwórz się na Boga. Nie myśl o niczym. Obserwuj myśli, które się pojawiają i zwracaj je ku Bogu.
  10. Dokonuj aktów miłosierdzia w ukryciu. Po prostu czyń jakieś dobre rzeczy, o których nikt nie wie.
  11. Uczęszczaj regularnie na liturgiczne nabożeństwa. Chodź do kościoła. Stój tam. Słuchaj. Módl się. Nie zwracaj uwagi na ludzi – oczywiście bądź świadom ich obecności, ale bądź tam dla samego nabożeństwa.
  12. Przystępuj regularnie do Spowiedzi i Komunii Świętej. Bierz udział w życiu sakramentalnym Kościoła.
  13. Nie poddawaj się nachalnym myślom i uczuciom. Gdy nachodzą cię różne uczucia, gdy jakieś myśli cię nachodzą, nie zajmuj się nimi. Jeśli je przyjmiesz, one będą mieć cię w garści i będziesz grzeszyć. Musisz więc je uciąć, już na samym początku.
  14. Wyjawiaj wszystkie swoje myśli i uczucia regularnie jakiejś zaufanej osobie. Zazwyczaj będzie to duszpasterz lub ojciec albo matka duchowa, starzec. Jednak każdy człowiek, każdy chrześcijanin musi mieć kogoś, kto wie o nim wszystko, abyśmy mogli mu regularnie zdawać sprawę z tego, co dzieje się w naszym życiu.
  15. Regularnie czytaj Pismo Święte – nie czytaj go, by walczyć z innymi, ani by chwalić się zdolnością cytowania, ale czytaj je jako paliwo, jako pokarm. Ponieważ jeśli nie czytamy Pisma regularnie, umieramy. To jest jakby próbować żyć bez jedzenia albo jeździć samochodem bez nalania paliwa.
  16. Czytuj dobre książki, po trochu naraz. Nie pochłaniaj ich od razu. Nie czytaj ich po to, by móc powiedzieć „Przeczytałem ją”. Czytaj książki wolno. Czasami czytaj tą samą książkę dwa lub trzy razy – próbując wprowadzić w czyn to, o czym ona mówi.
  17. Pielęgnuj wspólnotę ze Świętymi. Dowiaduj się, kim byli święci ludzie w chrześcijańskiej historii. Dowiaduj się kim byli ci, którzy nauczali, którzy cierpieli, którzy umierali, którzy żyli chrześcijańskim życiem. I naśladuj ich. Jak rzekł św. Jan Klimak: „Kto nie naśladuje Świętych, jest głupcem, ale również głupcem byłby ktoś, kto by usiłował naśladować jakąś osobę w szczegółach jej życia.” Tego nie możesz uczynić, ale musimy uczyć się od świętych ludzi.
  18. Bądź zwyczajną osobą. Bądź jednym z ludzkiego rodu. Nigdy nie mów: „Dziękuję Ci, Boże, że nie jestem jak inni ludzie.” Staraj się być jak inni jak to tylko możliwe. Bądź zwyczajny. Jak rzekł rosyjski pisarz Czechow: „Wszystko poza tym, co zwyczajne, jest od Diabła.”
  19. Bądź uprzejmy względem wszystkich – przede wszystkim względem członków swojej własnej rodziny. Czasami wydaje nam się, że możemy być aroganccy w stosunku do członków własnej rodziny, ale mili dla ludzi z zewnątrz. Nie – musimy zacząć od życzliwości wobec tych, którzy są najbliżej nas.
  20. Zachowaj czystość i porządek w swoim domu. Bóg nie mieszka w bałaganie albo w brudzie i nieporządku. Oczywiście nie musimy być fanatykami zachowywania pedantycznej czystości, ale powinniśmy utrzymywać mądry porządek, przynajmniej w niektórych częściach domu, w których żyjemy, jadamy i zwłaszcza tam, gdzie się modlimy.
  21. Posiadaj zdrowe hobby. Znajdź sobie coś, przy czym będziesz ćwiczył swój mózg dla samej radości z tego płynącej.
  22. Ćwicz regularnie, musisz się ruszać.
  23. Przeżywaj dzień, lub nawet część dnia, naraz. Nie żyj w przeszłości, nie żyj jutrem. Św. Benedykt powiedział: „Rób to, co robisz. Bądź obecny tam, gdzie jesteś.” Co Bóg chce, abym robił właśnie teraz – nie wieczorem, nie jutro rano, nie wczoraj, ale właśnie teraz?
  24. Bądź zupełnie szczery – przede wszystkim z samym sobą. Największym grzechem jest kłamstwo, a największym kłamstwem jest kłamstwo dotyczące Boga i kłamstwo o mnie i Bogu. Bądź kompletnie szczery.
  25. Bądź wierny w małych rzeczach. Jezus to powiedział: „Kto jest wierny w małym, odziedziczy wiele i zostanie postawiony nad wieloma. A ci, którzy nie są wierni w małym, tracą to małe, które posiadają.” W Ewangelii św. Łukasza Pan nawet powiedział: „tracą to małe, które sądzą, że posiadają.” Wierność w małych, zwykłych sprawach.
  26. Wykonaj swoją pracę, a potem zapomnij o niej. Nie bierz jej wszędzie ze sobą. Bądź kompletnie skupiony na tym, co robisz, ale nie noś tego ze sobą w swoim umyśle. Skupiaj swój umysł na tym, co robisz w obecnej chwili.
  27. Rób trudne i bolesne rzeczy w pierwszej kolejności. Mamy zwyczaj robić najpierw proste rzeczy, rzeczy które lubimy, i odkładać te, których nie lubimy. Powinniśmy próbować odwrócić to i robić najtrudniejsze i nudne rzeczy najpierw.
  28. Mierz się z rzeczywistością. Nie żyj fantazją. Jest takie rosyjskie powiedzenie: „Bóg jest wszędzie, poza wyobraźnią i fantazją.” Zmierz się z rzeczywistościami swojego życia.
  29. Bądź wdzięczny. Bądź wdzięczny w każdym położeniu.
  30. Bądź radosny. Zachowuj się pogodnie, nawet jeśli nie czujesz się tak, zwłaszcza w obecności innych.
  31. Bądź prosty, ukryty, cichy i mały. Święci Ojcowie powiadają: „Jeśli chcesz być poznany przez Boga, nie staraj się być znany przez ludzi.” I znowu – to prostota, ukrycie, cichość, małość.
  32. Nigdy nie ściągaj ku sobie uwagi. Nigdy, świadomie, nie ściągaj uwagi ku sobie samemu. Gdziekolwiek jesteś, czyń, co czynią inni ludzie. To szczególnie ważne w Kościele. Gdy idziesz do Kościoła, rób to, co inni ludzie robią. To właśnie św. Ambroży powiedział św. Monice, matce św. Augustyna, gdy spytała: „Co powinnam czynić, gdy udam się do Rzymu?” Odpowiedział: „Rób to, co Rzymianie robią.” Pość, jak poszczą Rzymianie. Stój, jak Rzymianie stoją. Śpiewaj, jak Rzymianie śpiewają.
  33. Słuchaj, gdy ludzie mówią do ciebie. Bycie uważnym wobec innych jest jednym z największych darów. Zachowuj umysł trzeźwym i zwracaj uwagę, gdy inni do ciebie mówią.
  34. Bądź rozbudzony i bądź uważny. Bądź w pełni obecny tam, gdzie jesteś – trzeźwość, czujność, uważność.
  35. Myśl i mów o rzeczach nie więcej, niż jest to konieczne. Powinniśmy mówić tylko, gdy jest koniecznym mówić. W istocie Pismo powiada: „Powinniśmy mówić tylko, gdy ktoś się do nas zwróci.” Ojcowie mówią: „Często kajamy się z próżnej mowy, ale bardzo rzadko musimy pokutować za zachowanie milczenia.” Czasami mówimy, bo musimy coś powiedzieć. Ale powinniśmy mówić i myśleć o rzeczach nie więcej, niż jest to absolutnie konieczne.
  36. Gdy mówimy, mówmy prosto, jasno, pewnie i wprost – nic zbytecznego, żadnego pustego gadania. Znowu – prostota jest tu regułą.
  37. Uciekaj przed imaginacją, fantazjowaniem, analizowaniem, rozgryzaniem rzeczy. Bóg może oświecić nasz umysł i dać nam wgląd w naturę rzeczy, ale my nie możemy ich rozgryźć. Nie mamy zdolności, by to uczynić i powinniśmy przestać próbować.
  38. Uciekaj przed tym, co cielesne, seksualne na sam jego widok. Nie możesz prowadzić dialogu z żądzą, porneią i niemoralnością cielesną. Ona zawsze wygrywa. Zawsze ma argumenty po swojej stronie. Uciekaj na sam jej widok.
  39. Nie narzekaj, nie gderaj, nie szemraj, ani nie jęcz. Narzekanie, myślenie, zwracanie uwagi na braki innych – pracujemy w trakcie Wielkiego Postu i przez całe nasze życie, by z tym skończyć. Skupiamy się na sobie.
  40. Nie porównuj się z nikim. Sąd Ostateczny nie będzie od tego zależeć. Bóg nie porównuje nas ze sobą nawzajem. Każdy z nas zajmuje miejsce według tego, kim jest, co otrzymał, co zostało mu dane i co jest jego powołaniem.
  41. Nie szukaj i nie oczekuj pochwały z niczyjej strony, ani użalenia się nad tobą przez kogokolwiek. Żadnego chwalenia, żadnego użalania się. Zawsze pragniemy, by ludzie myśleli: „Och, jaki ty jesteś wspaniały” lub by mówili: „O, ale ciężko pracujesz” albo „Ale cierpisz!” Musimy starać się uciekać przed litością i uciekać przed pochwałą innych.
  42. Nie sądźmy nikogo za nic – bez względu na wszystko. To nie oznacza, że możemy po prostu powiedzieć: „Wszyscy są dobrzy i w porządku.” To nieprawda. Ale nie potępiamy ich. Nie wiemy, co nimi kieruje. Nie mówimy im cały czas, co mają robić. Pokazujemy ludziom, w co wierzymy, przez to, co czynimy. Ale nie osądzamy nikogo za nic, a jeśli osądzamy, to Pan osądza nas w taki sam sposób.
  43. Nie próbuj przekonywać nikogo do niczego. Raz na zawsze powinniśmy przestać próbować pouczać innych ludzi. Nie próbuję was teraz pouczać, mam nadzieję. Próbuję po prostu powiedzieć wam o tym, co uważam za prawdę. Wtedy możecie zrobić z tym, cokolwiek chcecie. Ale nie może być moim pragnieniem przekonać was i zwyciężyć w dyskusji. Mogę tylko – by użyć słowa z Pisma – „składać świadectwo” lub „zaświadczać”. Ale nie mogę mieć za cel nawracania innych. I jest to prawdą nawet w kwestii ewangelizacji. Nie jesteśmy tutaj, by nawracać ludzi. Jesteśmy, by przynosić im radość ze zwycięstwa Boga w Chrystusie. Co z tym zrobią, to jest sprawa między nimi i Bogiem.
  44. Nie broń się, ani się nie usprawiedliwiaj. Święci powiadają: „Ci, którzy usprawiedliwiają samych siebie, popełniają samobójstwo.” Nie potrzebujemy się usprawiedliwiać. Bóg nas zrehabilituje. Nie musimy bronić samych siebie. Bóg jest naszym obrońcą.
  45. Niech określa cię i zobowiązuje tylko Bóg, a nie ludzie. Nie dajemy nikomu określać naszego życia. Bóg określa nasze życie. I nawet najbliżsi nam ludzie nie powinni określać naszego życia – nasi rodzice, nasi małżonkowie. Nie, tylko Bóg określa kim jesteśmy i jesteśmy związani tylko przez Jego określenie.
  46. Przyjmuj krytykę z wdzięcznością, ale uważnie ją sprawdzaj. Nie jesteśmy zobowiązani wprowadzać w czyn każde słowo krytyki, które do nas dociera. Czasami krytyka jest fałszywa. Ale zdecydowanie musimy przyjąć ją otwarcie, okazać za nią wdzięczność, sprawdzić ją. A św. Jan Chryzostom powiedział, że nawet jak jesteśmy oskarżani o coś – nawet jeśli myślimy, że to nieprawda – powinniśmy przyjąć krytykę jak prawdziwą i wprowadzić ją w czyn, a wtedy nigdy nie zbłądzimy. Ponieważ jeśli nasz oskarżyciel ma rację, pokajaliśmy się i zadowoliliśmy go. A jeśli nie ma racji, to zawstydziliśmy go.
  47. Dawaj rady innym tylko, gdy jesteś o to proszony lub gdy jest twoim obowiązkiem to uczynić. To bardzo ważne. Nie chodź rozdzielając darmowe rady lub wskazówki. Jeśli ludzie proszą nas, odpowiadamy im. Poproszono mnie: „Ojcze Tomie, może powiesz parę rzeczy na Ancient Faith Radio.” Ja odpowiedziałem: „Ok, skoro mnie prosicie.” Więc gdy jesteśmy o to proszeni, możemy odpowiedzieć. Jeśli to jest nasz obowiązek, nasza praca – jak rodzic, duszpasterz, kierownik jakiegoś przedsięwzięcia lub nauczyciel – wtedy musimy to uczynić. To nasza praca. Ale nigdy nie udzielamy wskazówek i porad, jeśli nie zostaliśmy o to poproszeni lub nie jest to nasz obowiązek.
  48. Nie rób dla nikogo niczego, co może i powinien zrobić sam. Nie jest niczym wspaniałomyślnym robić dla innych to, co powinni oni robić sami dla siebie. Okradamy ich z ich życia, gdy tak postępujemy. Powinniśmy zatem pomagać ludziom robić to, co powinni czynić sami dla siebie, ale nie robić tego za nich. Jest oczywiście mnóstwo ludzi, którzy nie mogą uczynić dla siebie tego, co potrzebują. W takim wypadku pomóżmy im. Ale nie powinniśmy nigdy pomagać ludziom robić rzeczy, które sami powinni dla siebie wykonywać.
  49. Miej na każdy dzień plan aktywności, unikaj zachcianek i kaprysów. Ponownie Święci Ojcowie pouczają nas, że brak rytmu, kapryśność, uleganie zachciankom jest przyczyną wszystkich naszych upadków. Potrzebujemy dyscypliny. Potrzebujemy mieć dla siebie regułę i próbować ją zachowywać. Oczywiście reguła nie jest jakimś żelaznym prawem. W pewnym sensie jest skazana na to, by ulegać modyfikacji lub złamaniu, ale musimy ją posiadać. Każdego wieczoru, gdy idziemy spać, powinniśmy powiedzieć sobie, jak będzie wyglądał jutrzejszy dzień, a potem usiłować dotrzymać tej reguły. Różne rzeczy się wydarzą, ale powinniśmy próbować zachowywać regułę.
  50. Bądź miłosierny dla siebie i innych. Oczywiście powinniśmy być miłosierni dla innych, ale musimy być miłosierni również względem samych siebie. Nie możemy osądzać samych siebie ostrzej, niż Bóg to czyni, a największym grzechem jest rozpacz. Powinniśmy zatem żyć przez miłosierdzie Boże w każdym czasie – biorąc odpowiedzialność za nasze życie, a nie wymyślając sobie albo mieszając siebie z błotem. Bóg tego nie pragnie. Nie ma w tym żadnej zasługi. Pokajanie jest tym, czego Bóg pragnie, nie samych wyrzutów sumienia albo jakiegoś samobiczowania.
  51. Nie miej innych oczekiwań, jak tylko tego, że będziesz zaciekle kuszony do swego ostatniego tchu. Św. Antoni tak powiedział. Rzekł: „Prawdziwie mądra osoba zna różnicę pomiędzy tym, co słuszne i niesłuszne, dobrem i złem, prawdą i fałszem, i usilnie trzyma się tego, co jest dobre, prawdziwe i piękne, ale w pełni oczekuje, że będzie próbowana, sprawdzana, kuszona do jej ostatniego tchu.” Powiedział, że bez bycia kuszonym, nikt nie może wejść do Bożego Królestwa – bez kuszenia, nie ma zbawienia. Całe życie człowieka na Ziemi jest próbą według Pisma. Job o tym mówił. A zatem jesteśmy próbowani każdej chwili, powinniśmy tego oczekiwać. Nigdy nie powinniśmy się spodziewać, że próba minie. Nie prosimy Boga, by zabrał nam nasze krzyże. Prosimy o moc, byśmy mogli je unieść. Bóg nie kusi nikogo. Jednak w opatrzności Bożej jesteśmy próbowani w każdym czasie, aby nasze zbawienie mogło być naprawdę nasze i abyśmy mogli być zwycięzcami przez zwycięstwo Chrystusa.
  52. Skup się wyłącznie na Bogu i światłości. Nigdy nie skupiaj się na ciemności, kuszeniu i grzechu. To klasyczna nauka. Wypełnij samego siebie dobrymi rzeczami. Nie daj się zahipnotyzować przez mroczne rzeczy. Nie rozmyślaj o złych rzeczach. Rozmyślaj o rzeczach dobrych, a Bóg zadba o resztę.
  53. Znoś swoją próbę, próbę swoich błędów i grzechów z pokojem, pogodnie, w miłosierdziu Bożym. To jest bardzo ważne. Św. Serafin z Sarowa powiedział: „Posiadać Ducha Świętego oznacza patrzeć na swoją własną marność z pokojem, ponieważ wiesz, że Boże miłosierdzie jest większe niż twoja marność.” Św. Teresa z Lisieux, rzymskokatolicka święta, która zmarła w wieku 24 lat, napisała do przyjaciółki: „Jeśli jesteś skłonna znosić próbę własnej marności pogodnie, wtedy na pewno będziesz słodkim mieszkaniem Jezusa.” Musimy znosić nasze własne błędy z pokojem. Św. Paweł rzekł: „Gdzie grzech się rozmnożył, łaska nadzwyczaj obfitowała.” I nie możemy pozwolić diabłu radować się dwukrotnie. Pitagoras powiedział: „Jeśli upadamy, diabli radują się. Jeśli pozostajemy na dole, diabli nie przestają się radować.” I nic nie zawstydza biesów bardziej, niż to, gdy upadłszy, powstajemy znowu. Musimy więc znosić w pokoju, spokojnie nasze własne słabości, nasze własne upadki. Spodziewaj się ich. Nie przyczyniaj się do nich, ale spodziewaj się ich. Nie jesteśmy Bogiem.
  54. Gdy upadasz, powstań natychmiast i zacznij od nowa. Ilekroć upadamy, powstajemy. Na pewno upadniemy. Jest powiedziane w Piśmie, że mądra osoba, mądry człowiek upada siedem razy w ciągu dnia – to znaczy po wielokroć – ale wstaje znowu. Głupiec nie powstaje, głupiec nawet nie wie, że upadł. Mądra osoba wie, gdy upada, ale powstaje ponownie. W istocie Tradycja mówi: „Tylko Bogu jest właściwe nigdy nie upadać.” Demonom jest właściwe upadać i nie powstawać, ale ludziom właściwe jest – na pewno zaś chrześcijanom – upadać i podnosić się, upadać i znowu wstawać. Pewien Ojciec Pustyni nawet opisał ludzkie życie, zgodnie z wiarą chrześcijańską, w ten sposób – gdy został zapytany przez poganina, co to znaczy być chrześcijaninem, powiedział: „Chrześcijanin to osoba, która upada i powstaje, upada i powstaje, upada i jest podniesiona znowu łaską Bożą, by zacząć od nowa.” W każdej chwili możesz zacząć od nowa.
  55. I wreszcie – poproś o pomoc, gdy jej potrzebujesz, bez strachu i bez wstydu. Wszyscy potrzebujemy pomocy. Rosyjskie przysłowie mówi: „Jedyne, co możesz zrobić sam, własnymi siłami, to zginąć,” to znaczy pójść do Piekła. Jeśli jesteśmy zbawieni, jesteśmy zbawieni z innymi. Potrzebujemy zatem rady. Musimy mieć przyjaciół. Musimy być z innymi. A czasami potrzebujemy konkretnej pomocy, kiedy np. jesteśmy uzależnieni od narkotyków, alkoholu, seksu. Wtedy musimy pójść i poszukać tej konkretnej pomocy tak, jak poszlibyśmy do lekarza w chorobie. Czasami nie wiemy, co czynić, więc potrzebujemy pomocy. Potrzebujemy pójść do starszej osoby, kogoś bardziej doświadczonego, by nami pokierował. Ale nigdy, przenigdy nie powinniśmy być zawstydzeni lub bać się szukać pomocy. To jest normalna część ludzkiego biegu. Okres Wielkiego Postu, jako miniatura życie, to czas, gdy korzystamy ze wszelkiej pomocy, jaką możemy uzyskać. Szukamy pomocy autorów Pisma. Szukamy pomocy Świętych. Szukamy pomocy nabożeństw. Szukamy pomocy, której udziela Bóg na wszelkie sposoby, jakie zapewnia – dla naszego życia, naszego uzdrowienia i naszego zbawienia. Zatem ostatnią, pięćdziesiątą piątą maksymą jest: szukaj pomocy, gdy jej potrzebujesz, bez strachu i wstydu. Bądź człowiekiem. Bądź chrześcijaninem.