-->

wtorek, 7 października 2014

Problem zła i Krzyż

W pewnym sensie grzech i śmierć nigdy nie miały wkroczyć na scenę, w innym sensie Bóg oczywiście od zawsze wiedział, że tak się stanie. Nas to dzisiaj bulwersuje bardziej, niż pierwszych chrześcijan, którzy przecież żyli w o wiele gorszym świecie i sami doświadczali jego brutalności w sposób niewyobrażalny. A mimo to, ci, którzy składali swoje ciała w dobrowolnej ofierze Bogu, śmiało pisali: Bóg wiedział, że grzech wejdzie na świat, ale była to jedyna droga do chwały, do której przeznaczył człowieka, chwały Bożego obrazu, podobieństwa do Syna Bożego. Bóg, który jest Panem wszystkiego, wybrał taką drogę wychowania człowieka do doskonałości dzieci Bożych. Być może jest to też tak dzisiaj dla nas bulwersujące, że w dużej mierze na Zachodzie, ale w pewnym sensie też w protestantyzmie (pod pozorem "pewności zbawienia") zapomniano o ważnym sensie sądu Bożego: Bóg, który powołuje istnienia z nicości, ma moc wynagrodzić wszystkim ofiarom wszelkie straty i to też uczyni. Sąd Ostateczny jest czymś dobrym, ponieważ jest nie tylko karą dla oprawców, ale również rehabilitacją uciśnionych. Jest sprawiedliwość na tym świecie, co poświadczył sam Bóg wskrzeszając niewinnego Jezusa z martwych odwracając wyrok ludzi. To trudna nauka, ale przecież wszyscy czytaliśmy wielokrotnie, że nie dla Ewy i Adama wszystko Bóg stworzył, ale dla – i przez – Chrystusa, dla całego Chrystusa, głowy i członków. Krzyż jest wyjaśnieniem zła – tylko przyjmując dobrowolnie Krzyż, ból, cierpienie, katastrofę, ucisk, smutek, można się nauczyć tego boskiego ogołocenia samego siebie, które objawił nam Chrystus; tylko w ten sposób można nauczyć się korzystać z wolnej woli na obraz Syna Bożego, tego całkowitego dobrowolnego wylania siebie na ofiarę, całkowitego daru z siebie, który stanowi istotę bycia Ojcem, i Synem, i Duchem Świętym, czyli osobową miłością.


Umiłowani, miłujmy się nawzajem, gdyż miłość jest z Boga, i każdy, kto miłuje, z Boga się narodził i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, gdyż Bóg jest miłością. W tym objawiła się miłość Boga do nas, iż Syna swego jednorodzonego posłał Bóg na świat, abyśmy przezeń żyli. Na tym polega miłość, że nie myśmy umiłowali Boga, lecz że On nas umiłował i posłał Syna swego jako ubłaganie za grzechy nasze. Umiłowani, jeżeli Bóg nas tak umiłował, i myśmy powinni nawzajem się miłować. Boga nikt nigdy nie widział; jeżeli nawzajem się miłujemy, Bóg mieszka w nas i miłość jego doszła w nas do doskonałości. Po tym poznajemy, że w nim mieszkamy, a On w nas, że z Ducha swojego nam udzielił. A my widzieliśmy i świadczymy, iż Ojciec posłał Syna jako Zbawiciela świata. Kto tedy wyzna, iż Jezus jest Synem Bożym, w tym mieszka Bóg, a On w Bogu. A myśmy poznali i uwierzyli w miłość, którą Bóg ma do nas. Bóg jest miłością, a kto mieszka w miłości, mieszka w Bogu, a Bóg w nim. W tym miłość do nas doszła do doskonałości, że możemy mieć niezachwianą ufność w dzień sądu, gdyż jaki On jest, tacy i my jesteśmy na tym świecie. W miłości nie ma bojaźni, wszak doskonała miłość usuwa bojaźń, gdyż bojaźń drży przed karą; kto się więc boi, nie jest doskonały w miłości. Miłujmy więc, gdyż On nas przedtem umiłował. Jeśli kto mówi: Miłuję Boga, a nienawidzi brata swego, kłamcą jest; albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. A to przykazanie mamy od niego, aby ten, kto miłuje Boga, miłował i brata swego.
1 Jana 4:7-21

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz