-->

sobota, 1 grudnia 2012

Ody Salomona: Oda 10

Oda 10
Pan pokierował mymi ustami przez swe słowo
i otworzył moje serce swym światłem,
i sprawił, że zamieszkało we mnie jego nieśmiertelne życie,
i dał mi głosić owoc jego pokoju,
by nawrócić dusze tych, którzy pragną przyjść do niego,
i by poprowadzić [ich] w dobrą niewolę na wolność.
Doznałem wzmocnienia i urosłem w siłę, i wziąłem świat w niewolę,
i stało się to dla mnie chwałą Najwyższego i Boga, mego Ojca.
I poganie, którzy byli rozproszeni, zostali zgromadzeni,
a ja nie stałem się nieczysty przez moją miłość dla nich,
ponieważ wyznawali mnie na wysokościach
i ślady światła spoczęły na ich sercach,
i postępowali w moim życiu, i zostali zbawieni,
i stali się mym ludem na wiek wieków.
Halleluja.
  W Odzie tej podmiotem lirycznym jest Mesjasz, Syn Ojca, ale przypisuje sobie dokonania, których autorem nie mógłby być Chrystus za swego życia. Mowa jest tu przede wszystkim o powszechnej ewangelizacji, która jak wiemy była dziełem wczesnego Kościoła. Z tego powodu możemy odczytać w tym utworze pewną identyfikację Mesjasza z Jego Kościołem – to czego dokonuje Kościół, jest tak naprawdę dziełem Syna Bożego. Początkowe słowa Ody nawiązują prawdopodobnie do zmartwychwstania Chrystusa, które jest ujęte jako otwarcie serca za pomocą światłości, jako zamieszkanie we wnętrzu Chrystusa nieśmiertelnego życia. W wyniku zmartwychwstania Chrystus pouczony słowem Pańskim podejmuje się misji głoszenia pokoju Bożego i nawracania ludzi. Odnosi się wrażenie, że zmartwychwstanie Chrystusa jest dokonaniem, które dopiero umożliwia tę misję, rodzi pokój, który można wreszcie zaszczepić wśród ludzi, daje również dostęp do Boga, możliwość nawrócenia dla tych, którzy chcą już sami doń przyjść. Ta akcja Mesjasza jest nazwana wzięciem ludzi w niewolę, które paradoksalnie oznacza ich wyzwolenie. Ta sekwencja wprost nie może nie budzić skojarzeń z Listem do Efezjan, w którym Bóg ożywia wiernych z Chrystusem:
A Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni. Razem też wskrzesił i razem posadził na wyżynach niebieskich - w Chrystusie Jezusie, aby w nadchodzących wiekach przemożne bogactwo Jego łaski wykazać na przykładzie dobroci względem nas, w Chrystusie Jezusie.
Ef 2:4-7
  Co więcej dalej to Chrystus zwiastuje pokój ludziom:
On bowiem jest naszym pokojem. On, który obie części [ludzkości] uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur - wrogość. W swym ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań, wyrażone w zarządzeniach, aby z dwóch [rodzajów ludzi] stworzyć w sobie jednego nowego człowieka, wprowadzając pokój, i [w ten sposób] jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości. A przyszedłszy zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój tym, którzy blisko.
Ef 2:14-17
  Przez Chrystusa jest nawrócenie, dostęp do Ojca: „bo przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy przystęp do Ojca” (Ef 2:18) Również w tym liście pojawia się wątek niewoli: „Dlatego mówi Pismo: Wstąpiwszy do góry wziął do niewoli jeńców, rozdał ludziom dary.” (Ef 4:8) Chrystus tutaj wiedzie jeńców do niebios, zapewne by posadzić ich na wysokościach. Ta jego misja jest dla niego według Ody dziełem przynoszącym chwałę Ojcu, co z kolei przywodzi doksologię z 3 rozdziału Listu do Efezjan wieńczącą modlitwę Pawła: „Temu zaś, który mocą działającą w nas może uczynić nieskończenie więcej, niż prosimy czy rozumiemy, Jemu chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie po wszystkie pokolenia wieku wieków! Amen.” (Ef 3:20-21). Jak w innych Odach Mesjasz nazywa Pana Najwyższym i Bogiem oraz identyfikuje go ze swoim Ojcem.
  Dalej pojawia się ciekawy wątek, mianowicie rozproszenie pogan. Jeśli sięgniemy do Starego Testamentu, a nawet większości  Nowego, zauważymy, iż większość tekstów mówiących o rozproszeniu i zgromadzeniu odnosi się do Izraela – rozproszonego z powodu złamania przymierza i oczekującego zgromadzenia w momencie eschatologicznego zmiłowania się Boga. Zasadnicze odejście od tej wizji zaznacza Ewangelia wg św. Jana, gdy komentuje naradę przywódców żydowskich, chcących uśmiercić Jezusa:
Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: „Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród.” Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno.
Jan 11:49-52
  Tekst Ody 10 odwołuje się jednak prawie na pewno do historii o rozproszeniu narodów – inaczej mówiąc „pogan” – po upadku wieży Babel: „Dlatego to nazwano je Babel, tam bowiem Pan pomieszał mowę mieszkańców całej ziemi. Stamtąd też Pan rozproszył ich po całej powierzchni ziemi.” (Rdz 11:9). Konstrukcja Księgi Rodzaju przedstawia Abrahama, jako Boży plan uzdrowienia dla rozproszonych narodów, gdy relacjonuje jego powołanie zaraz w następnym 12 rozdziale. Gdy Oda 10 głosi, że Mesjasz zgromadził pogan, dostrzega w tym prawdopodobnie długo oczekiwane odwrócenie katastrofy wieży Babel, spełnienie misji Abrahama.
  Dalej Mesjasz zaznacza, że w swojej miłości do pogan nie zanieczyścił się (oczywiście rytualnie). To musi być stwierdzenie polemiczne, można sobie wyobrazić Żydów, którzy reagowali zgorszeniem na misję wśród pogan, na utrzymywanie bliskich stosunków pomiędzy Żydami a poganami wierzącymi w Chrystusa. Mesjasz wypowiadający się w Odach poniekąd broni się przed oskarżeniem o nieczystość takiego posunięcia w ciekawy sposób: Jego obcowanie z poganami w miłości jest czyste, ponieważ ci poganie doszli do prawdziwej wiary, wyznawali Jego (jako Bożego Syna) na wysokościach, ich serca podobnie jak Jego własne serce zostały napełnione światłością, naśladowali Jego samego, przez co zostali zbawieni i są Jego ludem. Słowem – ci poganie za sprawą Mesjasza stali się czyści, On ich oczyścił, nie ma mowy o tym, by oni Go kalali. Zwróćmy uwagę na to, że pojawiają się tutaj kolejne paralele do cytowanego na samym początku fragmentu z Listu do Efezjan: poganie wyznają Mesjasza na wysokościach, jak chrześcijanie w Ef są posadzeni na wysokościach; poganie z Ody stają się ludem Bożym na wieki wieczne tak, jak w nadchodzących wiekach Bóg chce okazać bogactwo łaski w Kościele przez Chrystusa. Oczywistym podobieństwem jest pojawiające się w obu utworach obwieszczenie zbawienia.
  Jeszcze jedna rzecz jest chyba godna odnotowania – poganie mają wyznawać Mesjasza na wysokościach. Czasownik „wyznawać”, który użyty jest w tym miejscu, może również oznaczać „dziękować”, a to otwierałoby możliwość dopatrywania się w tych słowach aluzji do Eucharystii, Dziękczynienia zbawionego ludu par excellence, które włącza wiernych w wieczną, boską Liturgię na wyżynach niebieskich.

--Kamil M.

wtorek, 27 listopada 2012

Symbol pozbawiony mocy

  Uciekając teologicznie od katolickiego sakramentalizmu, niektóre wspólnoty protestanckie przyjęły symboliczne rozumienie Chrztu i Komunii. Poniekąd zwrócenie uwagi na ten aspekt sakramentów jest bardzo pożądane, w minionym wieku pojęcie symbolu było intensywnie badane przez przedstawicieli chyba wszystkich wyznań chrześcijańskich, co przyniosło moc obserwacji i spostrzeżeń dot. funkcji i znaczenia symbolu w praktyce chrześcijańskiej. Symbol – nawet nie sakramentalny – posiada rzeczywistą moc nad człowiekiem, który z nim obcuje. Dzieje się tak dlatego, że pomimo swej konwencjonalności prezentuje się on człowiekowi jako naturalny, jako element rzeczywistości, jako coś prawdziwego. Symbol jest rzeczą, która odsyła do innej rzeczy albo raczej obcowanie z symbolem ma być obcowaniem z rzeczą, którą on reprezentuje. A symbol nie reprezentuje błahych rzeczy, on streszcza w sobie rzeczywistości przerastające człowieka, rzeczywistości ostateczne, przekraczające dyskursywne poznanie, mające naturę intuicyjną. Kontakt z symbolem zazwyczaj w praktyce oznacza kontakt z bardzo prostymi obiektami, gestami czy obrazami, ale znaczenie, jakim są one obdarzone, wyzwala w tym kontakcie przemianę człowieka o podłożu psychologicznym, symbol w potężny sposób odmienia postawę, zachowanie, myślenie człowieka, ponieważ przemawia do jego irracjonalnej sfery.
  Ale wróćmy do chrześcijańskich symbolistów. Bardzo często okazuje się, że gdy mówią oni o symbolu, wcale nie mają na myśli tego, o czym napisałem powyżej. Gdy optują za symbolizmem sakramentów, tak naprawdę chodzi im o ich niemal całkowitą deprecjację. Byłem świadkiem udzielania chrztu lub komunii, któremu towarzyszyło podkreślanie ich symboliczności, a zarazem neutralizowanie ich symbolicznej mocy. Symbol traci swą transformatywną moc, gdy opowiadamy o tym, jaki jest symboliczny i jaki jest umowny, gdy podkreślamy jego nierzeczywistość. Gdy chrzczonemu mówimy „A teraz zanurzymy cię w wodzie, co tylko symbolizuje zanurzenie w Chrystusa”, zamiast zanurzyć go w wodzie i powiedzieć „Zostałeś zanurzony w Chrystusa”, pozbawiamy symbol racji bytu. Rzecz oznaczana przez symbol została od niego chirurgicznie oddzielona, symbol stracił moc, jest dodatkiem pozbawionym znaczenia, wszystko zostało bezpiecznie zracjonalizowane, symboliczna bomba rozbrojona przez teologicznych saperów. Nic dziwnego, że sakramenty w takich wspólnotach bywają marginalizowane czasem do zupełnego zaniku.

Churching baby

  Dla kontrastu przywołam inne zdarzenie, którego byłem świadkiem w innych okolicznościach – tzw. wocerkowlenije dziecka w Cerkwi prawosławnej (słowo to pochodzi z cerkiewno-słowiańskiego i oznacza dosłownie „ukościelnienie”, a mniej dosłownie obrzęd włączenia nowo ochrzczonego dziecka do lokalnej wspólnoty Kościoła). Nie jest to sakrament i nie da się jego wagi porównać do wagi Chrztu, a jednak nawet tak mały akt rytualny jest pełen symbolizmu w prawosławiu. Kapłan, który przyjmował dziecko, wykonał rytuał bez słowa wyjaśnienia, modlił się po cichu nad dzieckiem, wykonywał nim znak krzyża, obnosił po cerkwi i prezbiterium. Całość była pełna aktów symbolicznych, które mówiły same za siebie i których treści nie da się sprowadzić do słów. To zupełnie inna postawa wobec symbolu, niż ta, którą opisałem wcześniej. To jest symbol w swojej pełni.

--Kamil M.

sobota, 10 listopada 2012

Żywotność rytuału i niemoc tekstu

Kiedy koherencja rytualna przekształciła się w tekstualną, rytualne powtarzanie stało się zbędne, ponieważ wraz z pismem wynaleziono inny sposób przechowywania sensów. Warto jednak zastanowić się, czy był on lepszy, od tego bowiem zależy trwałość konektywnej struktury* społeczeństwa. Jedynie sens cyrkulujący pozostaje żywy, a rytuał to właśnie pewna forma cyrkulacji. Natomiast martwa litera tekstu istnieje materialnie również poza nią i łatwo może wyjść z obiegu. Kiedy zaś tekst wyjdzie z użycia, staje się raczej grobem niż skarbnicą sensu, który wówczas może zmartwychwstać tylko dzięki wysiłkowi interpretatora, sztuce hermeneutyki i pośrednictwu komentarza. Oczywiście zdarza się również, że zapomniane zostaje znaczenie rytuału. Wtedy jednak zawsze zastępuje je inne znaczenie. Teksty są więc niepewnym sposobem przekazywania sensu, ponieważ może on wraz z nimi wypaść z obiegu komunikacyjnego, co w przypadku rytuału nie jest możliwe.
J. Assmann, Pamięć kulturowa. Pismo, zapamiętywanie i polityczna tożsamość w cywilizacjach starożytnych, Wyd. UW, Warszawa 2008, str. 106.
  Zgodnie z powyższym rytuał istnieje właściwie dla sensu, który wyraża, a jego życie jest życiem jego sensu. Każde powtórzenie rytuału, które przecież jest obligatoryjne, przywołuje ponownie jego sens. Z tekstem jest trudniej – może zostać odłożony na półkę, a wtedy jego sens trudno odtworzyć i wprowadzić na nowo w przestrzeń społeczną, gdzie bez rytualnej oprawy jego przyszłość jest również niepewna. Być może ma to związek także z tym, że rytuał ma większą moc partycypacyjną, większy potencjał zbiorowego zaangażowania, niż tekst ciążący ku jednostkowemu odbiorowi i transmisji sensu. Prawdopodobnie ten krótki fragment rzuca światło na dzieje chrześcijaństwa na Zachodzie w przeciągu ostatnich pięciu, a może dziesięciu wieków – jest to niewątpliwie historia przemian rytuałów, prób poradzenia sobie z tekstem, historia gubienia, zaniedbywania i odnajdywania sensów.

* Tj. struktury scalające społecznie i historycznie grupę – przyp. K.M.

--Kamil M.

Oralność a Nowy Testament (2)

  W ostatniej części swojego artykułu pt. Phenomenology of language and the New Testament R.W. Funk skupia się na Pawłowym użyciu języka. Pokazuje m.in. jak zawarte w wielu jego listach sekcje dotyczące podróży minionych i planowanych zajmują ważne miejsce w ciągu argumentacji. Ich położenie w strukturze i rozplanowaniu listu wskazuje, iż Paweł jako swoją centralną misję postrzega swą osobistą obecność w Kościołach, bezpośrednie, ustne głoszenie i nauczanie wiernych, które z konieczności wymaga w późniejszym czasie pewnych listownych sprostowań i dodatkowych wyjaśnień. To w swej słabej i niepozornej obecności Paweł dostrzega ośrodek objawienia się mocy Bożej. Choć jego przeciwnicy mówią: „Listy bowiem (...) są groźne i nieubłagane, lecz gdy się zjawia osobiście, słaby jest, a jego mowa nic nie znaczy.” (2 Kor 10:10), sam postrzega to inaczej: „Dowody [mojego] apostolstwa okazały się pośród was przez wielką cierpliwość, a także przez znaki i cuda, i przejawy mocy.” (2 Kor 12:12) Wprawdzie Paweł jest słaby, ale nie widzi on tego, jako czegoś niestosownego, czegoś, co szkodzi jego osobistym wystąpieniom: „Usiłujecie bowiem doświadczyć Chrystusa, który przeze mnie przemawia, a nie jest słaby wobec was, lecz ukazuje w was moc swoją. Chociaż bowiem został ukrzyżowany wskutek słabości, to jednak żyje dzięki mocy Bożej. I my także niemocni jesteśmy w Nim, ale żyć będziemy z Nim przez moc Bożą względem was.” (2 Kor 13:3-4). W mizerności własnej postaci apostoł widzi improwizację Chrystusa – słabego, a zarazem pełnego mocy.  Paweł nie jest w stanie odegrać, a zatem i głosić, Chrystusa listownie: „Lecz nie chcę, by wyglądało, że was straszę listami” (2 Kor 10:9). Słowo pisane potrafi zniekształcić intencje autora, obdarzyć przekaz fałszywym autorytetem pozbawiając go zarazem transformatywnej względem odbiorców mocy.
  Po drugie, z analizy twórczości Pawła wynika, iż jest on nie tyle zainteresowany treścią słów, co tym, jaki efekt one są zdolne wywołać. Paweł słowami raczej przywołuje rzeczywistość, w której i on, i odbiorca mogą wspólnie uczestniczyć, niż wysyła komunikaty. Słowo, ustne głoszenie ma moc przemiany ludzi, ponieważ jest związane z bezpośrednią personalną interakcją, każde słowo jest zdarzeniem pomiędzy osobami. Mowa nie daje się zamknąć, ograniczyć, skończyć jak słowo pisane – słowo mówione jest otwarte na przyszłość, na dalszą interakcję i przemianę osób przez wzajemny wpływ. Dlatego nawet gdy Paweł pisze swe listy, stara się je utrzymać w stylistyce jak najbliższej ustnej wypowiedzi – tłoczą się w nich wymyślone dialogi, oskarżenia i obrony, zapytania, wykrzyknienia, przysięgi i wyzwania. To nie jest materiał przeznaczony do wczytania się, ale do poddania się oralnemu wrażeniu jakie wywołuje, gdy jest słuchany.

--Kamil M.

piątek, 2 listopada 2012

Wstępnie o Odach Salomona

  Ody Salomona to 42 utwory powstałe prawdopodobnie w latach 70-125 n.e. w Syrii. Oryginalnie mogły zostać napisane w języku greckim, hebrajskim lub syryjskim – bo w tym to języku dzisiaj posiadamy 40 z nich, ponadto 5 w koptyjskim i 1 po grecku. Trudno powiedzieć, by były one apokryfami. Wprawdzie odwołują się do Salomona w swym tytule, jednak w ich treści wydają się być po prostu natchnionymi hymnami powstałymi i używanymi w jakiejś wspólnocie. Wspólnota ta raczej nie łudziła się, że oto ma rękach zaginione pismo wielkiego króla Izraela, skąd zatem taki tytuł? Może to mieć swoje wyjaśnienie, ale o tym potem.
  Z różnych powodów zarzucano Odom heterodoksyjne pochodzenie, oskarżano o głoszenie gnostycyzmu. Dziś jednak wraz z postępem badań na wczesnym chrześcijaństwem, a przede wszystkim nad jego bardzo różnorodnymi formami wyrazu, wydaje się, że w ich wypadku mamy do czynienia z judeochrześcijańską tradycją, która przez długi czas została zachowana w Syrii. Syria stała się jej ośrodkiem dlatego, że po upadku powstania żydowskiego w latach 70-tych I wieku chrześcijanie palestyńscy wyemigrowali właśnie do Syrii. Kiedy mowa jednak o tradycji judeochrześcijańskiej, nie mamy na myśli tego, iż jej nosicielami byli wyłącznie Żydzi – raczej chodzi właśnie o charakterystyczną formę ekspresji wiary czerpiącą z Psalmów, literatury mądrościowej, apokaliptycznej, żydowskiej teologii kultu Bożego. Tą formą posługiwali się również niektórzy chrześcijanie pochodzenia pogańskiego.
  Interesujące w Odach są wątki i frazy przywołujące na myśl pisma Janowe (Ewangelię, Listy, Objawienie) oraz Ignacego z Antiochii (nie powinno budzić to zdziwienia – Antiochia była stolicą Syrii). Dużo uwagi utwory poświęcają inicjacji chrześcijańskiej, pojawia się wiele elementów sakramentalnego wtajemniczenia. Wydarzenia z życia Chrystusa są rozważane jako swego rodzaju kosmiczne misteria, zmieniające rzeczywistość i bieg dziejów, a zarazem jako bliskie wiernym, którzy w tajemniczy sposób w nich mogą tu i teraz uczestniczyć. To wszystko sugeruje, iż Ody były używane w kontekście liturgicznym przy obrzędach różnego rodzaju. Są wśród nich pieśni wychwalające Boga, opowiadające Jego dzieła, rozważające doświadczenia wiernych, a częściej chyba pojedynczego wiernego. Czasem mówią o Mesjaszu w trzeciej osobie, czasem wypowiada się w nich sam Mesjasz. Czasem świętują jakieś sakramentalne wydarzenie, czasem wzywają do działania i pouczają.
  Oskarżenie o gnostycyzm wynika zapewne z nacisku, jaki te utwory kładą na jednostkowe duchowe poznanie, jednak to jest niewystarczające kryterium oceny, bowiem wiemy, iż wcześni chrześcijanie wyróżniali fałszywą i prawdziwą gnozę, czyli „wiedzę, poznanie” (gr. gnosis, aram. idata), jak również prawdziwych i fałszywych gnostyków. Ody są raczej dziełami tych pierwszych, tzn. dziełami ortodoksów, o czym świadczy m.in. akceptacja materii, stworzenia, opatrzności Bożej nad światem. Wizja jaką roztaczają Ody Salomona jest optymistyczna względem świata, głoszą one wielkie zwycięstwo Boga, wyzwolenie wszechrzeczy z ciemności, niewiedzy, zepsucia i śmierci, nawet jeśli często skupiają się na indywidualnym przeżywaniu zbawienia to w szerszej perspektywie spoglądają na cały kosmos.
Tytułowy Salomon zdaje się być dla autorów typem Mesjasza i Jego wiernych. Możliwe, że słowa Ód wkłada się w usta Salomona jak jakiejś prefiguracji Chrystusa i każdego chrześcijanina z osobna. Skąd wybór Salomona? Wiemy, że według Ewangelii sam Chrystus się do niego porównywał i dla pierwszych chrześcijan ma to głęboki sens. Salomon był w starożytności judeochrześcijańskiej postrzegany na kilka powiązanych ze sobą sposobów. Przede wszystkim jako prawdziwy Król, uniwersalny władca. Tzw. Psalmy królewskie z biblijnego Psałterza odnoszą się najpewniej do osoby Salomona, jego intronizacji i panowania. Po drugie – Salomon jest wielkim mędrcem, dlatego przypisuje mu się autorstwo niemal całej literatury mądrościowej. Salomon miał poznać tajemnice świata, otrzymać wejrzenie w największe sekrety stworzenia, zrozumieć prawdziwe znaczenie wszystkiego. Ale miało to swoją przyczynę – Bóg miał uczynić Salomona swym synem, co tożsame jest właśnie z owym wtajemniczeniem. To jest wątek, który chyba najczęściej przewija się w Odach – usynowienie, zrodzenie przez Boga, przebóstwienie, przemiana, być może angelomorfizacja, unieśmiertelnienie, przepełnienie Duchem od razu łączące się z doświadczeniem poznania. Ponadto Salomon jest oczywiście budowniczym Świątyni, domu Bożego, miejsca kultu prawdziwego Boga – jest to możliwe dlatego, że ma on wejrzenie w kult niebiański właśnie z powodu bycia synem Bożym.
  Widzimy jak wszystkie te szczegóły się splatają i wynikają jedne z drugich. To wszystko odnosi się w Odach zarówno do Chrystusa, jak i każdego wiernego z osobna tak, że czasem trudno rozróżnić, o którym przypadku w danym miejscu mowa.
  Nie istnieje niestety kompletny przekład Ód Salomona na język polski, o którym byłoby mi wiadomo, dlatego co jakiś czas postaram się opublikować tutaj przekład co niektórych Ód z krótkim komentarzem na podstawie dwóch tłumaczeń angielskich: The Forgotten Books of Eden oraz Jamesa Charleswortha. Na początek pierwsza, króciutka Oda.

Oda 1
Pan na mej głowie niczym wieniec

i nigdy nie będę bez Niego.
Uwito dla mnie wieniec prawdy
i wypuścił poprzez mnie Twe gałązki.
Nie jest bowiem jak uschły wieniec,
który nie wydaje owoców,
gdyż Ty żyjesz na mojej głowie
i wydałeś na mnie owoce,
a Twe owoce są w pełne i dojrzałe,
są pełne Twego zbawienia.

--Kamil M.

niedziela, 28 października 2012

Oralność a Nowy Testament (1)

  Czas zabrać się za pracę licencjacką. Przez długi czas myślałem nad tematem i początkowo skłaniałem się ku prześledzeniu mechanizmów działających w pierwotnym chrześcijaństwie, które posłużyły do skonstruowania trwałego i konkurencyjnego światopoglądu (por. P. Berger i Th. Luckmann Społeczne tworzenie rzeczywistości). W końcu jednak uznałem, że 1) to bardzo obszerny temat, 2) wymagałby on dużo pracy, na źródłach, które mogą być trudno dostępne lub zgoła nieistniejące. Może innym razem. Ponieważ jednak trochę już zdążyłem się zaznajomić z opracowaniami na temat kultury oralnej (nawet w pierwszych wpisach tego bloga jest o tym mowa), postanowiłem pójść w tym kierunku i tak planuję namierzyć i uwypuklić te cechy twórczości zawartej w NT, które noszą znamiona przynależności jej autorów do kultury wciąż w przeważającym stopniu oralnej. Dlaczego takie zagadnienie? Po pierwsze, z ciekawości, z pragnienia poznania albo chociaż podsumowania pracy innych, którzy się już wcześniej nad tym trudzili. Po drugie, z sympatii lub woli empatycznego poznania. Myślę, że taka praca pozwoli lepiej zrozumieć kluczowe osoby i teksty w pierwotnym chrześcijaństwie, intencje, wyobrażenia, sposób korzystania z języka. To próba zrozumienia obiektu na warunkach dyktowanych przez obiekt, a nie przez badającego.
  Zdążyłem już zrobić mały research i jestem zadowolony, znalazłem bowiem cały numer pisma biblistycznego  poświęcony Oralności i tekstualności w literaturze wczesnochrześcijańskiej, (podobno) przełomową książkę Wernera Kelbera pt. The Oral and Written Gospel oraz wiele artykułów z anglojęzycznych czasopism naukowych. Pośród nich m.in. Phenomenology of language and the New Testament R.W. Funka, który nie traktuje ściśle o kulturze oralnej, ale o użyciu języka w NT i o jego interpretacji lub odbiorze, co jest wystarczająco bliskie moim zainteresowaniom. W drugiej części artykułu (po zreferowaniu w pierwszej fenomenologicznego podejścia do języka) autor aplikuje fenomenologiczną teorię do faktu używania przez Jezusa przypowieści w swym nauczaniu i postrzega ten fakt jako znaczący. Przypowieści wyśmienicie pasują do zadania, jakiego podjął się Jezus – nie są (jak błędnie czasem się mniema) alegoriami, kodem odnoszącym się do innej rzeczywistości, unikają one abstrakcji. Raczej wychodząc ze świata doświadczeń odbiorców przekazują w sposób maksymalnie niezapośredniczony punkt widzenia Jezusa, wciągają odbiorców w ten nowy kształtowany przez niego świat. Przypowieści przykuwają uwagę nie do detali lub pojedynczych ich bohaterów, ale do przedstawionej w nich sytuacji. Przypowieść czerpie ze środowiska odbiorców, by podważyć ich świat i zaprosić do innego spojrzenia nie przez abstrakcyjne argumenty, ale w taki sposób, w jaki czyjś obraz potrafi zmienić punkt widzenia patrzącego. Przypowieści przybliżają Królestwo Boże i ukazują różne jego aspekty, ale nie w sposób systematyczny – to raczej krótkie wejrzenia w nową rzeczywistość, która wymaga zaangażowania się w nią, by ją zgłębić. Jest to bardzo oralne (w sensie kulturowym) zjawisko. Ludzie kultury oralnej żyją językowo blisko świata codziennej ludzkiej egzystencji, blisko przyrody, pracy, podstawowych stosunków międzyludzkich. Geniusz Jezusa polega nie na tym, że takie tematy w przypowieściach w ogóle podejmuje (to w tej sytuacji doprawdy nic dziwnego), ale na tym, jak je wykorzystuje. Jego opowiadanie świata tych ludzi na nowo wciąga ich w bliską więź z jego wizją, z nim samym poprzez jego słowo, poprzez bezpośrednią ekspresję jego wewnętrznej perspektywy, którą posiada. Ta osobista interakcja z Jezusem i jego nowo powstałym językowym światem, w którą on swoim słowem wciąga ludzi, budzi jednak również opór i protest tym gorętszy, że interakcja jest tak bezpośrednia i rozgrywa się na kanwie tak podstawowych zjawisk, do których odnoszą się przypowieści. Emocje rosną, wybuchają spory, łatwo o otwarty konflikt – i taka konfliktowość to też cecha kultury oralnej, ale o tym innym razem.

--Kamil M.

poniedziałek, 24 września 2012

Grzegorz z Nyssy o wolności i godności obrazu Bożego

Jak rzemieślnicy nadają swoim wyrobom kształty odpowiednie do ich przeznaczenia, tak najlepszy Mistrz stworzył naszą naturę jak jakiś najlepszy sprzęt, zdatną do panowania, i tak ukształtował dusze i ciało, by człowiek był zdolny do sprawowania władzy. Dusza ukazuje swój władczy charakter i swą wyższość, daleką od pospolitej niskości, przez swoją niezależność od nikogo (adespoton), wolność (auteksousion) i kierowanie się własną wolą. A czyją to jest cechą, jeśli nie władcy? A poza tym natura, uczyniona na obraz natury panującej nad wszystkim, musi od początku mieć królewski charakter.
Malarze portretów władców zazwyczaj oddają ich postać, a godność królewską podkreślają przez purpurowe szaty i zgodnie ze zwyczajem także obraz nazywa się królem. Tak i ludzka natura, stworzona by rządzić innymi, przez swoje podobieństwo do Króla wszechrzeczy stanowi jakby Jego żywy obraz oraz uczestniczy w godności i imieniu. Nie ozdabia jej purpura, ani berło i korona nie oznaczają jej godności (bo i pierwowzór na tym nie polega), ale zamiast purpury odziana jest w cnotę, najbardziej królewską z szat; zamiast berła dzierży szczęście nieśmiertelności; zamiast korony ozdobiona jest wieńcem sprawiedliwości. Wszystko, co wskazuje na godność królewską, ukazuje jej doskonałe podobieństwo do piękna pierwowzoru.
Grzegorz z Nyssy, O stworzeniu człowieka r. 4, tł. M. Przyszychowska, Wydawnictwo WAM, Kraków 2006.
  Jaką tragedią dla ludzkiej osoby jest zniewolenie przez grzech i konieczności wynikające z upadku w śmierć. Ten, który został stworzony na obraz Niepodlegającego Namiętnościom, musi służyć instynktom, zachciankom, przypadkowym pragnieniom, które porywają jego wolę i działania. Tym samym człowiek jest upodlony, pozbawionej oryginalnej królewskiej godności wynikającej z podobieństwa do Boga w wolności, w wolnym wyborze cnoty. W innym tekście Grzegorz pisze:
Skoro człowiek został stworzony jako podobny do Boga i szczęśliwy dzięki wolności (to auteksousio) (suwerenność i wolność od wszelkiej zależności (autokrates te kai adespoton) są właściwościami Boskiej natury), zatem prowadzenie go do czegokolwiek siłą lub z konieczności byłoby dla człowieka pogwałceniem jego godności. (...) To, co wolne, jest bowiem równe Bogu (isotheon gar esti to auteksousion).
Grzegorz z Nyssy, De mortuis, GNO 9, 54 (tł. M. Przyszychowska).
  Dlatego asceza paradoksalnie nie służy zniewoleniu człowieka, ale przywróceniu mu pierwotnej wolności, niezależności od tego, co wydaje się konieczne w wyniku Upadku – zabiegania o własne zdrowie i życie. Człowiek wolny to taki, który wbrew instynktom decyduje się podążać drogą cnoty, droga miłości. A kto jest tak wolny, ten jest równy Bogu, wolnemu Pierwowzorowi.

--Kamil M.

czwartek, 13 września 2012

Św. Bazyli Wielki o upodobnieniu do Chrystusa

  Ekonomia Boga i Zbawiciela naszego wobec człowieka polega na przywołaniu go z wygnania spowodowanego karą za nieposłuszeństwo i na powrocie do zażyłości z Bogiem. Dlatego potrzebne jest przebywanie Chrystusa wcielonego, przykłady zasad ewangelicznych, cierpienie, krzyż, grób, zmartwychwstanie, aby człowiek zbawiony, przez naśladowanie Chrystusa odzyskał owo dawne synostwo. Dla osiągnięcia życia doskonałego konieczne jest zatem naśladowanie Chrystusa, nie tylko w przykładach opanowania, pokory i wielkoduszności w życiu, lecz także w samej śmierci, jak mówi Paweł, naśladowca Chrystusa: „Upodobniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do powstania z martwych”.
  W jaki więc sposób stajemy się podobni do Niego poprzez śmierć? Jako razem z Nim pogrzebani przez chrzest. Jaki zatem jest sposób pogrzebania siebie i jaka korzyść z takiego naśladownictwa? Pierwszą niezbędną rzeczą jest przerwanie kolei poprzedniego życia. Nie jest zaś niemożliwe „narodzić się powtórnie” – według słowa Pana – ponieważ powtórne narodzenie, jak to wyjaśnia samo słowo, jest początkiem innego życia. Aby zaś zaczęło się inne życie, trzeba położyć kres poprzedniemu. To tak jak podczas biegu podwójnego, gdy jakiś postój lub odpoczynek odcina ruch powrotny, tak też do przemiany życia niezbędną okazała się śmierć, aby pośredniczyła między dwoma [rodzajami] życia, dokonując tego, które trwa, i dając początek temu, które nastąpi. A jak osiągamy zejście do piekła? Naśladując poprzez chrzest grzebanie Chrystusa. Tak samo bowiem w wodzie pogrążone są ciała ochrzczonych. Chrzest symbolicznie wskazuje na wyrzeczenie się spraw ciała, zgodnie ze słowami Apostoła: „Otrzymaliście obrzezanie, nie z ręki ludzkiej, lecz Chrystusowe obrzezanie, polegające na zupełnym wyzuciu się z ciała grzesznego, jako razem z Nim pogrzebani w chrzcie”. Podobnie też jest [on] oczyszczeniem duszy z brudu wnikającego do niej z cielesnego sposobu myślenia, jak napisano: „Obmyj mnie, a nad śnieg wybieleję”. Dlatego nie obmywamy się na wzór Żydów po każdym splamieniu, bo znamy jeden zbawczy chrzest, skoro jedna jest śmierć nad światem i jedno powstanie z martwych, których typem jest chrzest. Przez wzgląd na to Pan, który zarządza naszym życiem, wyznaczył nam przymierze chrztu, zawierające w sobie typ śmierci i życia. Woda wyraża obraz śmierci, Duch zaś przynosi zapowiedź życia.
  Tak więc odtąd stało się dla nas jasne to, co jest przedmiotem dociekań, dlaczego woda została przyjęta wraz z Duchem. Dlatego, że w chrzcie tkwią dwa cele, jeden to uwolnienie ciała od grzechu, by ono już nie przynosiło owoców dla śmierci, drugi, aby żyło dla Ducha, a owoc znalazło w uświęceniu. Woda przynosi obraz śmierci, tak jak ciało pochowane w grobie. Duch zaś wsącza życiodajną siłę, odnawiając nasze dusze ze stanu śmierci w grzechu do nowego życia. To więc oznacza narodzić się powtórnie z wody i Ducha. Stan śmierci jak gdyby wyraża się w wodzie, a życie nasze urzeczywistnia się przez Ducha. W trzech zatem zanurzeniach i w tyluż wezwaniach dokonuje się wielka tajemnicza chrztu, aby objawił się typ śmierci, a przekazanie Mądrości Bożej oświeciło dusze chrzczonych. Wobec tego jeśli w wodzie jest łaska, to nie pochodzi ona z natury wody, lecz z obecności Ducha. Chrzest bowiem nie polega na usunięciu brudu cielesnego, lecz na dobrze uświadomionym zwróceniu się ku Bogu. Pan zatem, przygotowując nas do życia po zmartwychwstaniu, narzuca ewangeliczny tryb życia, nakazując opanowanie, cierpliwość, wolność od zamiłowania do rozkoszy, życie wolne od przywiązania do pieniędzy. Toteż powinniśmy osiągnąć wcześniej drogą dobrowolnego wyboru to właśnie, co przyszły wiek przyjmie za naturalne. Jeśli więc ktoś powiedziałby, że Ewangelia jest zapowiedzią życia po zmartwychwstaniu, to nie wydaje mi się, by był on daleki od prawdy. Wróćmy jednak do tematu.
  To za pośrednictwem Ducha Świętego [następuje] powrót do raju, wejście do Królestwa Niebieskiego, powrót do synostwa, szczerość w nazywaniu Boga naszym Ojcem, stawanie się uczestnikiem łaski Chrystusa, posiadanie imienia dziecka światłości, udział w wiecznej chwale, jednym słowem doznawanie pełni błogosławieństwa w tym, jak i przyszłym wieku, aby jak w lustrze oglądać łaskę dóbr nagromadzonych w obietnicach, jakby już obecnych, których rozkoszy oczekujemy żarliwie przez wiarę. Jeśli zatem zadatek jest tak wielki, to jak wielkie będzie to, co jest ostateczne? A jeśli pierwsze owoce są tak okazałe, to jakaż będzie pełnia wszystkiego?

Bazyli Wielki, O Duchu Świętym, rozdział XV, 35-36, wyróżnienie własne (Św. Bazyli Wielki, O Duchu Świętym, tłum. A. Brzóstkowska, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1999, str. 130-132.)

środa, 12 września 2012

Św. Bazyli Wielki o Duchu Świętym

Gdy zaś chodzi o uzyskanie przez duszę zażyłości z Duchem, to nie polega ona na przybliżeniu – jakżeż bowiem mogłoby się zbliżyć to, co jest cielesne do tego, co bezcielesne? – lecz na oddaleniu doznań, które z powodu przywiązania do ciała atakują duszę i pozbawiają ją zażyłości z Bogiem. Tedy więc oczyściwszy się z brzydoty, którą wycisnęło zło, wróciwszy do naturalnego piękna, tak jak obraz królewski, któremu przez oczyszczenie przywraca się dawną postać – tak jedynie można zbliżyć się do Parakleta. On zaś, jak słońce ściągnąwszy na siebie czyste spojrzenie, pokaże tobie w Sobie samym obraz Niewidzialnego. W szczęśliwym zaś oglądaniu obrazu jest niewysłowione dla oka piękno Archetypu. Dzięki Niemu serca wznoszą się ku górze, słabi [dają się] prowadzić za rękę, a ci, którzy posuwają się naprzód, doskonalą się. On to, świecąc tym, którzy oczyścili się z każdej plamy, sprawia, że stają się duchowymi istotami dzięki wspólnocie z Nim samym. I podobnie jak ciała jasne i przejrzyste, kiedy pada na nie promień, stają się lśniące i błyszczą innym choć własnym blaskiem, tak samo dusze niosące Ducha, oświecone przez Ducha, one właśnie stają się duchowe i łaskę przekazują innym. Stąd pochodzi przewidywanie tego, co będzie w przyszłości, rozumienie tajemnic, pojmowanie rzeczy ukrytych, rozdział darów łaski, niebiańskie obywatelstwo, korowód taneczny z aniołami, radość nieskończona, trwanie w Bogu, podobieństwo do Boga, kraniec wszystkich pragnień, aby stać się Bożym.
Bazyli Wielki, O Duchu Świętym, rozdział IX, 23 (Św. Bazyli Wielki, O Duchu Świętym, tłum. A. Brzóstkowska, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1999, str. 115-116.)
  To jest cytat z pierwszego chrześcijańskiego traktatu poświęconego Duchowi Świętemu, a konkretnie obronie Jego boskości, tymczasem widzimy doskonale, że teologii chrześcijańskiej nie da się sprowadzić do abstrakcji. Pośród argumentacji Bazylego koniecznie musiał znaleźć się taki fragment, który mówi o praktycznym działaniu Ducha Świętego, o relacji człowieka do Niego i o tym, co z tego wynika. Otrzymujemy tym samym pokaz klasycznego rozumienia zbawienia i uświęcenia człowieka. Po pierwsze – zadaniem człowieka jest „zażyłość z Duchem”, czyli więź, relacja z Bogiem. Drogą do tego jest asceza, czyli oddalenie doznań, które narażają duszę na atak bazujący na przywiązaniu człowieka do ciała, swojego fizycznego dobrostanu, zabiegania o fizyczne przetrwanie, o zachowanie swojego ciała. Człowiek jest zabrudzonym obrazem królewskim, tj. obrazem Króla – jeśli człowiek podejmuje trud odczyszczenia tego obrazu, usunięcia brzydoty i piętna zła, Duch ukazuje mu Archetyp, pierwowzór. Im lepiej człowiek widzi pierwowzór, tym bardziej jego serce rwie się ku górze, choć może jest słaby, daje się prowadzić dalej, a jeśli ktoś czyni postępy, Duch go wydoskonala. Ale jak to się dzieje? Otóż człowiek jakby nabywa Ducha, staje się duchowy tak, jak przejrzysty przedmiot jest rozświetlony promieniem słońca. Człowiek nosi w sobie światło i udziela go innym, co przywodzi na myśl słowa Jezusa o Janie Chrzcicielu:
Wysłaliście poselstwo do Jana i on dał świadectwo prawdzie. Ja nie zważam na świadectwo człowieka, ale mówię to, abyście byli zbawieni. On był lampą, co płonie i świeci, wy zaś chcieliście radować się krótki czas jego światłem. (J 5:33-35)
  To wewnętrzne rozświetlenie według Bazylego jest źródłem wszelkich cudownych duchowych darów, które zmierzają do jednego – do przebóstwienia. Powyższy przekład tłumaczy ostrożnie „aby stać się Bożym”, ale przypis podaje oryginał: theon genesthai, czyli „stać się bogiem”. Nie chodzi tu jednak o jakieś rozpłynięcie się w bóstwie albo stanie się Bogiem według natury, Bogiem jedynym. Jest to to, co zostało tysiąc lat później omówione przy okazji kontrowersji palamizmu, a w co św. Bazyli wierzy najwyraźniej. Chodzi o napełnienie Duchem Świętym, rozświetlenie niestworzoną łaską, przebóstwienie człowieka tak, że cały świeci Bogiem. To stała wizja chrześcijańskiego Wschodu. W XIX wieku w ślad za Bazylim i innymi Ojcami św. Serafin z Sarowa powie, że celem życia chrześcijańskiego jest nabywanie Świętego Ducha Bożego. Dlatego Duch musi być Bogiem – On wiedzie człowieka ku przebóstwieniu.

--Kamil M.

piątek, 7 września 2012

Bez porównania chwalebniejsza od Serafinów

  Teksty liturgiczne najczęściej wprowadzają w pewien świat wyobrażeń, z którego źródeł nie zawsze zdajemy sobie sprawę, aż pewnego dnia sposób myślenia ich autorów przenika nagle człowieka pewne rzeczy stają się jasne. Ale to za chwilę.
  W 6 rozdziale Księgi Izajasza znajduje się scena powołania proroka. Rzecz dzieje się w Świątyni – co prorok tam robi? Całkiem możliwe, że był kapłanem tak, jak Zachariasz, który również przy spalaniu kadzidła miał widzenie. Izajasz ujrzał jednak nie anioła, ale Pana w wielkiej chwale, chwale wręcz przerażającej. Wokół latały sześcioskrzydłe serafy, ale do lotu używały tylko jednej pary skrzydeł – jak wielka musiała być chwała Pańska, że musiały pozostałymi dwoma parami zakrywać przed Panem nie tylko swoje twarze, ale i nogi! Wołały przy tym przejmujący, a zarazem tajemniczy Trisagion: „Święty, Święty, Święty Pan Sabaoth! Pełna jest cała ziemia chwały Jego!” To okrzyk istot drżących z zachwytu i uniżenia wobec ostatecznej Potęgi, ale jego treść zadziwia, bo głosi nie tylko jej transcendencję, oddzielenie, świętość. Cała, skądinąd wydawałoby się profaniczna ziemia, jest pełna chwały Pana, przed którą serafy muszą skrywać twarze. Izajasz reaguje na to wszystko zrozumiale – myśli, że kolejną rzeczą jaka go spotka jest śmierć, ponieważ jest grzesznym człowiekiem, człowiekiem o nieczystych wargach, a jako taki nie może oglądać tego, co ujrzał i żyć. Seraf jednak rozwiązuje ten problem, choć chyba rzadko się zauważa, że jest to rozwiązanie bolesne – dotyka ust Izajasza rozpalonym węgielkiem z ołtarza kadzidlanego, oczyszczając go z grzechu. W konsekwencji Pan posyła proroka ze swoimi słowami dla grzesznego ludu.
  Z całej tej historii zyskujemy wrażenie wielkiego wywyższenia Pana i oddzielenia nie tylko od ludzi, ale stworzenia w ogóle, skoro nawet święte serafy z bojaźnią zakrywają się przed Jego wzrokiem. Kto mógłby do Pana się zbliżyć? Kto wstąpi na górę Pana i kto stanie w Jego świętym miejscu? – jak powiada psalm. I tutaj docieramy do tekstów liturgicznych – jest taka istota i Kościół wielce raduje się z niej. Jest pieśń śpiewana w trakcie liturgii eucharystycznej:
Zaprawdę godne to jest, błogosławić Ciebie, Bogarodzico, zawsze błogosławioną i nieskalaną i Matkę Boga naszego. Czcigodniejszą od Cherubinów i bez porównania chwalebniejszą od Serafinów, któraś bez zmiany zrodziła Boga Słowo, Ciebie, prawdziwą Bogarodzicę, wysławiamy.
  Śmiałe słowa – można by rzec, a jednak mając w pamięci objawienie dane Izajaszowi drżącego razem z serafami przed boskim Majestatem, stają się zrozumiałe. Maria była osobą, która mogła nie tylko oglądać Pana Zastępów, ale przyjąć Go do swego łona, bez pomocy rozpalonych węgli jako czysta, nieskalana. Nie tylko w swej czystości przewyższająca cherubinów, ale z łaski Bożej mogąca zbliżyć się do Pana Zastępów aż do organicznego połączenia, na myśl o czym zapewne serafiny mdleją (obrazowo mówiąc). Tę osobową bliskość między tą przedstawicielką stworzenia i ludzkości a Bogiem Kościół świętuje – to nie bezosobowy cud, to uprzednia bliska wspólnota i znajomość z Bogiem, która w obliczu niezwykłego Daru pozwoliła Marii powiedzieć spokojnie: Oto ja Służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego. A wtedy wywyższony i wyniosły Pan przyjął postać sługi ze służebnicy.

--Kamil M.

piątek, 24 sierpnia 2012

Powstań Panie, Ty i Arka Twojej świętości – Zaśnięcie Bogarodzicy (2)

  W dalszych modlitwach nieszporów Zaśnięcia znajdujemy takie wezwanie:
Chwała Ojcu i Synowi i Świętemu Duchowi.
Przyjdźcie, miłośnicy świąt, zorganizujemy świąteczny chór, przyjdźcie, uwielbimy pieśniami Kościół w Zaśnięciu Arki Boga. Dzisiaj bowiem niebo rozpościera swoje wnętrze przyjmując Tę, która zrodziła przewyższającego wszystkich, ziemia oddaje Źródło Życia, upiększa się błogosławieństwem, chóry aniołów z apostołami pobożnie i z lękiem patrzą, jak życie odchodzi do Życia, Ta, która zrodziła Przywódcę Życia. Wszyscy pokłońmy się Jej, modląc się: Bogurodzico, nie zapominaj o swych bliskich, którzy wiernie świętują najświętsze Twoje Zaśnięcie.
I teraz, i zawsze, i na wieki wieków.
Śpiewajcie, ludzie, Matce naszego Boga, śpiewajcie. Dzisiaj bowiem składa najświętszą swoją duszę w najczystsze dłonie Tego, który dziewiczo w Nią się wcielił. Modli się też do Niego nieustannie, aby darował światu pokój i wielkie miłosierdzie.
  Maria jest Arką Pańską, jej przejście z tego życia do Miasta Boga żywego, niebieskiego Jeruzalem (Hbr 12) jest świętowane równie radośnie, jak przeniesienie Arki do Miasta Dawidowego (2 Sam 6). Maria jest Źródłem Życia ponieważ z niej wytrysnęło Życie – Wcielony Bóg (podobnie Chrystus obiecuje swym wiernym duchowe wewnętrzne źródło wody żywej bijące ku życiu wiecznemu – Jan 7:37-39).
Przyjdźcie, ludzie, śpiewajmy Najświętszej i Czystej Dziewicy, z Niej bowiem niewypowiedzianie zrodziło się Wcielone Słowo Ojca. Wołajmy i mówmy: Błogosławiona Ty między niewiastami, błogosławione łono mieszczące Chrystusa! Oddawszy duszę w Jego święte ręce, módl się, Najczystsza, aby zbawił dusze nasze. 
Stichos: Powstań, Panie, w miejscu odpoczynku Twego, Ty i arka świętości Twojej. 
Śpiewajmy dziś, ludzie, Chrystusowi pieśń Dawida, który rzekł: Prowadzą Ją do Króla, panny za Nią, Jej przydane, i Jej przyjaciółki prowadzone są z radością i weselem. Oto bowiem z nasienia Dawida urodziła się Ta, przez którą zbliżyliśmy się do Boga, a teraz oddaje duszę w ręce Syna i Władcy, chwalebna i przewyższająca wszystkie słowa, opiewana jako Matka Boga. Śpiewajmy więc i mówmy: Zbaw nas, wyznających Ciebie jako Bogurodzicę, od wszelkiego złego, i wybaw z nieszczęść dusze nasze. 
Stichos: Poprzysiągł Pan Dawidowi prawdziwie, i nie cofnie przysięgi. 
Najczcigodniejsze Twoje Zaśnięcie, Dziewico Czysta, wielbi na niebie mnóstwo aniołów i na ziemi ludzki ród. Ty, jako Matka Stwórcy wszystkich, Chrystusa Boga, módl się do Niego nieustannie za nami, bowiem w Tobie złożyliśmy naszą nadzieję, Bogurodzico Najświętsza i Dziewico.
  W powyższych modlitwach akcent pada na wierność Boga wobec domu Dawidowego – Bóg wzbudził kobietę w rodzie królewskim, z której narodził się oczekiwany Mesjasz, a zarazem Syn Boży. W związku z tym Kościół raduje się wokół tej spośród jego grona, przez którą Bóg dokonał tak wielkich rzeczy, którą wywyższył jako Matkę nie tylko obiecanego Króla, ale samego Boga. Ona, która przez swą wierną współpracę z wolą Bożą miała udział w największych tajemnicach planu Bożego, jest wywyższoną przedstawicielką rodu Dawida i całego ludu Bożego, dlatego Kościół woła o jej wstawiennictwo, jako do umiłowanej królowej, matki Króla.
Wreszcie przytoczmy troparion święta:
W narodzeniu dziewictwo zachowałaś, w zaśnięciu świata nie porzuciłaś, Bogurodzico. Odeszłaś bowiem do życia, Matką będąc Życia, i Twymi modłami wybawiasz od śmierci dusze nasze.
  Znowu widzimy paradoksy towarzyszące tym, którzy należą do Chrystusa: Maria pomimo wydania na świat Chrystusa, zachowała dziewictwo, a pomimo zaśnięcia, nie porzuciła świata, przeciwnie – żyje i wstawia się za tych, którzy są na świecie. To też wspaniały obraz powołania chrześcijan do świętości, która nie jest bierna, ale aktywna – Maria nie spoczęła nigdy na laurach. Nikt, kto zna Boga, nie zaprzestaje troszczyć się o tych w potrzebie.

--Kamil M.


poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Moc i przyjście Pana – Przemienienie Pańskie

  W minioną niedzielę prawosławie obchodziło Święto Przemienienia Pańskiego. Interesujące jest, że wydarzenie to znajduje się we wszystkich Ewangeliach synoptycznych, nie posiada jednak ewangelicznego komentarza – wizja przemienionego Chrystusa mówi sama za siebie, a przynajmniej ma mówić. W czytaniach liturgicznych obok relacji Mateusza (17:1-9), znajduje się fragment Drugiego Listu św. Piotra 1:10-19, który mówi m.in.:
Nie za wymyślonymi bowiem mitami postępowaliśmy wtedy, gdy daliśmy wam poznać moc i przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale nauczaliśmy jako naoczni świadkowie Jego wielkości. Otrzymał bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki oto głos Go doszedł od wspaniałego Majestatu: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. I słyszeliśmy, jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej. Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę, a dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta, a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach.
2P 1:16-19

czwartek, 16 sierpnia 2012

Powstań Panie, Ty i Arka Twojej świętości – Zaśnięcie Bogarodzicy (1)

  Według kalendarza liturgicznego Kościoła prawosławnego w Polsce święto Zaśnięcia Bogurodzicy (15 sierpnia) przypada w kalendarzu gregoriańskim 28 sierpnia. Wczoraj rozpoczął się post przygotowujący do tego święta, który trwa dwa tygodnie i w związku z tym chciałbym przybliżyć w kilku wpisach ciekawe obrazy lub myśli, które zawierają teksty nabożeństw i Liturgii przeznaczone na to święto. Rzucają one niezwykłe światło na rolę Bogurodzicy Marii w historii zbawienia. Będzie to zapewne subiektywny wybór fragmentów, które mnie szczególnie uderzyły, więc zainteresowanych odsyłam do całego tekstu, z którego będę czerpał (liturgia.cerkiew.pl) wspierając się greckim pierwowzorem (analogion.gr).
  Marię szczególnie upamiętniają cztery spośród dwunastu wielkich prawosławnych świąt i to święta maryjne otwierają i zamykają rok liturgiczny, tworzą kontekst, ramy dla tajemnicy Chrystusa rozważanej w jego trakcie. Rok liturgiczny zaczyna się 1 września* i pierwszym wielkim świętem jest Narodzenie Bogurodzicy (8 września), a ostatnim Zaśnięcie, o którym tutaj mówimy. Może zastanawiać, czemu to życie Marii otwiera i zamyka wieczne świętowanie tajemnicy Chrystusa, jednak po krótkim zastanowieniu staje się to jasne. Życie Marii może zamykać klamrą rok liturgiczny, ponieważ jest to życie od swego początku do samego końca zdefiniowane przez Chrystusa. Chyba najczęściej używanym przez prawosławie tytułem Marii jest Bogarodzica – Maria nie istnieje sama w sobie, jej osobę na zawsze określa jej udział w najdonioślejszym cudzie w dziejach, we Wcieleniu. Maria w swej egzystencji uosabia stworzenie, ludzkość w doskonałej relacji do swego Stwórcy, dlatego jest ikoną Ludu Bożego, Izraela, Kościoła, ikoną zbawienia, odkupienia, przemienienia i odnowy stworzenia oraz ludzkości przez Chrystusa i Ducha Świętego. Jest dowodem Bożego miłosierdzia i zwycięstwa Chrystusa nad grzechem i śmiercią, ponieważ to miłosierdzie i zwycięstwo w niej zrealizowały się w pełni, dając dowód mocy Bożej i obraz tego, do czego powołana teraz jest każda osoba ludzka. Każdy teraz może stać się – i jest wezwany do tego – theophoros, nosicielem Boga, osobą przemienioną i odnowioną przez Chrystusa w Duchu Świętym jak Maria.

piątek, 3 sierpnia 2012

Bóg nie stworzył śmierci (Mdr 1:12-16)

Czytając ciekawy tekst pt. The Sacrifice of the Life-Giving Death: The Atonement and Its Theological Presuppositions in Eastern Orthodox Soteriology [PDF], natknąłem się na poruszający fragment z Księgi Mądrości Salomona 1:12-16, którego autor używa do zilustrowania prawosławnego poglądu na związek grzechu ze śmiercią i skażeniem (str. 17). Uznałem, że przytoczę go tu i przetłumaczę, a do lektury linkowanej pracy zachęcam, nie jest długa.
μὴ ζηλοῦτε θάνατον ἐν πλάνῃ ζωῆς ὑμῶν
μηδὲ ἐπισπᾶσθε ὄλεθρον ἐν ἔργοις χειρῶν ὑμῶν·
ὅτι ὁ θεὸς θάνατον οὐκ ἐποίησεν
οὐδὲ τέρπεται ἐπ᾽ ἀπωλείᾳ ζώντων.
ἔκτισεν γὰρ εἰς τὸ εἶναι τὰ πάντα,
καὶ σωτήριοι αἱ γενέσεις τοῦ κόσμου,
καὶ οὐκ ἔστιν ἐν αὐταῖς φάρμακον ὀλέθρου
οὔτε ᾅδου βασίλειον ἐπὶ γῆς.
δικαιοσύνη γὰρ ἀθάνατός ἐστιν.
᾿Ασεβεῖς δὲ ταῖς χερσὶν καὶ τοῖς λόγοις προσεκαλέσαντο αὐτόν,
φίλον ἡγησάμενοι αὐτὸν ἐτάκησαν
καὶ συνθήκην ἔθεντο πρὸς αὐτόν,
ὅτι ἄξιοί εἰσιν τῆς ἐκείνου μερίδος εἶναι. 
Nie zabiegajcie o śmierć poprzez swe błędne życie,
ani nie ściągajcie na siebie zniszczenia poprzez czyny waszych rąk,
ponieważ Bóg nie stworzył śmierci,
ani nie znajduje zadowolenia w zgubie żyjących,
stworzył bowiem wszystko po to, by istniało,
i by niosły uzdrowienie byty zrodzone przez świat,
nie ma w nich trucizny zniszczenia,
ani domeny krainy umarłych na ziemi.
Prawość bowiem nie podlega śmierci.
Bezbożni zaś dłońmi i słowy przywołują ją,
mając ją za przyjaciela, rozpływają się
i zawierają z nią pakt,
ponieważ zasługują, by przypaść jej w dziale.

--Kamil M.

środa, 25 lipca 2012

Chrześcijaństwo jako Izrael Boży

„Chrześcijaństwo pojawiło się na świecie nie jako duchowieństwo sprawujące rytuały bez doktryny dla korzyści każdego, kogo przyciągnie, jak kulty wschodnie (...), ani jako streszczenie intelektualnych twierdzeń przeznaczone do dyskusji, jak grecka filozofia, ale jako Izrael Boży, odnowiony w Jezusie. Nade wszystko jako życie („droga”), życie określone przez Boga w jego wszelkich aspektach: religijnym, moralnym i społecznym; życie, które może być naprawdę przeżywane wyłącznie w „Przymierzu” z Bogiem, a zatem w społeczności (society) ustanowionej za sprawą tego Przymierza przez samego Boga.”
G. Dix, The Jew and the Greek: A Study in the Primitive Church, Dacre Press, Westminster 1953, s. 28 (za: A. Schmemann, Introduction to Liturgical Theology, St Vladimir's Seminary Press, Crestwood NY 2003, s. 60). Tłumaczenie własne.

poniedziałek, 23 lipca 2012

Testament Lewiego (1)

  Apokryficzny Testament Lewiego (ze zbioru Testamentów Dwunastu Patriarchów) prawdopodobnie pochodzi z drugiej połowy II wieku p.n.e. i sam w sobie jest interesujący, niemniej to, co czyni go jeszcze ciekawszym to fakt, że dotarł do nas z chrześcijańskimi interpolacjami dokonanymi na początku II wieku n.e. Są one dość dobrze widoczne w tekście i im chciałbym się w tym wpisie przyjrzeć. Stanowią one bardzo wczesne świadectwo wiary i praktyki chrześcijan prawdopodobnie z kręgu judeochrześcijańskiego.
  Nie będę przytaczał całego tekstu, ale pominięte fragmenty streszczę. Testament jest zaadresowany do potomków Lewiego i zawiera podpis „Polecenia, jakie pozostawił swoim synom, dotyczące wszystkiego, co będą czynić i co im się przydarzy aż do dnia sądu.” (1:1) Lewi w tekście przywołuje biblijny incydent z Sychemem, który zgwałcił córkę Jakuba, a siostrę Lewiego, Dinę i mówi, jak rozmyślał o rozmnożeniu się nieprawości na ziemi, jak go to smuciło i skłaniało do błagania Pana o wybawienie. Zapada w sen, w którym otrzymuje wizję: "otwarły się niebiosa i anioł Boga powiedział do mnie: Lewi, wejdź!" (2:6) Wstępuje poprzez trzy niebiosa, a przy trzecim gdy dziwi się jego jasnością, anioł mówi mu, że są przed nim cztery jeszcze jaśniejsze, a gdy je przebędzie:
Staniesz w pobliżu Pana, będziesz Jego liturgiem [λειτουργὸς], Jego misteria [μυστήρια] ludziom opowiesz, będziesz zapowiadał Tego, który wybawi Izraela [περὶ τοῦ μέλλοντος λυτροῦσθαι τὸν Ἰσραὴλ]. Poprzez ciebie i Judę Pan objawi się [ὀφθήσεται] ludziom [ἐν ἀνθρώποις] dokonując w ten sposób zbawienia rodzaju ludzkiego. Ty zaś z działu Pana żyć będziesz. On sam będzie twą rolą, twoją winnicą, plonem, złotem i srebrem. (2:10-12)

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Ordo Divini Sacrificii oraz Czyn Missy

  Przekopując internet natknąłem się na dwa ciekawe pliki. Pierwszy to tłumaczenie Liturgii św. Jana Chryzostoma na łacinę [PDF 143 KB] dokonane najwyraźniej przez Erazma z Rotterdamu. Drugi to tłumaczenie mszy trydenckiej na język cerkiewno-słowiański [PDF 755 KB], autor nie jest podany. Pierwszy plik jest niestety mało przejrzyście sformatowany. Nie miałem jeszcze okazji dokładnie porównać tłumaczeń z oryginałami, jedyne co zwróciło moją uwagę to tekst mszy trydenckiej jest zmieniony w Kanonie. Oryginalny tekst mówi:
In primis, quae tibi offerimus pro Ecclesia tua sancta Catholica quam pacificare, custodire, adunare, et regeredigneris toto orbe terrarum: una cum famulo tuo Papa nostro N. et Antistite nostro N. et omnibus orthodoxis, atque Catholicae et Apostolicae fidei cultoribus. 
Składamy Ci je przede wszystkim za Kościół Twój Święty, powszechny: racz Go obdarzyć pokojem, strzec, jednoczyć i rządzić Nim na całym okręgu ziemskim, wraz ze sługą Twoim Papieżem naszym N., i Biskupem naszym N., i ze wszystkimi prawowiernymi powszechnej i apostolskiej wiary wyznawcami.
Natomiast w podanym pliku stoi (str. 24):
in primis, quæ tibi offérimus pro Ecclésia tua sancta cathólica: quam pacificáre, custodíre, adunáre, et régere dignéris toto orbe terrárum: una cum fámulo tuo Patriárcha nostro N. et Antístite nostro N. et ómnibus orthodóxis, atque cathólicæ et apostólicæ fídei cultóribus. 
pierwieje jeże tiebie prinosim za Cerkow twoju swiatuju kafoliczeskuju: juże umiriti, chraniti, sojedniti i stroiti błahowoli wo wsiej wsielennej: kupno s rabom twoim Patriarchom naszym N. i episkopom naszym N. i so wsiemi prawosławnymi kafoliczeskija i apostolskija wiery dielatieli.
Krótko mówiąc tekst dostosowany do chyba prawosławnej eklezjologii. Ogólnie czytanie tego to ciekawe doświadczenie.

--Kamil M.

środa, 4 kwietnia 2012

Wielki Post 2012: 4 kwietnia - rozważanie siódme

  W tym ostatnim tygodniu postu, tygodniu zdrady, wieczerzy, męki i grobu, spoglądamy w Didache w rozdziale piątym na Drogę Śmierci ogarniając ją jakby jednym spojrzeniem. To jest droga zagłady, droga na zatracenie – zmierzmy się z tym opisem grzechu po raz ostatni, prześwietlmy samych siebie. Jak będziemy wspominać w Wielki Piątek, Chrystus poszedł drogą śmierci, w najciemniejsze miejsce ludzkiego doświadczenia, by nas z niego wykupić. Badajmy czy nie kroczymy drogą zniszczenia i zawracajmy na drogę Chrystusa, która tylko z pozoru jest drogą śmierci, a tak naprawdę jest drogą prawdziwego życia. A jest pomiędzy nimi wielki rozdźwięk...
1 Droga Śmierci jest natomiast taka!
Przede wszystkim jest zła i pełna przekleństwa:
morderstwa, cudzołóstwa, pożądliwości, rozpusty,
kradzieże, akty bałwochwalstwa, magie,
czary, eliksiry, fałszywe zeznania, akty obłudy,
nieszczerość, oszustwo, wyniosłość, złośliwość,
samozadowolenie, chciwość, głupia mowa, brawura,
chełpliwość, wielka pycha;
2 prześladowcy dobrych, nienawidzący prawdy,
kochający kłamstwo, nieznający sprawiedliwej zapłaty,
nielgnący do dobra, ani słusznego osądu,
gotowi nie do dobrego, ale do złego,
będący dalecy od łagodności i wytrwałości,
rozmiłowani w próżnych rzeczach, goniący za zyskiem,
nieokazujący miłosierdzia ubogim, dręczący udręczonego,
nieuznający Tego, kto ich uczynił,
mordercy dzieci, niszczyciele dzieła Boga,
odwracający się od potrzebującego,
zadręczający uciskanego, wstawiennicy bogatych,
nieprawi sędziowie biednych, całkowicie grzeszni!
Strzeż się, dziecko, wszystkich ludzi tego rodzaju!

--Kamil M.

środa, 28 marca 2012

Wielki Post 2012: 28 marca - rozważanie szóste

  Spotykamy się z Didache po raz szósty, tym razem już przy końcu opisu Drogi Życia.
9 Nie zaniedbasz swojego syna, ani swojej córki,
ale od młodości będziesz uczył [ich] bojaźni w stosunku do Boga.
10 Nie będziesz ze złością wydawał poleceń swojemu niewolnikowi, ani swojej niewolnicy,
którzy pokładają nadzieję w tym samym Bogu, [co ty],
aby nie przestali bać się Boga, który jest nad [wami] obojgiem,
ponieważ nie przyszedł On powołać [ludzi] według ich pozycji,
ale tych, których Duch przygotował.
11 Natomiast wy, niewolnicy, bądźcie podporządkowani swoim panom,
jak odwzorowaniu Boga. z szacunkiem i bojaźnią.
12 Będziesz nienawidził wszelkiej obłudy
i wszystkiego, co nie jest miłe Panu.
13 Nie porzucisz przykazań Pana,
ale będziesz strzegł wszystkiego, co przejąłeś,
ani nie dodając, ani nie usuwając [z tego niczego].
14 Będziesz wyznawał swoje upadki pośród społeczności
i nie przyjdziesz na modlitwę mając nieczyste sumienie.
Taka jest droga Życia!
  Czy uczymy tych, którzy podlegają naszej opiece bojaźni wobec Boga? Czy dajemy przykład tej bojaźni swoim dzieciom, małżonkom, bliskim? Czy godnie reprezentujemy Boga, w którego wierzymy wobec swych pracowników, współpracowników, podwładnych? Czy godnie reprezentujemy Boga wobec innych wierzących? Czy nasz przykład jest zachętą i wspomożeniem w ich wierze? Czy odnosimy się do innych wierzących z szacunkiem bez względu na ich pozycję społeczną? Czy jesteśmy porządnymi pracownikami? Czy wykonujemy swoje obowiązki tak, jakbyśmy spełniali je wobec samego Boga? Czy szanujemy i poważamy tych, którzy są nad nami?
  Czy wystrzegamy się obłudy? Czy postępujemy zgodnie z tym, co wyznajemy? Czy staramy się badać, co jest miłe Bogu, jakie postępowanie i myślenie Mu się podoba oraz realizujemy to? Czy szukamy tego, co w naszym życiu Bogu się nie podoba i usuwamy to?
  Czy jesteśmy zdeterminowani przestrzegać przykazań? Czy uważamy je za nieważne? Czy pielęgnujemy naukę, którą otrzymaliśmy od naszych nauczycieli i pasterzy w wierze w Chrystusa oraz czy wprowadzamy ją w czyn? Czy jesteśmy pilnymi uczniami?
  Czy wyznajemy nasze grzechy w Kościele? Czy wyznajemy grzechy braciom w wierze? Czy uczestniczymy w zgromadzeniach Kościoła z czystym sumieniem? Czy staramy się zachować czystość od grzechu, by godnie służyć Bogu w Kościele?

  Taka jest Droga Życia - droga nie samotna, ale w społeczności z Trójjedynym Bogiem i innymi ludźmi. Sprawdzajmy swoje sumienie, swoje postępowanie wobec Boga i ludzi, ponieważ obie te sfery składają się na Drogę Życia. Nie pozwólmy, by coś nam ją zagrodziło - okazujmy miłość Bogu, który nas stworzył i ludziom, których nam dał wokół, abyśmy zdołali dojść do celu, do którego Jezus Chrystus nas poprzedził za sprawą krzyża i zmartwychwstania.

--Kamil M.

poniedziałek, 26 marca 2012

Maria - świątynia i prototyp Kościoła

Prorok, Gwiazda, Dziewica i Syn
Katakumby Pryscylli w Rzymie
początek III wieku
  Wczoraj – 25 marca – Kościół Zachodni wspominał Zwiastowanie Pańskie. A właściwie dzisiaj, ponieważ uroczystość jest przesuwana na poniedziałek, gdy przypada formalnie w niedzielę. Tekst Pisma Świętego przeznaczony do czytania w to święto pochodzi oczywiście z Łk 1. Sposób, w jaki ujmuje on to wydarzenie, jest wart uwagi z dwóch powodów – przedstawia ono nawiązania do wyobrażeń starotestamentowych, jak również wpisuje się w jeden ze wzorów, jakich używa Łukasz w swoim dwutomowym dziele.

środa, 21 marca 2012

Wielki Post 2012: 21 marca - rozważanie piąte

  IV rozdział Didache poucza nas o wspólnocie, o życiu w Kościele, wśród wyznawców Chrystusa. Jakich grzechów jesteśmy winni w świetle tego tekstu? 
1 Moje dziecko, tego, kto przekazuje ci Słowo Boga,
wspominaj nocą i dniem, darz go także szacunkiem tak, jak Pana,
ponieważ tam, gdzie mówi się o [Jego] panowaniu, tam też jest Pan.
2 Każdego dnia szukaj towarzystwa świętych,
abyś mógł odpocząć przy ich słowach.
3 Nie powoduj rozłamu:
pogódź skłóconych,
sądź sprawiedliwie,
nie bądź stronniczy przy ganieniu upadków.
4 Nie bądź chwiejny w osądzie tego, kto jest [winny], a kto nie.
5 Nie wyciągaj chętnie rąk, aby brać,
ani nie bądź powściągliwy przy dawaniu.
6 Jeślibyś miał coś [zarobionego] przez twoje ręce,
będziesz dawał okup za twoje grzechy.
7 Nie zawahasz się dać,
ani dając nie będziesz narzekał:
będziesz wiedział bowiem, kto jest Dobrym Odpłacicielem twojej zapłaty.
8 Nie odwrócisz się od potrzebującego,
ale wszystkim będziesz się dzielić ze swoim bratem,
i nie powiesz, że te rzeczy są twoją własnością.
Jeśli bowiem macie wspólny udział w tym, co nieśmiertelne,
o ileż bardziej [powinniście mieć] w [rzeczach] śmiertelnych.
  Czy poważamy tych, którzy mają za zadanie głosić Słowo Boże przez sam fakt zleconej im pracy? Czy też nie zważamy na nich, pogardzamy, traktujemy jak zwykłych funkcjonariuszy? Czy szukamy towarzystwa ludzi wiernych Bogu, by wzmocnić się tym, co od Niego pochodzi? Czy dziwimy się, że nasza wiara podupada, gdy zaniedbujemy więzi z innymi wierzącymi? Czy jesteśmy przyczyną waśni, kłótni, rozłamu, podziału, a nie jedności? Czy robimy, co w naszej mocy, by pojednać tych, którzy się poróżnili w jakiś sposób? Czy oceniając błędy ludzi dokładamy starań, by nasza ocena była sprawiedliwa, obiektywna? Czy wydajemy pochopne opinie i sądy na temat ludzi, których potem żałujemy? Czy rozważamy dogłębnie konfliktowe sytuacje, nim się wypowiemy o czyjejś winie? Czy chętnie pożyczamy? Czy niechętnie udzielamy innym pomocy finansowej lub w innej formie? Czy przeznaczamy odpowiednią część swojego zarobku na jałmużnę, na wsparcie potrzebującym? Czy dajemy jałmużnę niechętnie? Czy posiadamy trwałą świadomość, że nasze pieniądze nie są nasze, ale Tego, który nam w odpowiednim czasie zwróci? Czy wspieramy w szczególności innych wierzących? Czy poczuwamy się do rzeczywistej, szeroko rozumianej wspólnoty w tym, co doczesne, z braćmi w wierze? Czy wiemy, że czy chcemy czy nie, jesteśmy razem współdziedzicami przyszłości, a trzeba abyśmy mieli wspólny dział w teraźniejszości?

--Kamil M.

środa, 14 marca 2012

Wielki Post 2012: 14 marca - rozważanie czwarte

Dalszy ciąg rozdziału III. Dzisiaj jesteśmy wezwani do łagodności, podporządkowania, cichości, uniżenia, posłuchu dla słów Ewangelii. Czy pragniemy uniżenia? Czy dążymy do niego? Czy też przez swoje zachowanie, myśli, towarzystwo hodujemy w swoim sercu człowieka pewnego siebie, ale niezdolnego do prawego i uniżonego postępowania, człowieka niezdolnego przyjąć tego, co mu się przytrafia, jako dobrej woli Bożej? Człowieka chcącego być panem własnego losu, własnej godności, własnego honoru? Czy przejmujemy się słowami, które usłyszeliśmy - słowami Pańskimi?
7 Ale bądź łagodny, jako że to łagodni odziedziczą ziemię.
8 Bądź nieskłonny do gniewu
i miłosierny,
i nie złośliwy,
i cichy,
i dobry
oraz zawsze przejęty słowami, które usłyszałeś.
9 Nie wynoś się, ani nie dopuszczaj do swojej duszy zuchwalstwa.
Nie wiąż swojej duszy z ludźmi wyniosłymi,
ale obracaj się wśród ludzi prawych i uniżonych.
10 Rzeczy, które ci się przytrafiają, przyjmuj jako dobre,
wiedząc, że nic się nie dzieje bez Boga.

--Kamil M.

środa, 7 marca 2012

Wielki Post 2012: 7 marca - rozważanie trzecie

  Oto i rozdział III Didache, który z troską zwraca się do swoich czytelników i słuchaczy. Każe nam nie tylko szukać oczywistego grzechu, ale samych jego źródeł - i je usuwać. Nie tylko mamy nie wchodzić na drogę Śmierci, ale umieć rozpoznawać ścieżki, które mogą na nią zawieść.
1 Moje dziecko, uciekaj od wszelkiego zła
i od wszystkiego, co je przypomina:
2 Nie gniewaj się, ponieważ gniew prowadzi do morderstwa;
nie bądź zazdrosny,
ani kłótliwy,
ani łatwo wpadający w gniew,
ponieważ to wszystko rodzi morderstwa.
3 Moje dziecko, nie bądź pożądliwy, ponieważ żądza prowadzi do rozpusty;
nie bądź obraźliwy,
ani wyniosły,
ponieważ to wszystko rodzi cudzołóstwa.
4 Moje dziecko, nie zajmuj się wróżbiarstwem, bo to prowadzi do bałwochwalstwa;
nie bądź zaklinaczem,
ani astrologiem,
ani dokonującym rytualnych oczyszczeń,
ani nawet nie pragnij oglądać żadnej z tych rzeczy,
ponieważ to wszystko rodzi bałwochwalstwo.
5 Moje dziecko, nie bądź kłamcą, ponieważ kłamstwo prowadzi do kradzieży;
nie kochaj pieniędzy,
ani nie szukaj próżnej chwały,
ponieważ to wszystko rodzi kradzieże.
6 Moje dziecko, nie bądź plotkarzem, ponieważ to prowadzi do pomówienia;
nie bądź samowolny,
ani źle usposobiony,
ponieważ to wszystko rodzi pomówienia.

--Kamil M.

środa, 29 lutego 2012

Wielki Post 2012: 29 lutego - rozważanie drugie

  II rozdział Didache zawiera w dużej mierze przykazania, które znajdujemy w Prawie. Są one chyba tak wprost wyrażone, że nie wymagają komentarza. Starajmy uchwycić to, jaką osobę nakreśla tutaj autor i zastanówmy się, czy spełniamy tę charakterystykę. Wyznawajmy nasze grzechy, zmieniajmy swoje postępowanie.
1 Natomiast oto druga zasada Nauki:
2 Nie będziesz mordował,
nie będziesz cudzołożył,
nie będziesz uwodził chłopców,
nie będziesz oddawał się rozpuście,
nie będziesz kradł,
nie będziesz zajmował się magią,
nie będziesz zajmował się przyrządzaniem mikstur,
nie zamordujesz dziecka dokonując aborcji,
ani nie zabijesz już narodzonego,
nie będziesz pożądał tego, co należy do bliźniego.
3 Nie będziesz fałszywie przysięgał
nie będziesz fałszywie zeznawał,
nie będziesz nikogo obmawiał,
nie będziesz chował urazy.
4 Nie będziesz chwiejny w myśleniu,
ani zwodniczy w mówieniu,
ponieważ zwodniczość jest pułapką śmierci.
5 [Krotko mówiąc] - niech twoje słowa nie będą ani kłamliwe, ani puste, ale poparte czynem.
6 Nie będziesz chciwy,
ani zachłanny,
ani obłudny,
ani złośliwy,
ani zarozumiały.
Nie poweźmiesz żadnego złego zamiaru wobec
twojego bliźniego.
7 Nie będziesz nienawidził żadnej osoby,
natomiast jednych będziesz ganił,
o innych będziesz się modlił,
a jeszcze innych będziesz kochał bardziej, niż własne życie.

--Kamil M.

sobota, 18 lutego 2012

Wielki Post 2012: 22 lutego - rozważanie pierwsze

  Nasz wielkopostny rachunek sumienia, rachunek życia rozpoczynamy od I rozdziału Didache, który zawiera opracowanie wskazań ewangelicznych. W świetle dzisiejszego przypomnienia „Prochem jesteś i w proch się obrócisz”, zagłębmy się w to, co autor nazywa drogą Życia i nawróćmy się na tę właśnie drogę naśladowania Ojca i Syna, byśmy nie obawiali się „prochu”, ale mieli nadzieję zmartwychwstania na wzór Tego, który tą drogą już podążył do końca przed nami.
1 Istnieją dwie drogi - jedna Życia i jedna Śmierci, a między tymi dwiema drogami jest wielki rozdźwięk!
  Czy wybrałeś drogę wiodącą do Życia? Czy świadomie nią podążasz? Czy jesteś świadom rozdźwięku, jaki dzieli ją od drogi wiodącej do Śmierci i zniszczenia? Czy pogłębiasz swoje poznanie Boga tak, by zyskiwać lepsze rozeznanie w tym, jak postępować? Czy wiesz, że postępowanie jest drogą, na której powinieneś się posuwać do przodu?
2 A zatem droga Życia jest następująca: po pierwsze - będziesz kochał Boga, który cię uczynił, po drugie - będziesz kochał swojego bliźniego tak, jak samego siebie, natomiast wszystkiego, czego nie chciałbyś, aby się stało tobie i ty drugiej osobie nie czyń.
  Czy jesteś świadom swojej pozycji jako stworzenia względem Boga? Czy okazujesz Mu na co dzień miłość? Wdzięczność? Uwielbienie? Czy twoje życie odzwierciedla twoją zależność od Stwórcy?
  Czy okazujesz miłość tym, którzy są blisko ciebie? Czy jesteś gotów traktować ich tak dobrze, jak samego siebie? Traktować ich lepiej, niż samego siebie? Czy w postępowaniu z innymi ludźmi bierzesz pod uwagę to, jak chciałbyś, żeby ktoś postąpił z tobą w takiej sytuacji? Czy uczyniłeś komuś coś, czego byś sobie samemu nie życzył?
3 Słowa te mają następujące rozwinięcie: życzcie dobrze o tym, którzy was przeklinają i módlcie się za ludzi wam wrogich, a pośćcie za waszych prześladowców. Bo co to ma być za łaskawość, jeśli kochacie tylko tych, którzy i was kochają? Czyż nie i poganie postępują tak samo? Ale wy kochajcie tych, którzy was nienawidzą, a nie będziecie mieli wrogów!
  Czy odpowiedziałeś złorzeczeniem na przekleństwo w twoją stronę? Czy byłeś komuś nieprzychylny dlatego, że on jest taki względem ciebie? Czy pamiętałeś o tym, by modlić się o przyjaciół? Czy pamiętałeś o tym, by modlić się o tych, którzy są ci wrodzy, nieprzyjaźni? Czy pościłeś za tych, którzy nastają na twoje życie, zdrowie, bezpieczeństwo, spokój? Czy okazywałeś miłość tylko tym, którzy ją tobie okazują? Czy wiesz, że droga wiodąca do Życia wymaga więcej? Czy okazałeś miłość, cierpliwość, łaskawość, dobrą wolę tym, którzy są ci nieprzychylni, wrodzy? Czy traktujesz tych, którzy są twoimi wrogami tak, jakby nimi nie byli? Czy dajesz się wciągnąć w spiralę nienawiści puszczoną przez kogoś innego? Czy przerywasz ją odpowiadając życzliwością, miłością?
4 Trzymaj się z dala od zmysłowych i cielesnych żądz. Jeśliby ktoś uderzył cię w prawy policzek, nadstaw mu i drugi, a będziesz bez żadnego braku. Jeśliby ktoś zażądał od ciebie, byś szedł z nim jedną milę, idź z nim i dwie. Jeśliby ktoś zabrał ci twój płaszcz, daj mu nawet i tunikę. Jeśliby wziął ktoś od ciebie jakąś twoją własność, nie domagaj się od niego zwrotu, ponieważ nawet nie możesz tego uczynić.
  Czy unikałeś tego, co mogłoby cię pobudzić do grzechu? Czy pozwalałeś swoim pasjom i żądzom na różnych płaszczyznach rozwijać się bez kontroli?
  Czy szukałeś zemsty bądź zadośćuczynienia za wyrządzoną tobie szkodę? Czy byłeś gotów dać się wykorzystać? Czy robiłeś więcej, niż od ciebie wymagano? Czy wykonywałeś swoje obowiązki ponad normę? Czy zrzekałeś się praw i przywilejów, jakie ci przysługują?
5 Każdemu, kto prosi cię o coś, daj i nie domagaj się zwrotu, ponieważ Ojciec pragnie dać każdemu z własnych życzliwych darów. Szczęśliwy ten, kto daje zgodnie z nakazem, ponieważ w ten sposób jest niewinny! Marny los tego, kto bierze! Wprawdzie jeśli ktoś bierze, ponieważ ma potrzebę - jest niewinny. Natomiast ten, kto nie ma potrzeby, zda sprawę z tego, dlaczego wziął i w jakim celu; będąc w więzieniu, zostanie przesłuchany dokładnie w sprawie tego, co uczynił i nie wyjdzie stamtąd, dopóki nie zwróci ostatniego grosza.
  Czy dałeś proszącym cię? Nawet gdy oznaczało to szkodę dla ciebie? Czy wiesz, że to, co posiadasz, pochodzi od Ojca i do Niego należy? Czy wiesz, że Bóg chce obdarzać innych przez twoje ręce? Czy wiesz, że twój majątek jest taką samą łaską Ojca, jak twoja dobroczynność względem innych? Czy wspierałeś ubogich i potrzebujących? Czy gdy brałeś coś od kogoś, czyniłeś to dlatego, że naprawdę potrzebowałeś tych rzeczy, tych pieniędzy, tej pomocy? Czy zanim poprosisz, zastanawiasz się nad tym?
6 Ale i o tym z drugiej strony powiedziano: Niech nawet spoci się w twoich rękach twoja jałmużna, dopóki nie dowiesz się, komu ją dajesz.
  Czy usprawiedliwiasz swoje skąpstwo rozwagą? Czy twoja dobroczynność jest rozważna? Czy dajesz naprawdę potrzebującym? Czy starasz się poznać bliżej osobę, której chcesz pomóc? Czy pomagasz tylko doraźnie?

  Nazwij wyraźnie swoje błędy, winy i grzechy, żałuj za nie, wyznaj je Bogu i napraw. Pracuj nad tym, by ich unikać, likwiduj ich źródła, módl się i pość rozważając drogę Życia daną w osobie Chrystusa, byśmy nią postępowali w wierze i z pokornym sercem.


--Kamil M.

piątek, 17 lutego 2012

Wielki Post 2012: Wprowadzenie

Ukazała się bowiem łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych, rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie, oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa, który wydał samego siebie za nas, aby odkupić nas od wszelkiej nieprawości i oczyścić sobie lud wybrany na własność, gorliwy w spełnianiu dobrych uczynków.
Tyt 2:11-14 BT
  Święto Zmartwychwstania, zwane również Wielkanocą lub Paschą, które przypada w tym roku 8 kwietnia, jest pamiątką objawienia się łaski Boga, odkupienia i oczyszczenia od wszelkiej nieprawości, a także poręką błogosławionej nadziei – objawienia się chwały Boga w ponownym przyjściu Jezusa Chrystusa. Już Ewangelie wskazują, że męka, śmierć i wzbudzenie z martwych Chrystusa było rozumiane jako chrzest (Mk 10:33-40, Łk 12:50), a pisma Pawłowe przedstawiają chrzest jako uczestnictwo w tych wydarzeniach (Rz 6, Kol 2). Nic więc dziwnego, że Wielkanoc została uznana za właściwy czas na chrzest poprzedzony odpowiednią katechezą, zintensyfikowaną szczególnie w Wielkim Poście. Przygotowanie do chrztu niewątpliwie polegało na ewangelizacji, tzn. przekazywaniu treści Ewangelii tak, jak ją znajdujemy w Ewangeliach kanonicznych, kończącej się wydarzeniami paschalnymi. Najprostsza w swej zawartości Ewangelia wg św. Marka rozpoczyna się takim wezwaniem Jezusa: Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię! (Mk 1:15 BT) Dlatego pierwotna katecheza przedchrzcielna nie tylko zawierała nauczanie pewnych faktów, ale także wpajanie zasad moralnych – potępienie jednych czynów i postaw, które należało odrzucić oraz wskazanie innych, które należało praktykować. To składało się na treść nawrócenia, które jest też naczelnym tematem Wielkiego Postu.
  Taką naukę moralną odnajdujemy właśnie w Didache, które po pięciu rozdziałach wypełnionych wskazaniami, podaje: Powiedziawszy uprzednio to wszystko [tj. wspomniane pouczenia moralne], chrzcijcie w imię Ojca i Syna i Świętego Ducha (Did 6:1 przekład własny). Mamy do czynienia tutaj z bardzo konkretnym zobowiązaniem do pewnego sposobu życia przed samym chrztem katechumena, a co więcej Didache również zaleca: A przed chrztem niech wcześniej poszczą chrzczący i chrzczony, a także inni jeśli mogą. Nakaż zaś pościć chrzczonemu wcześniej przez jeden lub dwa dni. (Did 6:4 przekład własny) Widzimy zatem, że chrzest neofity staje się miniaturą Paschy Pańskiej, którą również poprzedza post i przygotowanie. Święto Zmartwychwstania możemy rozpatrywać jako przypomnienie naszego własnego chrztu, naszego uczestnictwa w śmierci i życiu Chrystusa, wtedy też Wielki Post staje się przypomnieniem zobowiązań, jakie nałożyła na nas łaska Boga, która „poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych, rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie”.
  W każdą środę Wielkiego Postu poczynając od Środy Popielcowej będę zamieszczał tutaj tekst napomnień przedchrzcielnych z Didache, które mogą być pomocą w przyjrzeniu się własnemu życiu, w ponownym nawróceniu tak, by godnie móc świętować paschalne zwycięstwo Chrystusa nad mocami śmierci, grzechu i diabła; by powołanie do odkupionego i oczyszczonego od wszelkiej nieprawości ludu mogło się wypełnić w gorliwym spełnianiu dobrych uczynków, abyśmy stali się „ozdobą nauki Zbawiciela naszego, Boga” (Tyt 2:10 BW).

--Kamil M.

piątek, 6 stycznia 2012

Maksym z Turynu o Objawieniu Pańskim

Maksym bp Turynu
  Gdy Chaldejczycy przywiedzeni promieniami szczególnie jasnej gwiazdy oddali pokłon Chrystusowi, dana została poganom nadzieja czczenia prawdziwego Boga. Gdy woda, poprzez nowy porządek rzeczy, została przemieniona w wino, dany został przedsmak Sakramentu nowego Kielicha. I gdy ochrzczony został Baranek Boży, dar odradzającego Chrztu, tak zbawiennego dla nas, został uświęcony. Dlatego skorośmy niedawno obchodzili Narodzenie naszego Zbawcy z wielką radością, jest naszym obowiązkiem dla Jego czci i z serdecznym oddaniem świętować również owe narodziny Jego potężnych dzieł. I jakże słusznym jest to, że zwiastujemy te tajemnice jako wykonane jednego dnia, skoro wyznajemy tajemnicę niewysłowionej Trójcy pod jednym imieniem Boga! Za sprawą tych cudów zatem Chrystus, nasz Pan i Odkupiciel upodobał sobie objawić się oczom ludzi, aby Jego niewidzialne Bóstwo, które spoczywało ukryte w Jego Człowieczeństwie, mogło ujawnić się w Jego działaniu. Weselmy się tedy duchowo w duchowych darach, odrzucając wszelką zmysłową przyjemność; aby światłość niebieskiej gwiazdy mogła rozjaśnić ciemności naszych serc, błogosławieństwo głosu Ojca mogło nas oświecić, a wino zbawienia rozradować – nalane dłonią Chrystusa.

--Kamil M.