-->

wtorek, 27 listopada 2012

Symbol pozbawiony mocy

  Uciekając teologicznie od katolickiego sakramentalizmu, niektóre wspólnoty protestanckie przyjęły symboliczne rozumienie Chrztu i Komunii. Poniekąd zwrócenie uwagi na ten aspekt sakramentów jest bardzo pożądane, w minionym wieku pojęcie symbolu było intensywnie badane przez przedstawicieli chyba wszystkich wyznań chrześcijańskich, co przyniosło moc obserwacji i spostrzeżeń dot. funkcji i znaczenia symbolu w praktyce chrześcijańskiej. Symbol – nawet nie sakramentalny – posiada rzeczywistą moc nad człowiekiem, który z nim obcuje. Dzieje się tak dlatego, że pomimo swej konwencjonalności prezentuje się on człowiekowi jako naturalny, jako element rzeczywistości, jako coś prawdziwego. Symbol jest rzeczą, która odsyła do innej rzeczy albo raczej obcowanie z symbolem ma być obcowaniem z rzeczą, którą on reprezentuje. A symbol nie reprezentuje błahych rzeczy, on streszcza w sobie rzeczywistości przerastające człowieka, rzeczywistości ostateczne, przekraczające dyskursywne poznanie, mające naturę intuicyjną. Kontakt z symbolem zazwyczaj w praktyce oznacza kontakt z bardzo prostymi obiektami, gestami czy obrazami, ale znaczenie, jakim są one obdarzone, wyzwala w tym kontakcie przemianę człowieka o podłożu psychologicznym, symbol w potężny sposób odmienia postawę, zachowanie, myślenie człowieka, ponieważ przemawia do jego irracjonalnej sfery.
  Ale wróćmy do chrześcijańskich symbolistów. Bardzo często okazuje się, że gdy mówią oni o symbolu, wcale nie mają na myśli tego, o czym napisałem powyżej. Gdy optują za symbolizmem sakramentów, tak naprawdę chodzi im o ich niemal całkowitą deprecjację. Byłem świadkiem udzielania chrztu lub komunii, któremu towarzyszyło podkreślanie ich symboliczności, a zarazem neutralizowanie ich symbolicznej mocy. Symbol traci swą transformatywną moc, gdy opowiadamy o tym, jaki jest symboliczny i jaki jest umowny, gdy podkreślamy jego nierzeczywistość. Gdy chrzczonemu mówimy „A teraz zanurzymy cię w wodzie, co tylko symbolizuje zanurzenie w Chrystusa”, zamiast zanurzyć go w wodzie i powiedzieć „Zostałeś zanurzony w Chrystusa”, pozbawiamy symbol racji bytu. Rzecz oznaczana przez symbol została od niego chirurgicznie oddzielona, symbol stracił moc, jest dodatkiem pozbawionym znaczenia, wszystko zostało bezpiecznie zracjonalizowane, symboliczna bomba rozbrojona przez teologicznych saperów. Nic dziwnego, że sakramenty w takich wspólnotach bywają marginalizowane czasem do zupełnego zaniku.

Churching baby

  Dla kontrastu przywołam inne zdarzenie, którego byłem świadkiem w innych okolicznościach – tzw. wocerkowlenije dziecka w Cerkwi prawosławnej (słowo to pochodzi z cerkiewno-słowiańskiego i oznacza dosłownie „ukościelnienie”, a mniej dosłownie obrzęd włączenia nowo ochrzczonego dziecka do lokalnej wspólnoty Kościoła). Nie jest to sakrament i nie da się jego wagi porównać do wagi Chrztu, a jednak nawet tak mały akt rytualny jest pełen symbolizmu w prawosławiu. Kapłan, który przyjmował dziecko, wykonał rytuał bez słowa wyjaśnienia, modlił się po cichu nad dzieckiem, wykonywał nim znak krzyża, obnosił po cerkwi i prezbiterium. Całość była pełna aktów symbolicznych, które mówiły same za siebie i których treści nie da się sprowadzić do słów. To zupełnie inna postawa wobec symbolu, niż ta, którą opisałem wcześniej. To jest symbol w swojej pełni.

--Kamil M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz